Ujednolicona matura – drugie podejście

Mamy już za sobą maraton egzaminów maturalnych, odbyło się wręczanie świadectw dojrzałości i przebrzmiały ostatnie akordy balów maturalnych. Dobiegł również końca pierwszy etap składania podań na studia – właśnie 25 lipca zostaną ogłoszone wyniki i stanie się jasne, czy marzenie o wyborze określonego kierunku dla ponad 30 tysięcy ubiegających się o indeksy stanie się rzeczywistością. Oczywiście, każdy z pretendentów pragnie znaleźć się wśród szczęśliwców, którym przypadną miejsca opłacane przez państwo. Tego roku takowych na wyższych uczelniach na Litwie będzie 7 576, zaś w kolegiach – 6 874. Kto ma na nie szanse? Wiadomo – najlepsi. O czym w wielkiej mierze decydują wyniki jedynego obowiązkowego u nas egzaminu maturalnego – z języka litewskiego.

Tego roku maturę z języka państwowego na Litwie składało ponad 35 tysięcy osób. Na poziomie egzaminu państwowego zdecydowały się na sprawdzian prawie 22 tysiące: 20 641 ze szkół z litewskim językiem nauczania i 1 296 – ze szkół mniejszości narodowych. Należy odnotować, że szkolny egzamin pomyślnie zdało 94,5 proc. Ale to nie on przecież przesądzał o nadziei na nieodpłatne studia.

Co się tyczy egzaminu państwowego z języka litewskiego, to ogłoszone wyniki mówią o tym, że tego roku składający poradzili z nim sobie gorzej niż w roku ubiegłym, kiedy to na Litwie wprowadzono zmiany: na egzamin powróciła praca pisemna – wypracowanie lub rozprawka i został on ujednolicony zarówno dla litewskich, jak też szkół mniejszości narodowych.

Tego roku egzamin państwowy pomyślnie złożyło 88,09 proc. maturzystów: 88,4 proc. ze szkół litewskich i 83,7 proc. – ze szkół mniejszości narodowych. (Odnotować należy, że zdecydowana większość absolwentów szkół z polskim językiem nauczania wybierała egzamin państwowy). Są to wyniki gorsze niż w roku ubiegłym zarówno dla jednych, jak i dla drugich.

O przyczynach takiego stanu rzeczy rozmawiamy z prezesem Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna” Józefem Kwiatkowskim. Według niego, tegoroczni maturzyści, chociaż mieli możność w nowych warunkach uczyć się o rok dłużej, zostali pozbawieni – wskutek presji społeczności litewskiej i na mocy decyzji Najwyższego Sądu Administracyjnego Litwy – ulg, przysługujących na ubiegłorocznej maturze z litewskiego, kiedy to mogli pisać o setkę słów krótsze wypracowanie i popełnić więcej błędów. Tego roku liczba słów pracy pisemnej została ujednolicona: 500 – na państwowym i 400 – na szkolnym. Jedynie kryteria oceny się różniły, aczkolwiek w stopniu minimalnym: np. ci, co pretendowali do zdobycia wysokiego pułapu (powyżej 80 pkt), mogli popełnić zaledwie o jeden błąd więcej niż ich litewscy koledzy.

Niestety, urzędnicy odpowiedzialni za monitorowanie wyników egzaminów w szkołach nielitewskich i odpowiedniego korygowania systemu oceniania, nie wywiązali się z zadania. Ubiegłoroczne wyniki nie doczekały się wszechstronnej analizy, nie było też pilotażowych egzaminów, pozwalających obiektywnie ocenić tego roku poziom wiedzy uczniów szkół mniejszości narodowych i na jego podstawie korygować system ocen a nie mechanicznie zmniejszać je z roku na rok (podobny stan rzeczy ma obowiązywać do 2020 roku). Obecnie ze stu możliwych do uzyskania punktów, 40 dostaje się za treść, 36 – poprawność językową i 24 – za styl.

W takiej sytuacji wyniki egzaminów – przypomnijmy, że nadal przystępuje do nich młodzież, która naukę litewskiego w ciągu 10 lat pobierała z innych podręczników i według innych programów, w ciągu mniejszej o ponad 700 godzin liczby lekcji niż ich litewscy koledzy – można byłoby ocenić jako całkiem dobre. Choć marna to pociecha, gdyż są gorsze od ubiegłorocznych i zdecydowanie gorsze od tych, jakie uzyskiwali absolwenci polskich szkół przed ujednoliceniem egzaminu. Niestety, język wyuczony, chociaż traktowany jako ojczysty, nie może takim się stać.

Spadła więc też jakość egzaminu: jeżeli w litewskich szkołach maksymalną liczbę punktów otrzymało 1,03 proc. składających, to w mniejszości narodowych – 0,2 proc. W tradycyjnie najlepiej radzących sobie z maturą dwóch gimnazjach wileńskich – im. A. Mickiewicza i im. Jana Pawła II wyniki są następujące: w Gimnazjum im. Jana Pawła II 95 proc. maturzystów składało egzamin z litewskiego jako państwowy i pomyślnie złożyło go 87,5 proc., zaś w „Mickiewiczówce” ponad połowa mierzących się z egzaminem państwowym otrzymała ponad 50 możliwych punktów, tylko jedna osoba nie złożyła egzaminu, jedna też została oceniona na 100 pkt. Jednak – zdaniem dyrektora Czesława Dawidowicza – takie wyniki uczniowie osiągają kosztem słabszego opanowywania innych przedmiotów i własnego zdrowia.

Istnieje rzeczywista potrzeba monitorowania wyników oraz określania na ich podstawie kryteriów oceny, bowiem stracone punkty zbyt drogo (dosłownie) kosztują: płatne studia na Litwie nie należą do najtańszych. Prezes „Macierzy Szkolnej” z goryczą stwierdził, że cel apologetów ujednolicenia matury z litewskiego został osiągnięty: absolwenci polskich szkół już nie mogą się chwalić lepszymi wynikami i stwarzają mniejszą konkurencję jako kandydaci na nieodpłatne studia.

Ujednolicona matura obaliła wszakże mit o tym, że znajomość języka litewskiego wśród nie-Litwinów znacznie by się poprawiła, gdyby też inne przedmioty w szkołach nielitewskich były wykładane w języku państwowym. Oto jak wyglądają wyniki egzaminów z języka litewskiego (na poziomie egzaminu państwowego) w kilku placówkach w rejonie solecznickim: w Gimnazjum im. J. Śniadeckiego nie złożyło go 3,7 proc. maturzystów (z 27 – 1), zaś w „słynnym” im. Tysiąclecia Litwy – 17,9 proc. (z 39 – 7); w im. A. Mickiewicza w Dziewieniszkach egzamin zdało 100 proc., zaś w litewskim „Rytas” (w tejże miejscowości) sprawdzian oblało aż 20 proc. maturzystów; w Ejszyszkach procent tych, co nie poradzili sobie z egzaminem w polskim gimnazjum sięga 15,79 proc., zaś w gimnazjum litewskim – 18,75 proc.; w Szkole Średniej im. P. K. Brzostowskiego w Turgielach maturę z litewskiego zdało 100 proc. maturzystów, zaś w litewskiej egzamin z litewskiego okazał się za trudny dla 66,67 proc.

W rejonie trockim, w szkole litewskiej w Połukniu z ośmiu maturzystów z egzaminem państwowym nie poradziło sześciu, zaś w polskiej uzyskano stuprocentowo korzystny wynik. W Gimnazjum im. St. Moniuszki w Kowalczukach w rejonie wileńskim egzamin okazał się za trudny dla 12,5 proc., zaś w Gimnazjum „Aušra” w tejże miejscowości sprawdzian ów oblało 14,29 proc. składających. Z kolei w Gimnazjum im. ks. J. Obrembskiego w Mejszagole wyniki w granicach 36-85 pkt uzyskało 38,46 proc. maturzystów, podczas gdy w tutejszym Gimnazjum im. WKL Olgierda – zaledwie 6,67 proc. Lepszą jakością prac legitymują się też absolwenci Gimnazjum im. K. Parczewskiego w Niemenczynie (31,91 proc.) niż ich koledzy z Gimnazjum im. Giedymina (22,22 proc.). Zestawienie powyższych liczb jakże wymownie dowodzi, że szkoły litewskie nie stały się dla polskich dzieci na Wileńszczyźnie ani panaceum na znajomość języka litewskiego, ani na życiowy sukces.

Droga do rzeczywistego sukcesu – dobrej znajomości państwowego języka – prowadzić ma poprzez przygotowanie odpowiednich podręczników, programów i stosowania odpowiednich metodyk nauczania. Dziś pracujący w nielitewskich szkołach nauczyciele-lituaniści tego nie mają. To, że ujednolicenie egzaminu nie przyniosło jeszcze gorszych wyników – to wynik ich tytanicznej wprost pracy i wysiłku uczniów. Komu i po co potrzebny jest taki stan rzeczy? Wydaje się, że decydentom od oświaty czas się pogodzić z tym, że tradycyjna polska szkoła na Litwie (z wykładaniem wszystkich przedmiotów w ojczystym języku) jest instytucją, która w ciągu lat swego istnienia dowiodła, że ma rację bytu i dobrze służy wychowaniu i kształceniu obywateli Litwy – Polaków.

Janina Lisiewicz

Wstecz