Czy obronimy dzieci przed... rodzicami?

drukuj
Janina Lisiewicz, 28.02.2017

Na Litwie w końcu stycznia wskutek okrutnego pobicia zmarło czteroletnie dziecko. Medykom, pomimo wielkich starań, nie udało się je uratować. Stało się to równo po upływie roku, odkąd krajem wstrząsnęła tragedia, jaka się wydarzyła w jednej ze wsi w rejonie kowieńskim, kiedy "ojciec" wrzucił do studni dwójkę swoich małoletnich dzieci. Wtedy, wydawało się, że cały kraj na czele z panią prezydent wykazywał swoje oburzenie zezwierzęceniem rodzica; analizowano pracę służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo dzieci i obiecywano, że już nigdy więcej...

Niestety, w ciągu minionego roku zdarzył się niejeden wypadek agresji wobec dzieci – mniej lub bardziej okrutny i brzemienny w skutki, dowodzący istnienia braków w systemie ochrony praw dziecka. Jednak odpowiednie resorty nie poczyniły żadnych kardynalnych kroków, by usprawnić funkcjonowanie systemu. Aż doszło do kolejnej tragedii, kiedy pogotowie zastało w domu faktycznie już martwe dziecko, skatowane przez matkę i ojczyma. Lekarze okazali się bezsilni...
Dochodzenie wykazało niejednokrotne bicie małego chłopczyka. Jeszcze w listopadzie zeszłego roku wychowawczyni w przedszkolu zauważyła, że dziecko jest zdenerwowane i płacze, znalazła też guz na jego główce i po uporczywym wypytywaniu usłyszała odpowiedź, że bił go ojczym. Wychowawczyni zwróciła się do kierowniczki przedszkola, ta – do służby opieki nad dziećmi, ta z kolei – do policji. Niestety, mundurowi nie wszczęli dochodzenia, bowiem podczas przesłuchania chłopczyka w obecności matki, dziecko nie potwierdziło faktu bicia. Przyjęto wersję rodzicielki, że dziecko doznało obrażeń podczas upadku… 
Służba ochrony praw dziecka nie dostała też informacji od policji, że ojczym chłopczyka był już karany za przemoc i posiadanie narkotyków oraz znajdował się pod jej kuratelą, bowiem był zwolniony z odbywania wyroku warunkowo. Właśnie ta informacja mogła posłużyć jako dowód, że słowa dziecka o pobiciu są prawdziwe. Ale nie dotarła na czas, na czas nie zostały też przekazane dokumenty o sytuacji w rodzinie do pracowników socjalnych, by ją zbadali. Aż dziecko zostało pobite po raz kolejny i "rodzice" sami wywołali pogotowie, kiedy nie dawało oznak życia. Podobno na skutek "wychowania" ojczyma i matki, kiedy czterolatek nie potrafił wyraźnie nazwać liczb, których był uczony.
Jak mówił po tragedii kierownik szpitala dziecięcego w zespole klinik kowieńskich Rimantas Kėvalas, praktycznie nie ma tygodnia, by nie trafiały do nich dzieci z oznakami bicia, stosowanej przemocy... Wnioski lekarzy często nie spotykają jednak zrozumienia w organach praworządności, które uznają, że nie ma podstaw do wszczęcia dochodzenia wobec rodziców. Profesor zaakcentował straszny fakt: ludzie rodzą dzieci, dostają na nie zapomogi, z których żyją. Kalecząc dzieci podczas stosowania przemocy, dostają jeszcze większe zapomogi na niepełnosprawne i… dalej żyją na koszt dziecka. Państwo w ten sposób niejako wspiera proceder znęcania się nad małymi obywatelami. Lekarz podkreślił jeszcze jeden okrutny aspekt: wyleczone od skutków przemocy dziecko są zmuszeni oddać na powrót tym, kto je skrzywdził. 
Od roku mamy na Litwie akcję zamykania (często pokazowe) domów dziecka. Od 1 stycznia br. dziecko w wieku do trzech lat tylko w wyjątkowych przypadkach może trafić do domu małego dziecka. Powstaje pytanie: gdzie ma być dla niego bezpieczna przystań? W rodzinach zastępczych – odpowiadają decydenci. Ale takowych jest totalny brak: są liczone w całym kraju na dziesiątki (!). Pozostaje więc "rodzina", która w założeniu ma być najlepszym pod słońcem miejscem dla dziecka. Owszem, jest, o ile "rodzice" nie utracili cech ludzkich.
Przed paru laty na Litwie bardzo głośno było o sprawach wszczętych w obronie dzieci, zabieranych przez  Norweską Państwową Służbę Ochrony Dzieci od rodziców – emigrantów z Litwy. Były pikiety, petycje do ministra spraw zagranicznych. Oskarżano norweską służbę, że specjalnie zabiera dzieci litewskie, by oddać je norweskim rodzinom. 
W Norwegii natychmiastową reakcję na najmniejsze sygnały o dziejącej się krzywdzie dziecku spowodował wypadek sprzed 10 lat, kiedy przez rodziców został na śmierć pobity kilkuletni chłopczyk. Stał się on symbolem walki o bezpieczeństwo dzieci. Wtedy Norwedzy powiedzieli "nie" przemocy wobec dzieci, niezaspokajaniu ich elementarnych potrzeb. Powiedzieli i bardzo skrupulatnie pilnują egzekwowania swego postanowienia. W Norwegii dziecko natychmiast jest izolowane od podejrzanych osób i dopiero potem prowadzi się dochodzenie. 
Na Litwie – inaczej. Jak oznajmił główny komisarz policji, dochodzenie może trwać kilka miesięcy czy nawet pół roku, a dziecko w tym czasie przebywa w niebezpiecznym otoczeniu. Resort apelował do władzy ustawodawczej, by została przyjęta ustawa o konieczności zbadania takich spraw w ciągu 48 godzin. Niestety, takiej ustawie nie potaknięto i policja z własnej inicjatywy w tym terminie rozstrzyga 30 proc. spraw. Dobrze, że to robi, ale dlaczego 30 proc., a nie, dajmy na to, 50? Jak wynikało z komentarza komisarza, nie pozwalają na to warunki pracy, ustalony tryb prowadzenia dochodzenia. 
Komisarz Linas Pernavas, podczas badania sprawy śmierci czterolatka, poruszył, między innymi, jeszcze jedną ważną kwestię. Przyjeżdżając na pilne wezwanie na skutek przemocy w rodzinie, policjanci nie mają prawa zabierać dzieci. A jednak to czynią i mają problem, gdzie te dzieci umieścić. Wieczorem i w nocy służba ochrony praw dziecka nie pracuje! Tak samo – pracownicy socjalni, psycholodzy. A z pewnością przedstawiciele tych resortów powinni by pełnić całodobowy dyżur. Ale, jak się okazało podczas rozmów na podjętych po tragedii naradach, zaledwie 4 samorządy (z 60!) mają do dyspozycji psychologów na etatach, są oni też zatrudnieni zaledwie w 5 sądach okręgowych. Czyż można zatem się dziwić, że dziecka nie przesłuchano według przewidzianych procedur: w odpowiednim pomieszczeniu (te urządzane są za unijne pieniądze) i w obecności psychologa.
Śmierć czteroletniego Mantasa wywołała falę nacisku na Sejm, by wreszcie zostały przezeń przyjęte poprawki do ustawy o ochronie praw dzieci, zabraniające stosowania kar cielesnych i wszelkiego rodzaju przemocy oraz uznanie braku doglądu za wykroczenie. Sejm na jesiennej sesji nie przyjął tej ustawy, motywując to tym, że należy ściśle określić, co to jest przemoc (nie bacząc na to, że już zostało to zrobione w międzynarodowych dokumentach, które Litwa ratyfikowała). 
Musimy przyznać fakt, że trudno mówić o zabezpieczeniu odpowiednich warunków i potrzeb dziecka, kiedy ćwierć społeczeństwa żyje na skraju ubóstwa, a 10 tysięcy rodzin jest pod opieką służb socjalnych. Za okres ćwierćwiecza niepodległości wyrosło nowe pokolenie "rodziców", które dorastało w asocjalnych rodzinach, w których brak pracy, życie z zapomóg, pijaństwo stało się faktycznie normą. A w ślad za nimi przyszła przemoc fizyczna i psychologiczna. To właśnie to pokolenie młodych dziś "wychowuje" swoje dzieci, na które otrzymuje zasiłki od państwa.
Po śmierci czteroletniego dziecka w pośpiechu zwołano narady u przewodniczącego Sejmu, w komisjach ds. prewencji przemocy, prokuraturze generalnej, służbach ochrony praw dziecka. Postanowiono wnioskować, by służba ochrony praw dziecka została oddzielona od samorządów i bezpośrednio była podporządkowana ministerstwu lub rządowi. Za przyczynę tragedii wstępnie (dochodzenie trwa) uznano brak należytego komunikowania pomiędzy służbami, dostępu do informacji oraz chyba najważniejsze – znieczulicę, brak wrażliwości, formalne podejście do pełnienia obowiązków. 
Od 1 stycznia działa zasada, że jeden pracownik socjalny ma się opiekować 10 rodzinami wymagającymi kontroli. W wielu samorządach przyjęto nowych pracowników, ale też są i takie przypadki, kiedy zaczęto skreślać rodziny z listy "niepomyślnych", by zmniejszyć w ten sposób obciążenie pracowników. W obliczu tych faktów rodzi się przekonanie, że tylko kardynalne zmiany systemu mogą coś w tej dziedzinie zmienić.
Sejm RL zebrał się 14 lutego na nadzwyczajną sesję dla podjęcia odpowiednich aktów ustawodawczych, gwarantujących prawo dzieci do bezpiecznego dzieciństwa. Podczas obrad znowelizowano ustawę o ochronie praw dziecka. Wprowadzono do niej zapisy o zakazie stosowania wszystkich form przemocy (fizycznej, psychologicznej, seksualnej), włączając kary cielesne oraz odpowiedzialność za brak doglądu. Ustawa stanowi również, że rodzina i osoby uprawnione do reprezentowania interesów dziecka oraz państwo, mają zapewnić ochronę jego praw. 
Za wprowadzeniem tych zmian Sejm głosował jednogłośnie. Wielka szkoda, że do tej jedności i determinacji potrzebna była śmierć dziecka – czteroletniego Mantasa z Kiejdan. Minister opieki socjalnej i pracy nazwał tę ustawę jego imieniem...
Nie wpadajmy jednak w zbytnią euforię. Jest to zaledwie pierwszy krok na drodze do uzdrowienia społeczeństwa i ochrony jego najmłodszych przedstawicieli. Najdoskonalsza ustawa nie zapewni dzieciom bezpieczeństwa, o ile nie będzie wcielana konsekwentnie w życie, wykonywana w każdym punkcie i okolicznościach. Do tego potrzebni są odpowiedni ludzie – zdeterminowani, zmotywowani specjaliści, potrafiący na czas rozpoznać zagrożenie i zastosować odpowiednie środki zaradcze. 
Na Litwie jest 10 tysięcy rodzin objętych nadzorem pracowników socjalnych. Jak zaznaczył w dniu przyjęcia znowelizowanej ustawy prokurator generalny, co roku od różnych form karygodnych czynów cierpi 2,8 tys. nieletnich. Z tej liczby tysiąc doznaje przemocy od rodziców, ojczymów, opiekunów. W ciągu pięciu lat w najbliższym otoczeniu zabitych zostało 6 nieletnich i 15 noworodków, około 900 niepełnoletnich co roku doznaje uszczerbku na zdrowiu w wyniku przemocy. Do przesłuchania dzieci – by ocenić stopień zagrożenia i wszcząć dochodzenie – potrzebni są psycholodzy. Kilkoro (dosłownie) specjalistów pracujących na etatach w ciągu roku przesłuchało 500 dzieci, a jest potrzeba wykonania 3 tys. takich czynności. 
Na Litwie psychologów nie brakuje, aczkolwiek w odpowiednich resortach nie są przydzielane środki na opłacenie ich pracy. Sejm na nadzwyczajnej sesji poczynił pierwsze kroki w tej kwestii, ale końcowe decyzje mają zapaść podczas jego wiosennych obrad. 
Znowelizowana ustawa wejdzie w życie od 1 lipca. Mają też zacząć działać nowo utworzone mobilne ekipy specjalistów (w składzie 3 osób), które po stwierdzeniu przez odpowiednie służby zagrożenia i zabraniu dziecka z rodziny, będą miały za zadanie udzielenie wszelkiej pomocy tej rodzinie w ciągu dwóch tygodni, by rozpoczęła proces normalizowania swego życia. Tych grup ma być 13. Na całą Litwę! Trzy – w dużych miastach (Wilno, Kowno, Kłajpeda) i dziesięć – w rejonach. Jak intensywnie powinny pracować, by w ciągu tak krótkiego czasu naprawić w rodzinach to, co niszczyło je w ciągu lat. Po dwóch miesiącach ma zapaść decyzja co do dalszego losu dziecka.
Specjaliści od ochrony praw dziecka w regionach twierdzą, że terminy te są praktycznie nierealne. Bo jest tak, że np. w Kielmach na miejsce na oddziale odwykowym czeka się nawet parę miesięcy, a i leczenie nie trwa jeden dzień... Kolejny problem – brak rodzin zastępczych i totalny brak do tymczasowej opieki nad dzieckiem. 
Stojąca u progu stulecia odzyskania niepodległości Litwa, o ile chce obchodzić kolejne znamienne jubileusze, powinna nie tylko z wyolbrzymioną do groteski euforią (puszczanie białych balonów, teatralizowane przekazanie podpisów w sprawie zakazu kar cielesnych) witać przyjęcie odpowiednich ustaw, ale też bardzo odpowiedzialnie zabrać się do liczenia pieniędzy, które przeznaczy na wcielenie tych ustaw w życie. 
Dzieci czekać nie mogą, dorastają okaleczone... Ani ustawy, ani scentralizowanie systemu ochrony ich praw, a nawet cudowne rozmnożenie psychologów i wykwalifikowanych specjalistów nie pomoże rozwiązać problemu, dopóki w umyśle i sercu każdego z nas nie będzie trwałego przekonania, że dziecko nie może doznawać przemocy w żadnej formie i nie tylko dlatego, że możemy mu sprawić krzywdę w postaci fizycznej (nie zapominajmy, że Litwa notuje rekordy w samobójstwie również wśród dzieci), ale też kaleczymy jego psychikę, dajemy start nowemu pokoleniu, które przemoc będzie uważało za normę. Czas przerwać ten zamknięty krąg. 

 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Wilno po polsku

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie