Podwójny jubileusz ks. prałata Wojciecha Górlickiego

„Narzędzie w rękach Boga”

„Zapamiętajcie, że kapłanem jest się po to, aby ludzie wiedzieli, jak mocno Bóg ich kocha” – tę definicję kapłaństwa ks. prałat Wojciech Górlicki usłyszał przed laty w seminarium od jednego z wykładowców. Pozostaje jej wierny w każdym calu kapłańskiej drogi… Oddany duszpasterz, świetny kaznodzieja, organizator życia parafialnego, budowniczy kościoła w Kowalczukach i Nowej Wilejce obchodził ostatnio podwójny jubileusz – 25-lecie kapłaństwa i 50. rocznicę urodzin.

Podwójny jubileusz księdza prałata stał się okazją do szczególnego podziękowania, przede wszystkim Stwórcy za dar powołania, rodzicom – za dar życia, braciom w kapłaństwie – za współpracę. Jubileuszowa uroczystość odbyła się w dniu urodzin księdza jubilata – 5 czerwca – w kościele pw. Matki Bożej Królowej Pokoju w Nowej Wilejce, gdzie obecnie pełni posługę.

Wszystko się zaczęło w Szydłowcu

Rodzinna parafia księdza Wojciecha – to Szydłowiec, podzielona z upływem czasu na dwie: Szydłowiec i Szydłówek. A zaczęło się wszystko, jak podkreśla jubilat, w katolickiej rodzinie, w której rodzice – Irena i Andrzej Górliccy – troszczyli się o życie duchowe i religijne. Większość obowiązków spadło przede wszystkim na mamę, bo tato zmarł, gdy Wojciech miał 9 lat. I to mama zadbała, aby w rodzinie był codzienny pacierz i niedzielna Msza św. Ta pierwsza lekcja religii w rodzinnym domu została zakorzeniona na zawsze. Być może miała wpływ, że jako młody uczeń szkoły podstawowej został ministrantem i związał się z życiem parafialnym swojej miejscowości.

„Z mojej rodzinnej miejscowości pochodzi pewien kapłan – Wacław Depo, obecny metropolita częstochowski, który będąc kilka lat starszy ode mnie, już jako ksiądz, zabierał mnie z sobą na różne wyjazdy. Kiedyś pojechałem z nim na rekolekcje do sióstr urszulanek w Pniewach. Ks. Wacław miał zaproszenie od zakonnic, aby wziąć udział w uroczystości ślubów wieczystych, poza tym miał w Pniewach sporo znajomych. Ja, jako młody ministrant, pojechałem właściwie bardziej dla towarzystwa.

A ponieważ w Pniewach nie bardzo miałem czym się zająć, słuchałem rekolekcji dla zakonnic. Prowadził je ks. Kazimierz Orzechowski, polski aktor i duszpasterz środowisk aktorskich (znany z filmu „Złotopolscy”). Właśnie podczas tych rekolekcji olśniła mnie myśl, czy aby nie zostać kapłanem. Po tym nie było już żadnego wahania. Dzisiaj nawet nie pamiętam, co głosiły konferencje podczas rekolekcji. Fakt, że skoro były dla sióstr zakonnych przed ślubami wieczystymi, to dotyczyły powołania. Wiedziałem wtedy, że Bóg powołuje mnie na drogę kapłaństwa” – o wyborze kapłańskiej drogi życiowej opowiada ks. Wojciech.

Seminarium

Seminarium – to najważniejszy okres w życiu kapłana. Czas formacji, ukierunkowania młodych chłopców, kształtowanie się osobowości. Studia rozpoczął w seminarium w Sandomierzu, gdzie uczył się przez pięć lat. Był to czas, gdy w nowo powstałej diecezji radomskiej seminarium dopiero się budowało. Ostatni rok klerycy kończyli już w Radomiu.

„Seminarium jawi się jako piękny czas – lata studenckie są zawsze najpiękniejsze. Mieliśmy profesorów, świetnych znawców dziedziny, którą wykładali – bibliści, teolodzy, filozofowie, prawnicy. Oprócz tego byli to dobrzy wychowawcy, prawdziwe autorytety” – wspomina jubilat.

Kapłani z lat studenckich, jak też ci, z którymi współpracował, wywarli wpływ na jego kapłańską postawę. O ks. abp. Wacławie Depo mówi, że jest „mentorem mego kapłaństwa”. Święceń kapłańskich w radomskiej katedrze udzielił ks. bp Edward Materski – wielki autorytet, wyjątkowy człowiek o wielkiej mądrości. Proboszczowie w parafiach – najpierw z rodzinnej miejscowości – do dzisiaj tam pracuje ks. Krzysztof Śliwak, który tworzył rodzinną parafię w Szydłówku.

Pierwsza parafia – to jak pierwsza miłość

Z uśmiechem ks. Wojciech tłumaczy, że pierwszej parafii nigdy się nie zapomina. Była nią nowo powstała w Ostrowcu Świętokrzyskim. Warunki pracy – dość specyficzne: dopiero rozpoczęta budowa kościoła, Msze św. odprawiano w prowizorycznej kaplicy, a plebania mieściła się w bloku.

„Gdyśmy kończyli seminarium, w episkopacie Polski istniał plan, aby z każdej diecezji wysłać kilku kapłanów do pracy za wschodnią granicę. Wtedy byliśmy już diakonami i ks. bp Materski spytał, czy ktoś z nas nie chciałby wyjechać. Zgłosiłem się… Natomiast, gdy otrzymaliśmy święcenia, jakoś nie było o tym mowy. Po roku znowu wrócono do sprawy i biskup mnie spytał, czy pojechałbym. Wtedy to już tak bardzo nie chciałem opuszczać mojej pierwszej parafii, ale nie wypadało odmówić biskupowi, kiedy wcześniej się obiecało” – o historii wyjazdu do pracy duszpasterskiej poza Polskę opowiada ks. Wojciech, podkreślając, że nigdy tej decyzji nie żałował.

Duszpasterz i budowniczy

Na Litwie najpierw były Ejszyszki, potem – Szumsk, obecnie – Nowa Wilejka. Tak się składa, że od początku drogi kapłańskiej towarzyszy księdzu Wojciechowi budowa: najpierw kończył seminarium, które się budowało, prymicje też były w kościele parafialnym, jaki dopiero powstawał, i pierwsza parafia – to też budowa. Na Litwie dwie ostatnie parafie, gdzie pracuje jako proboszcz – to także budowa.

Jubilat podkreśla, że kapłan powinien robić to, co jest do zrobienia, co Bóg stawia na drodze. Parafianie natomiast cenią swego kapłana za jego oddanie i zorganizowanie duszpasterstwa: spotkania z dziećmi i młodzieżą, z rodzinami, grupy ministrantów i scholi, organizowanie pielgrzymek.

„Myślę, że przy sprawach materialnych, o co proboszcz powinien się troszczyć, a co pochłania czas, siły i energię, nie należy zapominać o kwestii duchowej. Nie wolno zaniedbać duszpasterstwa, bo ono jest najważniejsze, wszystko inne – to dodatek. Oczywiście, dodatek ważny, bo parafia powinna też funkcjonować w jakimś materialnym wymiarze, aczkolwiek bardzo istotne, aby sprawy materialne nie zepsuły życia duszpasterskiego” – dzieli się swoimi spostrzeżeniami kapłan.

Iść i głosić

„Dzisiaj, po doświadczeniu 25 lat kapłaństwa, wiem, że powołanie jest czymś, co się ma od początku. Istnieje tylko kwestia czasu, kiedy człowiek je rozpozna, odczyta i w jaki sposób odpowie na nie. Bóg powołuje nas już od poczęcia, stąd zadaniem człowieka jest rozpoznanie powołania. Im jestem starszy, tym bardziej sobie uświadamiam, że to, co możemy dać innym, wcześniej ktoś w nas wypracowuje i kształtuje. Takim środowiskiem, które najbardziej nas wypełnia, jest przede wszystkim dom rodzinny. To w rodzinie otrzymałem fundamenty wiary” – tłumaczy ks. Wojciech.

Jubileusz ks. Wojciecha zgromadził wielu kapłanów – zarówno najbliższych współpracowników z dekanatu, jak też księży z innych miejscowości archidiecezji wileńskiej. Przybyli ponadto kapłani z Polski, z Białorusi i Watykanu. Mszy św. przewodniczyli biskupi – abp Gintaras Grušas, metropolita wileński i sufragan ks. bp Arūnas Poniškaitis. Po modlitwie z pozdrowieniami kapłanowi ustawiła się długa kolejka, bowiem zarówno parafianie, jak i goście nie skąpili wielu ciepłych słów wdzięczności za jego pracę i oddanie.

Na uroczystości obecni byli też najbliżsi z rodziny – brat z bratową oraz mama. To pod jej adresem padło też wiele ciepłych słów wdzięczności od wszystkich, którzy tego dnia składali jubilatowi życzenia.

„Słowa wdzięczności należą się rodzicom ks. Wojciecha za to, że odpowiedzieli na Boże powołanie do małżeństwa. Nie bali się wziąć na siebie odpowiedzialność za nową rodzinę, w której zrodziło się powołanie kapłańskie ks. Wojciecha” – powiedział na zakończenie Eucharystii abp Gintaras Grušas, dziękując zarówno jubilatowi, jak jego bliskim za żywe świadectwo wiary.

„Jesteśmy narzędziami w rękach Boga. Czy jesteśmy młodsi, czy starsi, naszym powołaniem jest iść i głosić, prowadzić lud, dopóki starczy sił” – mówił podczas homilii ksiądz jubilat.

Teresa Worobiej

Fot. autorka

Wstecz