Uczczono 70. rocznicę operacji „Ostra Brama”

Żywa lekcja dziejów chlubnych

Kiedy zaczęło być głośno o tym, że Stowarzyszenie Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej wspólnie z Urzędem do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych organizują obchody 70. rocznicy operacji „Ostra Brama”, połączone z wyjazdem do grodu wileńskiej Madonny, niejeden z wiarusów, który brał w tym czynny udział, wbrew coraz cięższemu balastowi dźwiganych na karkach lat mimowolnie się rozprostował. Chęć bycia tu, gdzie podczas II wojny światowej rosili ziemię krwią i gdzie stracili tylu towarzyszy broni, była tak wielka, że… przeszarżowali nawet w zamiarach nad siły. Ze 120 osób, jakie pierwotnie odruchowo nieraz się zgłosiły, by w dniach 6-8 lipca wziąć udział w uczczeniu tej znamiennej daty, w końcowym rozrachunku w litewskiej stolicy stawiło się około 80. Resztę zmogły trudy sędziwego wieku, tym bardziej, że niejeden stracił zdrowie w sowieckich łagrach albo też w samej Polsce, gdzie przez długie lata za działalność w Armii Krajowej traktowani byli jako Żołnierze Wyklęci.

Te puste miejsca w autokarach bolały, choć bardziej dotkliwa była przecież świadomość coraz bardziej wydłużającej się listy odeszłych w zaświaty. Na warcie u Pana Boga wypada dziś szukać chociażby Janusza Bohdanowicza „Czortka”, początkowo żołnierza Garnizonu Wileńskiego, a następnie VII Wileńskiej Brygady AK. A przecież jeszcze dwa lata temu w dość dobrej kondycji przyjeżdżał, by wraz z kolegami z innych wileńskich brygad pozostawić w kościołach w Skorbucianach, Kolonii Wileńskiej i Koleśnikach pamiątkowe ryngrafy, informujące o bohaterskich czynach.

Był 90-letni pan Janusz wtedy jak zawsze niezwykle optymistyczny i dobrej myśli, że kolejny wypad zorganizują właśnie na obchody 70. rocznicy operacji „Ostra Brama”. Niestety, 5 lipca przed rokiem słynny „Czortek”, który tak wiele zrobił dla uporządkowania miejsc spoczynku na Wileńszczyźnie poległych towarzyszy walk, oddał Niebu ducha, a jego ciało z żołnierskimi honorami spoczęło na Wojskowym Cmentarzu na Powązkach. Przywiezione ryngrafy natomiast pozostały. Jako swoisty nakaz, by potomni po wsze czasy pamiętali o zbrojnym czynie polskiego żołnierza, którego okupiony tak licznymi ofiarami wysiłek podczas II wojny światowej został oszukańczo potraktowany przez aliantów.

Wielce chwalebne jest, że murem za tą pamięcią staje u nas Związek Polaków na Litwie, z mety dołączając do inicjatorów tegorocznych obchodów, rozpiętych czasowo między 7 lipca, kiedy to akowcy zrzeszeni w Wileńskim i Nowogródzkim Okręgach ruszyli do walki o wyzwolenie Wilna z zamiarem wyprzedzenia w tym prących niczym lawina na zachód żołnierzy sowieckich, a 13 lipca, znaczonego ostatnią bitwą pod Krawczunami 2 Zgrupowania AK mjr. Mieczysława Potockiego „Węgielnego” z doborową formacją wycofującego się z miasta generała Rainera Stahela. Właśnie te dwie daty niczym symboliczne klamry spięły uroczyste obchody operacji pod kryptonimem „Ostra Brama”.

Zainaugurowała je Msza św. w wileńskim kościele pw. św. Teresy w intencji wszystkich uczestników bohaterskiego zrywu, a w pierwszą kolej – tych, kto na ołtarzu wolności złożył nierzadko ledwie nastoletnie życiorysy. Niezwykle uroczystej scenerii nabożeństwu dodały bez wątpienia harcerskie i kombatanckie poczty sztandarowe, reprezentujące jak Macierz, tak też nasze rodzime organizacje społeczne. Miejsca najbardziej poczesne a najbliższe ołtarza przeznaczono głównym bohaterom – wiarusom: z Macierzy, naszym rodzimym jak też przybyłym z Białorusi na czele z kapitan Weroniką Sebastianowicz „Różyczką”, prezes nie uznawanego przez władze tamtejszego Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej. Wielu z zamiejscowych uczestników modlitwy po jej zakończeniu udało się do położonej tuż obok Kaplicy Ostrobramskiej, by – jak twierdzili – może po raz ostatni uklęknąć przed cudownym obrazem Matki Miłosierdzia.

W samo południe 6 lipca ciąg dalszy obchodów rocznicowych miał miejsce w kwaterze żołnierskiej na wileńskiej Rossie, gdzie obok grobu Matki i Serca Syna oraz legionistów spoczywa też 72 żołnierzy Armii Krajowej – uczestników walk o Wilno. Na wyraźnie patriotyczną nutę nastroił je „Hymn Sybiraków”, odśpiewany przez chór parafii pw. św. Faustyny w Koninie, który notabene oprawił też muzycznie Mszę św. Trudno było się oprzeć wzruszeniu, słuchając napisanego swego czasu przez Mariana Jonkajtysa tekstu:

A myśmy szli i szli – dziesiątkowani!

Choć zdradą pragnął nas podzielić wróg…

I przez Ludową przeszliśmy – niepokonani

Aż Wolną Polskę raczył wrócić Bóg.

Tym bardziej, że niczym w soczewce ogniskowały się w nim losy usadowionych w cieniu cmentarnego ogrodzenia kombatantów, uczestniczących w operacji „Ostra Brama”, którym w lwiej części Sowieci po podstępnym rozbrojeniu zgotowali los łagierników.

Do tych losów niezłomnych nawiązali też zabierając głos z mównicy, ustawionej tuż przed miejscem, gdzie wraz z prochami Matki spoczywa Serce Tego, który „dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek”, Jan Stanisław Ciechowski – kierownik Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Andrzej Siedlecki – wiceprezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej, Andrzej Kunert – sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz bezpośredni uczestnicy walk o wyzwolenie Wilna od faszystów – major Stefania Szantyr-Powolna „Hanka”, pułkownik Tadeusz Bieńkowicz „Rączy”, Włodzimierz Mikuć „Jarema” – prezes Okręgu Wileńskiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Cofając się do realiów sprzed 70 lat, byli oni zgodnego zdania, iż pokolenie, wychowane w II Rzeczypospolitej i odkarmione prawdziwym patriotyzmem, zdolne było do wielkich poświęceń, gdy Ojczyzna znalazła się w potrzebie, czego jakże wymownym przykładem – Polskie Państwo Podziemne i jego zbrojne ramię – Armia Krajowa, określona przez naszego wielkiego Rodaka-papieża, św. Jana Pawła II „perłą w historii narodu polskiego”. Trzeba zrobić wszystko, by te bohaterskie czyny nie tylko nie uszły zapomnieniu, ale stały się też wzorem do naśladowania dla młodzieży. Której to młodzieży (tej w harcerskich mundurach i nie tylko) nie zabrakło, na szczęście, podczas jakże wymownej w treści żywej lekcji chlubnych dziejów przodków.

Palców rąk nie starczyło, by zliczyć tych, kto ustawił się do składania wieńców oraz zapalania zniczy przy Grobie Matki i Serca Syna, co było wielce symboliczne, gdyż to właśnie etos twórcy legionów polskich zechcieli wziąć na swój sztandar w latach II wojny światowej wszyscy ci, kto z bronią w ręku poderwał się do walki o wolność, mającą to do siebie, że „gdy się raz zaczyna / z ojca krwią spada dziedzictwem na syna”. Ów gest wdzięczności w postaci kwiatów i zniczy obok rodaków z Polski stał się takoż udziałem prezesa Związku Polaków na Litwie Michała Mackiewicza, prezesa Polskiej Macierzy Szkolnej Józefa Kwiatkowskiego, przewodniczącego Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie Adama Błaszkiewicza wraz z delegacjami, ministra energetyki RL Jarosława Niewierowicza.

Uroczystość na Rossie, przy dosłownie lejącym się z nieba pogodowym żarze, jakże treściwie dopełniły minuta ciszy po poległych, pieśni legionowe w wykonaniu wyżej wspomnianego chóru oraz pochylenie przez poczty sztandarów przed grobami, gdzie snem wiecznym spoczywają akowcy.

Wiele z tych ponad 50 miejsc, upamiętniających legendarną obecność Armii Krajowej na naszych ziemiach można było obejrzeć na dwóch wystawach fotograficznych, rozmieszczonych w holu gościnnego Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Jedna z nich, urządzona staraniem Stowarzyszenia Polskich Kombatantów na Litwie, któremu prezesuje Edward Klonowski, została odsłonięta w dniu 5 lipca. Uroczysty wernisaż drugiej miał natomiast miejsce o godzinie 15.30 w dniu 6 lipca. Jej autorem jest znany fotoreporter Jerzy Karpowicz, posiadający w zbiorach przebogaty archiwalny materiał, związany z miejscami narodowej martyrologii na naszych terenach.

O tym, jak ważnym dokumentem są fotografie, można było przekonać się dosłownie na poczekaniu. Przyglądający się im zamieszkały w Nowej Wilejce Stanisław Rodziewicz „Warneńczyk” na jednej, wykonanej w obozie w Kałudze, bez trudu rozpoznał siebie. Na czyjeś pytanie: „Czemu wdziewa nie-polski mundur?”, wyjaśnił, że gdy ich Sowieci rozbroili i poprzez obóz w Miednikach zesłali do Rosji, byli przygotowywani do wcielenia w szeregi „bojcow” z gwiazdkami na czapkach do dalszej walki z Niemcami. Po tym jednak, jak nie zgodzili się przyjąć przysięgi na wierność Kremlowi, „drużba” się skończyła i każdy z nich otrzymał dłuższe albo krótsze terminy odsiadek w sowieckich łagrach.

Pierwszy dzień obchodów 70. rocznicy operacji „Ostra Brama” wieńczyła uroczysta akademia w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, gdzie też nie zabrakło przetkanych głębokim patriotyzmem przemówień. Pięknym dwugłosem zabrzmiało zapewnienie prezesa Związku Polaków na Litwie Michała Mackiewicza i mera rejonu solecznickiego, prezesa tamtejszego Oddziału Rejonowego Związku Polaków na Litwie Zdzisława Palewicza o tym, że uświęcone krwią tudzież męczeństwem rodaków miejsca na mapie Wileńszczyzny i Litwy nie zostaną zapomniane. Jakby w odpowiedzi na to kierownik Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Stanisław Ciechowski udekorował przyznawanym za szczególne zasługi w kultywowaniu pamięci o walce o niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej medalem „Pro Patria” Bożenę Bargieł, Monikę Brzezińską, Władysława Mackiewicza oraz Janinę Macutkiewicz.

Niejedna łza w oku zakręciła się zapewne zgromadzonym na sali wiarusom, kiedy w naszykowanym specjalnie na tę okazję programie wystąpiło prowadzone przez Lilię Kiejzik Polskie Studio Teatralne w Wilnie. Bo w muzyce, pieśni i poetyckich strofach zaprezentowano treści zdolne poruszyć najczulsze struny serc. Struny te nie mogły ponadto nie drgnąć wielkim wzruszeniem, kiedy aktorzy po zejściu ze sceny na widownię przekazali głównym bohaterom uroczystości wiązanki polnych kwiatów z Wileńszczyzny rodem.

Podobna tonacja cechowała też film „Drogi do Ostrej Bramy”, jaki polska dziennikarka Ewa Szakalicka nakręciła 10 lat temu z okazji 60. rocznicy bohaterskiego akowskiego zrywu. Obecna na spotkaniu autorka wyznała o chęci uczczenia w ten sposób również pamięci swego ojca Edmunda Szakalickiego – żołnierza Nowogródzkiego Okręgu AK, którego zdjęcie ciągle nosi ze sobą. Nie omieszkała też ze smutkiem odnotować, iż dalece nie wszyscy z bohaterów tej dokumentalnej taśmy zdołali dożyć do naszych dni.

7 lipca, w drugim dniu obchodów, zarządzono autokarowe objazdówki do miejsc Wileńszczyzny, powiązanych różnymi akowskimi wątkami sprzed 70 lat. Wraz z „desantem” Związku Polaków na Litwie odwiedziliśmy kolejno Bogusze, gdzie w dniu 17 lipca 1944 roku pod pretekstem spotkania celem prowadzenia pojednawczych rozmów Sowieci rozbroili zaproszony na nie korpus oficerski AK, groby polskich żołnierzy-partyzantów w Skorbucianach, Kalwarii Wileńskiej i Kolonii Wileńskiej. W każdym z punktów postoju złożono kwiaty, zapalono znicze, polecono modlitwie dusze poległych w walkach. W wyprawie, której przewodził sam prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz, obok przedstawicieli społeczności polskiej znalazło się pięcioro harcerzy drużyny „Burza” z Szumska, zaciągających raz po raz warty, oraz przebrani po części po żołniersku aktorzy Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie, okraszający składanie hołdu nutą wierszowaną i muzyczną. Tej ostatniej ton na skrzypcach wirtuozowsko nadawał Krzysztof Stankiewicz.

Docelowym punktem wyprawy był natomiast Zułów – rodzinne gniazdo Marszałka Józefa Piłsudskiego, nad którym pieczę od roku 2005 sprawuje właśnie Związek Polaków na Litwie. Tu, w Alei Pamięci Narodowej, wśród uszeregowanych szpalerem dąbków, jest też dąbek czczący żołnierzy Armii Krajowej. Został on zasadzony właśnie w pamięć o 70. rocznicy operacji „Ostra Brama”, o czym zresztą informuje wyryty na towarzyszącej mu granitowej steli napis. Po złożeniu przy nich kwiatów i zapaleniu zniczy aktorzy rzeczonego Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie powtórzyli pod otwartym niebem program, zaprezentowany w przededniu w Domu Kultury Polskiej. Pobyt „u Marszałka” zakończył poczęstunek „żołnierską” grochówką i kaszą gryczaną.

Opinia uczestników bez mała 12-godzinnej wyprawy była zgodna: ofiara pamięci o tych, kto walcząc poległ na polu chwały, została godnie spełniona.

Nie ma wątpliwości, że podobne odczucie (chyba nawet w dwójnasób!) mieli też przecierający tego dnia autokarem swój szlak pamięci przybyli z Macierzy wiarusi. Którzy to wiarusi pobyt w Wilnie zakończyli 8 lipca, odwiedzając memoriał w Ponarach, gdzie zbiorowe mogiły kryją tysiące naszych rodaków, a wśród nich – członków podziemia, bestialsko zamordowanych przez wysługujące się Niemcom wojskowo-policyjne formacje litewskie. Uroczystościom tym przewodziła po części delegacja Stowarzyszenia „Rodzina Ponarska” z prezes Marią Wieloch na czele.

W dniu 13 lipca br. w podwileńskich Krawczunach – miejscu ostatniej bitwy Armii Krajowej z wycofującymi się z Wilna Niemcami, przypłaconej życiem 79 żołnierzy z dowódcą I Brygady Czesławem Grombczewskim „Jurandem” na czele, odbyła się okazyjna uroczystość, już po raz 19 z rzędu organizowana przez Wileński Rejonowy Oddział Związku Polaków na Litwie. Tego roku była to wszak uroczystość osobliwa, gdyż upamiętniająca jej 70. rocznicę.

Przy pomniku ustawionym w miejscu, gdzie właśnie poległ Czesław Grombczewski „Jurand”, licznie zgromadzili się rodacy, a w ich gronie znaleźli się: ambasador RP na Litwie Jarosław Czubiński, kierownik wydziału konsularnego Ambasady RP w Wilnie Stanisław Cygnarowski, prezes Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, europoseł Waldemar Tomaszewski, posłowie na Sejm RL Michał Mackiewicz i Jarosław Narkiewicz, kierownictwo rejonu wileńskiego pod przewodnictwem mer Marii Rekść.

Msza św., celebrowana przez ks. Józefa Aszkiełowicza i przybyłego z Białegostoku ks. profesora Tadeusza Krahela, apel poległych, wystąpienia gości, w tym też – przybyłych z Macierzy wiarusów – Czesława Sawicza i Zygmunta Krzymowskiego – wszystko to znowu i znowu kazało się cofnąć pamięcią do tych dyszących krwią i prochem dni, uświadomić, jak znaczącą ceną wypadło okupić wolność.

Henryk Mażul

Fot. autor i Jerzy Karpowicz

Wstecz