Polski Uniwersytet Trzeciego Wieku w Wilnie liczy 20 lat!

Uczelnia młodych duchem

Zawarta w przysłowiu mądrość uczy, że nie wszystko jest złotem, co się świeci. A skoro tak, to dalece nie każde novum, które serwuje bałwochwalczo nieraz postrzegana europejska cywilizacja zachodnia, wypada bezkrytycznie przyjmować, godząc się np. z jednopłciowymi „rodzinami”, eutanazją lub paradami gejów. Jeśli są jednak wartości rodem stamtąd, przed którymi wypada poczynić dziękczynny ukłon w pas, to bez wątpienia do takowych należy pomysł z poczęciem Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Innymi słowy, czegoś, co ma zapewnić ubogaconą w treści starość tym, kto mimo osiągnięcia wieku emerytalnego wcale nie zamierza kapitulować, choć brzemię lat coraz bardziej ciąży na karku.

Początki akademickiego ruchu seniorów sięgają roku 1972. Wtedy to bowiem profesor Uniwersytetu w Tuluzie Pierre Vellas skrzyknął spotkanie 40 leciwych osób, by wysondować, czego oczekują od uczelni, jaka rodziła się w jego zamyśle. Ponieważ zamysł ten trafił na wyraźnie podatny grunt, już w następnym 1973 roku we Francji zaistniał pierwszy na świecie Uniwersytet Trzeciego Wieku. Stamtąd przez Belgię nowe wiatry rychło dotarły też do Polski, gdzie w roku 1975 srebrnowłosi studenci powołali do życia takąż „alma mater”.

Całych bez mała lat 20 musiało minąć, nim „edukacja na starość” znalazła też zwolenników na Litwie. Możemy być dumni, że jej prekursorami u schyłku 1994 roku stała się grupa zamieszkałych w Wilnie rodaków, zakładając tu „kamień węgielny” pod Polski Uniwersytet Trzeciego Wieku, w czym aktywność szczególną zdradzał doc. dr Ryszard Kuźmo, komu właśnie „vox populi” powierzył tekę rektora.

Początki nie należały do łatwych. Nie brakło takich, kto traktował to poczynanie jako fiu-bździu w głowach babć i dziadków, kwitując je ironicznymi docinkami. Pierwsze zajęcia prowadzili tu i tam: w lokalu stołecznego zarządu Związku Polaków na Litwie albo w szkole na Lipówce, w ciasnych i nierzadko nie ogrzewanych pomieszczeniach. Słońce na ich podwórzu tak naprawdę zaświeciło dopiero po oddaniu do użytku w roku 2001 Domu Kultury Polskiej w Wilnie, gdzie mogli na dobre się zakotwiczyć, otrzymując na siedzibę gabinet nr 204. Obecnie o tym bezdomnym okresie wspominają z dobrodusznym uśmiechem, będąc zdania, że korzystnie wpłynął on na hart ducha i stanowił ważne spoiwo ich wspólnoty bratnich dusz.

Tę wspólnotę cechuje nierzadko młodzieńcza wręcz ciekawość świata, z czym nieodłącznie się sprzęga uzupełnianie własnego bagażu wiedzy, ciągoty ku zwiedzaniu miejsc i zabytków, które dotychczas widziało się jedynie na fotografiach albo ekranie telewizorów. By owej ciekawości uczynić zadość, regularnie organizowane są wykłady z historii, filozofii, ekologii, prawa, chemii, architektury, religioznawstwa, ekonomiki i innych dziedzin. Osobną płaszczyznę edukacji stanowi zgłębianie tajników gerontologii, geriatrii, zdrowego odżywiania się i profilaktyki chorób, pomocne w podążaniu w długowieczność.

Gubią się studenci o przyprószonych siwizną włosach w policzeniu, ile tych wykładów w wykonaniu znanych naukowców z Litwy, Polski, Anglii i innych krajów, wliczając nawet Stany Zjednoczone Ameryki, zaliczyli za dwie dekady istnienia Uniwersytetu spod znaku Trzeciego Wieku. A podobny kłopot trapi ich takoż przy wyliczance, gdzie byli i co zwiedzali, gdyż poznawcze trasy wiodły naprawdę w różnych kierunkach, wybiegając nawet poza granice Litwy. W pierwszą kolej – do Polski, której mapa z oznakowanymi kółkami miejscami, dokąd dotąd dotarli, może naprawdę imponować. Rok ubiegły w tych zagranicznych wojażach był znamienny szczególnie, gdyż liczną grupą odwiedzili Szwecję i Danię.

Wypada odnotować, że udając się do Macierzy bynajmniej nie jadą w nieznane. Mają tam bowiem wypróbowanych przyjaciół, zrzeszonych w Uniwersytetach Trzeciego Wieku w Suwałkach, Radomiu, Słupsku, Warszawie, Bydgoszczy, Gdańsku, Swarzędzu, Ustce, Olsztynie. Te przyjaźnie wydatnie cementują umowy o współpracy naprawdę w liczbie mnogiej: jak z szeregiem pokrewnych im placówek, tak też z placówkami naukowymi z prawdziwego zdarzenia, czego przykładem niech posłuży ta zawarta z Uniwersytetem Technologiczno-Przyrodniczym im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich w Bydgoszczy. Owocująca zresztą w obu kierunkach, jako że tamtejsi studenci wydziału wzornictwa mieli kilka wystaw w Wilnie, a nasi brali czynny udział w wykładach w grodzie nad rzeką Brdą.

Że pojęcie „trzeci wiek” nosi zbiorowe znamię, a przez to jest zróżnicowane pod względem przeżytych lat, niezbicie też dowodzą metryki poszczególnych członków pomyślanej dla seniorów wileńskiej uczelni. Z aktualnej liczby ich ponad 40 zdecydowanie przeważają ci w wieku 60-70 lat, stanowiący aż 57 proc. ogółu. W przypadku 33 proc. „liczniki” biją między 70 a 80 rokiem życia, 6 proc. studentów nie przekroczyło „sześćdziesiątki”, a 4 proc. dźwiga na karku już ponad osiem krzyżyków.

Zważywszy powyższe, trudno oczekiwać, by aktywność każdego z leciwych studentów była zbieżna. Ponadto miała prawo maleć, gdyż niejeden zrósł się z uczelnią na szmat czasu, siłą rzeczy starzejąc, a nierzadko też odchodząc w zaświaty. Za 20 lat istnienia Uniwersytetu ta spowita kirem statystyka dotyczy około 40 osób. Niczym wielką rodziną odprowadzali je w ostatnią drogę z należnymi honorami i ze stoickim: „Co was spotkało, nas też nie ominie”, a po czym na przekór wszechobecnemu zapomnieniu ofiarowywali zmarłym pamięć i modlitwę.

W ten to sposób oddano należny hołd znanej wileńskiej fotoreporter Bronisławie Kondratowicz, domorosłej poetce Jolancie Tumel, honorowemu wiceprezesowi PUTW Wacławowi Bieleninikowi, tryskającym za życia energią Marii Łukojć i Stanisławie Zawadzkiej. Znakiem pamięci o odeszłych do Pana są też odwiedziny wileńskich nekropolii w okresie poprzedzającym Dzień Zaduszny, połączone z porządkowanie grobów, składaniem kwiatów i zapalaniem zniczy.

Świadomi wartkiego potoku życia pragną kierowani przez Ryszarda Kuźmę srebrnowłosi studenci zostawić potomnym bardziej trwały przekaz tego, czego wypadło im doświadczyć w burzliwych czasach drugiej wojny światowej lub późniejszych zgotowanych przez sowieckie NKWD wywózek „na białe niedźwiedzie”. Przed kilkunastoma laty wydana została książka „Koleje losu słuchaczy PUTW”, a niebawem ma się ukazać drukiem kolejna o nie mniej wymownym tytule „Wilnianie – bohaterami swojego życia”.

Gwoli ścisłości będzie to już czwarta edycja w ich uniwersyteckim dorobku, jako że wyżej wymienione uzupełnia zbiór twórczości słuchaczy pt. „Impresje poetyckie” oraz pozycja „Nauka – to potęgi klucz”, potwierdzająca ponadczasową potrzebę zdobywania wiedzy. Godne odnotowania jest, że wewnętrzny księgozbiór uczelni jakże wymownie kompletuje ponad 20 opasłych tomów „Kronik”, które w opisach i zdjęciach skrupulatnie odnotowują wszystko, czym dotychczas żył dwudziestoletni jubilat. Przez wiele lat sercem i duszą czuwała nad tym Irena Rymszonek, a schedę po niej przejęła Helena Paszuk.

Wymownym znakiem aktywności działającej społecznie placówki naukowej, szczęśliwie przypisanej Domowi Kultury Polskiej w Wilnie, są organizowane w jego progach wystawy tematyczne, czego przykładem niech służą: „Zdrowo, smacznie, tanio”, „Moje hobby” albo „Pamiątki rodzinne”. Ta ostatnia w swej istocie wyraźnie odwołuje się ku pokoleniu młodemu i wręcz nakazuje, by z pietyzmem zechciało ono pochylić się nad wszystkim, co wiedzie rodowód z dziada pradziada i utożsamia się z domowymi relikwiami. Bo im – wychowanym nieraz na etosie Marszałka Józefa Piłsudskiego i II Rzeczypospolitej – bardzo ważne jest zaszczepić w tych, kto wiekowo za wnuki bądź prawnuki uchodzi, głębokie poczucie przynależności narodowej, szacunku do mowy ojczystej i tradycji.

Dziś mają sobie za złe, że zbyt długo tym tradycjom kulturowym hołdowali w sposób raczej bierny: zasiadając na widowni przy przeróżnych koncertach, spektaklach, okazyjnych imprezach. Aż parę lat temu, wziąwszy mocno na ambit, zdecydowali w swoim gronie powołać do życia zespół śpiewaczy. Ponieważ dla chcącego z reguły nic trudnego, takowy – opatrzony nazwą „Tęcza” – rychło zaistniał, biorąc na swój warsztat jak pieśni z naszej przebogatej ludowej skarbnicy, tak też utwory gęsto przetkane miłością do Wilna i Wileńszczyzny. Występy „pod batutą” Lucji Dubickiej oraz przy akordeonowym akompaniamencie Czesława Tomaszewicza dodały im otuchy i chęci na tyle, że zdecydowali poszerzyć repertuar – wesprzeć chóralne popisy polonezem lub trojakiem, będąc cierpliwie wtajemniczanymi w taneczne pas przez koleżankę ze studenckiej ławy – Ludwikę Lisowską.

Owe „sam gram, sam śpiewam i tańcuję” wyraźnie dodało kolorytu spotkaniom towarzyskim, kiedy gromadzą się przy wspólnym stole, by przełamać się opłatkiem, podzielić się wielkanocnym jajkiem, pozdrowić jubilatów albo obchodzących okrągłe rocznice wspólnego pożycia małżeńskiego (czego przykładem – świętowane swego czasu diamentowe gody Jadwigi i Edmunda Jacewiczów albo złote wesela Leonardy i Jana Lewickich czy też Stefanii i Ryszarda Kuźmów). Bo każde takie spotkanie stanowi doskonałą okazję, by jeszcze bardziej przeniknąć się we wspólnocie, poczuć, że jest obok ktoś, przed kim nie ma potrzeby się krępować powodowanymi sklerozą lukami w pamięci albo coraz bardziej skrzypiącym zdrowiem. A przy okazji poobcować, pogadać o tym i tamtym, podzielić się informacją o sprawach bieżących. W kontekście znacznie szerszym niż li tylko sąsiedzkie kum z kumą, gdyż dotyczącym tego, czym żyje społeczność polska na Litwie. Takich chociażby – dajmy na to – wyborów, w których mogą świecić przykładem frekwencji. Bo przyklasku godne, iż mimo coraz bardziej ciążącego balastu lat, bardzo, ale to bardzo ich obchodzi, co z nami-rodakami będzie jutro i pojutrze.

Odbyte w dniu 25 stycznia 2015 spotkanie Polskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Wilnie, które jak zawsze gościnnie przyjęła sala stołecznego Domu Kultury Polskiej, miało jednak wydźwięk szczególny, gdyż stanowiło uroczystość z okazji jego 20-lecia. Nadarzał się więc powód nie lada do spojrzenia wstecz, oceny dokonań, podziękowań, uhonorowania tych, kto słowem i czynem niestrudzenie kształtuje wizerunek tej niezwykłej uczelni.

A – przyznać trzeba – miał czym się pochwalić rektor Ryszard Kuźmo, wygłaszając coś na wzór referatu sprawozdawczego. Któremu obok gremialnie przybyłych członków PUTW przysłuchiwali się też liczni goście, a wśród nich m. in.: kierownik wydziału konsularnego Ambasady RP w Wilnie Stanisław Cygnarowski, poseł na Sejm RL i prezes Polskiej Macierzy Szkolnej na Litwie Józef Kwiatkowski, dyrektor Wileńskiego Hospicjum im. bł. Michała Sopoćki s. Michaela Rak, prezes Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą Alicja Klimaszewska, prezes Polskiej Sekcji Wileńskiej Wspólnoty Więźniów Politycznych i Zesłańców Janina Gieczewska, prezes Centrum Kultury Polskiej na Litwie im St. Moniuszki Apolonia Skakowska, prezes Stowarzyszenia Polaków Prawników Litwy Grzegorz Sakson, dyrektor Domu Kultury Polskiej w Wilnie Artur Ludkowski, prezes Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Solecznikach Antoni Jankowski z małżonką Danutą, prezesujący Twórczemu Stowarzyszeniu Polskich Plastyków na Litwie „Elipsa” malarz Władysław Ławrynowicz, poeci Aleksander Śnieżko i Aleksander Sokołowski, rodacy ze Słupska i Gdańska.

Zaproszeni, jak można było przypuścić, nie omieszkali też skierować do zbiorowego jubilata pozdrowień, okraszając je życzeniami, aby każdemu z osobna i wszystkim razem „nie zabrakło chęci przemieniania szarej codzienności w codzienność twórczą” albo, by „drogą młodzież z Uniwersytetu Trzeciego Wieku” nigdy nie opuszczały śmiałe marzenia, przekuwane następnie w czyny. Do wieńca tych życzeń Aleksander Śnieżko wplótł nawet specjalnie napisane okazyjne strofy poetyckie.

Na część artystyczną uroczystości złożyły się natomiast wiersze (również te własnego autorstwa), recytowane przez leciwych studentów i – rzecz jasna – występy „Tęczy”. W części śpiewaczej dzieliła ona po części brawa z zaprzyjaźnionym zespołem „Ale Babki” z Niemieża. Z kolei w tanecznej – w polonezie, trojaku oraz w ognistym popisie „Cyganek” – cały splendor w pełni zasłużenie spłynął na zwolenniczki i zwolenników Terpsychory z grona słuchaczy PUTW w Wilnie.

Jego kierownictwo podjęło decyzję o wyróżnieniu najbardziej aktywnych członków dyplomami uznania. Zaszczytu ich otrzymania dostąpili: Irena Kratkowska, Lucja Dubicka, Maria Rondomańska, Lucyna Żawnieryk, Melania Aleksiuk, Helena Paszuk, Leonarda i Jan Lewiccy, Ludwika Lisowska, Wanda Mazolewska, Filomena Krugiškienė, Janina Ozorowska oraz małżeństwo Stefanii i Ryszarda Kuźmów. A każdy, wychodząc przed scenę, mimowolnie się prostował. Wierny obranemu modelowi bytowania, w którym aktywność wyraźnie triumfuje nad biernością. Czego zresztą poglądowo dowodziła zorganizowana w holu Domu Kultury Polskiej wedle zamysłu wicerektor PUTW Stefanii Kuźmo wystawa, gdzie na 30 planszach niczym w lustrze przeglądał się dorobek dwóch minionych dekad.

„Starości, ty nad poziomy wylatuj” – chciałoby się sparafrazować nakaz Wieszcza w nawiązaniu do działalności każdego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Wieku na pewno podatnego do biologicznego uwiądu ciała, czemu jednak jakże skutecznie może przeciwdziałać niespokojny duch. Nie godzący się, by jego właściciele zaczęli liczyć nudy na pudy, pogrążali się w chandrę albo inne utrapienia psychiczne. Jeśli natomiast te niespokojne duchy zespolić w działaniu, tzw. jesień życia wcale niekoniecznie musi się utożsamiać z listopadową szarugą. Czego też życzyć wypada wszystkim aktualnym oraz przyszłym siwowłosym słuchaczom wileńskiej uczelni.

Henryk Mażul

Fot. autor i archiwum

Wstecz