Dożynkowe święto-2014 w rejonie solecznickim

Radość plonami mierzona

 

W wykonywanych przez człowieka zawodach są takie, które mimowolnie kojarzą się z tajemniczą romantyką, kuszą wielką przygodą, że wymienię tu chociażby marynarzy, pilotów czy archeologów. O rolnictwie trudno powiedzieć, że jest to zajęcie fascynujące. Sprowadza się ono bowiem do jakże prozaicznego: trzeba orać, trzeba siać, aby więcej chleba dać, streszczając poniekąd żmudny wysiłek na zbożowym łanie, na plantacji warzywniczej, w oborze albo w chlewni. Bo przecież chów bydła i trzody obok uprawy roli utożsamia się z produkcją żywności, bez której nie da się żyć.

Powszechnie wiadomo, że ten codzienny rolniczy kierat w jakże znacznym stopniu zdany jest na łaskę Nieba, stanowi po części pogodową loterię. Dotkliwa susza, gradobicie albo nadmiar opadów pociągają za sobą nieuniknione straty, rzutują ujemnie na zasobność spichlerzy, magazynów i przechowalni, gdzie gromadzone jest to, czym obrodziły pola, ogrody, sady. To Niebo wpływa też na nastroje ludzi, kształtuje samopoczucie podczas dożynek, wiodących rodowód z zamierzchłej przeszłości, a stanowiących jakże wymowną doroczną okazję uhonorowania spracowanych wieśniaczych rąk, które z kolei w dziękczynnym geście ciągną się ku Stwórcy wraz z prośbami, by ziemia również w przyszłości nie poskąpiła tego, co się streszcza w magicznym słowie „plon”. Plon ludzkiej pracy i Bożego czuwania nad nim.

14 września br. na doroczne dożynki zgromadzili się rolnicy rejonu solecznickiego, zamieszkali w 13 jego gminach. A wizytówką każdej stały się stoiska, jakie ze wszystkiego, czym bogate były tego roku pola, łąki, ogrody, sady w połączeniu z wyrobami mięsnymi i mlecznymi urządzano już od wczesnych godzin porannych w pobliżu solecznickiej muszli koncertowej. Urządzano z rozmachem tak wielkim, że od ich wyglądu oczopląsu można było dostać, a też poszczególnym gospodarzom pozazdrościć pomyślunku. Jaki dla trzech najlepszych miał zaprocentować w postaci nagród, albowiem specjalnie utworzona komisja miała je oceniać. Takiejże ocenie zostały na domiar poddane uszeregowane tuż przed estradą wieńce dożynkowe, a kto takowe w każdej z gmin uwił, musiał naprawdę popuszczać wodze wyobraźni oraz z poczuciem piękna mocno się bratać.

Jak dobra tradycja każe, część świecką dożynek poprzedziła sakralna – Msza św. dziękczynna za tegoroczne dary oraz w intencji tych wszystkich, heroicznie zmagających się w rejonie solecznickim w codziennym rolniczym trudzie. Celebrował ją proboszcz miejscowej parafii, ks. prałat Wacław Wołodkowicz. Podczas trwania nabożeństwa przedstawiciele poszczególnych gmin złożyli na ręce duszpasterza symboliczne dary w postaci tego, co materializuje wysiłek wieśniaczych rąk, chlebem powszednim poczynając, a miodem kończąc.

By im się pokłonić, obok szeroko reprezentowanych władz rejonu z merem Zdzisławem Palewiczem na czele przybyli też liczni goście – europoseł i prezes Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemar Tomaszewski, posłowie na Sejm RL z ramienia AWPL: Jarosław Narkiewicz, Rita Tamašunienė, Wanda Krawczonok, Józef Kwiatkowski i Leonard Talmont, mer rejonu wileńskiego Maria Rekść, wicemer Wilna Jarosław Kamiński. Nad wyraz licznie reprezentowana była też Macierz w osobach doradcy prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Tomasza Boreckiego, posłanki na Sejm RP Małgorzaty Gosiewskiej, zastępcy Dyrektora Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą Joanny Kozińskiej-Frybes, prezesa Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” Janusza Skolimowskiego, prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Longina Komołowskiego. Palców rąk nie starczyłoby, by wymienić delegacje gmin, zlokalizowanych jak Polska długa i szeroka, a od lat współpracujących z odpowiednikami nad Solczą, Wisińczą czy Mereczanką. I za każdym razem na dożynkowy zew meldujących się w Solecznikach, by – jak powiedział wójt gminy Kaźmierz w powiecie szamotulskim Wiesław Włodarczak – „dać wyraz pamięci o tutejszych rodakach na kochanej Wileńszczyźnie”.

Gościem szczególnie szacownym okazała się natomiast prezydent Republiki Litewskiej Dalia Grybauskaitė, która witana hucznymi oklaskami i serdecznymi słowy przez mera Zdzisława Palewicza, nie omieszkała zabrać głos. By odnotować nad wyraz korzystne zmiany, jakie dostrzec można w wyglądzie ośrodka rejonowego, co świadczy o zawołanych gospodarzach w kierownictwie rejonu. Wiele ciepłych słów (również po polsku!) głowa państwa skierowała też do głównych bohaterów święta – rolników, dziękując za dotychczasowe dokonania oraz życząc wszelkiej pomyślności na przyszłość.

Po tym, gdy zespół „Turgielanka” w rodzajowym obrazku ukazał ze sceny, jak ziarnka z kłosów przekształcają się w bochny chleba, dwa z nich – poświęcone uprzednio przez ks. prałata Wacława Wołodkowicza – najlepszy tegoroczny rolnik rejonu Andrzej Kulewicz wraz z małżonką Anetą wręczyli Dalii Grybauskaitė i merowi Zdzisławowi Palewiczowi. Ich smakiem mogło się takoż uraczyć jakże wielu zgromadzonych na widowni, gdyż pocięte na drobne kromki, a ułożone na tacach były obnoszone między rzędami ławek.

Rzeczony Andrzej Kulewicz miał też swoje pięć minut sławy. Na widoku u wszystkich wraz z żoną Anetą oraz zdobywcami drugiej lokaty na najlepszego tegorocznego rolnika rejonu – Witoldem i Barbarą Nowikowymi z Wojdag (gmina koleśnicka) oraz trzecimi z „podium” – Anatolem i Teresą Wirsiczami z Rudni (gmina dziewieniska) otrzymali bowiem nagrody, ufundowane przez branżowe ministerstwo RL oraz rejonowy wydział rolnictwa, a wicemer Andrzej Andruszkiewicz pozawieszał na szyjach laureatów dębowe wieńce.

Wizytówka najlepszego rolnika rejonu może naprawdę imponować. Mając ukończone dwie uczelnie i dyplom magistra w kieszeni, gospodaruje on na powierzchni 420 hektarów, a „oczkiem w głowie” jest uprawa zbóż, z czego 90 hektarów – to areały ekologiczne, czyli takie, gdzie nie ma wstępu rolnicza chemia.

Zagadywany o to, jak ocenia tegoroczne zbiory, niespełna 29-letni Andrzej Kulewicz nie kryje zadowolenia: dokarmiana nawozami pszenica sypnęła średnio po 50 cetnarów z hektara, a pszenżyto – jeszcze dorodniej. I to na glebach mało żyznych z przewagą piaszczystych. Tę radość dołują wprawdzie wynikające z trendu światowego zdecydowanie niższe w porównaniu z rokiem ubiegłym ceny skupu. O ile bowiem wtedy za każdą tonę pszenicy skarbonka powiększała się o kolejne 700 litów, a za tonę żyta płacono litów ponad 600, tego roku można za nie dostać odpowiednio 500 i 350 litów. Nutkę smutku potęgują ponadto słuchy o cofnięciu w niedalekiej przyszłości pozyskiwanej obecnie dopłaty po 185 litów za każdy hektar, wynikającej z faktu gospodarowania na lichych pod względem urodzajności gruntach. Jeśli naprawdę tak się stanie, „urawniłowka” sprawi, że konkurować z tymi, kto ma bardziej żyzne gleby na Litwie Środkowej albo na Suwalszczyźnie, zrobi się bardzo trudno.

Andrzej Kulewicz nie zamierza jednak pasować. Nie po to przecież, początkowo terminując przy zawołanym gospodarzu, jakim jest ojciec Antoni, podjął się przed 7 laty samodzielnego gospodarowania, by byle trudności go załamały. Jest przekonany, że do młodych przyszłość należy, a „zielone światło” przed jemu rówieśnymi zapala nawet Unia Europejska, przydzielając na rozruch gospodarstwa kredyty do 40 tys. euro nawet.

Wypada w tym miejscu nadmienić, że dzięki trosce władz rejonowych i płynącym z Brukseli funduszom rolniczy wizerunek rejonu solecznickiego ostatnio korzystnie się odmienił. Coraz trudniej uświadczyć tu stojące odłogiem pola, a oko cieszy pracujący tam nowoczesny sprzęt – za ostatnie 8 lat nabyto 243 traktory, 31 kombajnów, z których znaczny odsetek – to niezwykle wydajna, będąca gwarantem jakości produkcja zachodnia. Bez wątpienia radością napawa fakt, że o ile w roku 2005 w solecznickich stronach chęć prowadzenia mniejszego lub większego gospodarstwa rolnego deklarowało 667 osób, to obecnie jest ich 1183, z których 246 nie przekroczyło 40 roku życia.

Wracając natomiast do reporterskiej relacji z przebiegu dożynek, nie sposób nie odnotować uhonorowania obok tria najlepszych tegorocznych rolników takoż tych, co to w sposób szczególny dbają w swych obejściach o piękno. Laury najokazalsze w kategorii zagród wiejskich przypadły Jolancie i Tadeuszowi Ilcewiczom z Trebuszek (starostwo podborskie), a w kategorii miejskiej – Halinie i Wiktorowi Kozłowskim z Ragożyszek (starostwo solecznickie). Werdykt komisji oceniającej stoiska poszczególnych gmin najkorzystniej w kolejności lokat wypadł dla Turgiel, Gierwiszek i Ejszyszek, natomiast za najładniejszy tegoroczny wieniec dożynkowy uznano ten uwity w starostwie jaszuńskim, a dwa dalsze miejsca przyznano gminom Poszki i Koleśniki.

Świętu Plonów, w myśl porzekadła „gdzie jest chleb, musi być pieśń” towarzyszył rozległy program koncertowy. Własny kunszt śpiewaczy bądź taneczny zaprezentowały zespoły „Turgielanka” i „Solczanie”, młodzież akademicka Uniwersytetu Wileńskiego, kapela z Nowoszyszek (Suwalszczyzna, Polska), grająca m. in. na tak egzotycznych dziś cymbałach.

Artystycznym magnesem szczególnym stał się natomiast występ gościnny polskiego piosenkarza i satyryka Andrzeja Rosiewicza, znanego m. in. z przebojów o chłopcach-radarowcach oraz o polskich dziewczynach, co to mają najwięcej witaminy. Istnym muzycznym deserem był natomiast koncert legendarnego zespołu „Piesniary”, założonego i do przedwczesnego zgonu prowadzonego przez Władimira Mulawina. Obok piosenek nowych pod chóralny wtór widowni białoruscy „Skaldowie” wykonali takie megahity jak: „Białowieska Puszcza”, „Olesia”, „Wołogda” czy „Kasił Jaś kaniuszynu”.

Dożynkom w Solecznikach towarzyszyła wręcz wymarzona pogoda spod znaku babiego lata. Każdy, kto łapie się za bary z ziemią-żywicielką, gorąco by pragnął, by resztki września i październik, a może też po części listopad maksymalnie skąpało słonko, co pozwoli, by wysiłkiem rolniczych rąk pola, ogrody i sady do reszty opustoszały. Bezdeszczowa aura ma też sprzyjać orkom jesiennym i terminowemu zasianiu ozimin, stanowiącemu rękojmię przyszłorocznych plonów.

Henryk Mażul

Fot. autor

Wstecz