"Ja wśród tych książek… żyję"

drukuj
Helena Ostrowska , 21.07.2016
Fot. Helena Ostrowska

2016 – Rokiem Bibliotek na Litwie

Bieżący rok ogłoszony został w kraju Rokiem Bibliotek, a sama pani prezydent podjęła nad nim patronat. Miałoby to służyć ożywieniu działalności bibliotek, wzrostowi poziomu czytelnictwa w społeczeństwie, przywróceniu do łask książki, która w czasach powszechnej komputeryzacji została jakby zepchnięta "na boczne tory".  

Jedynie Zrzeszenie Samorządowych Bibliotek Publicznych Litwy liczy 1 281 takich instytucji (ogółem w kraju 2 563), w których się zatrudnia 2 516 zawodowych pracowników. Biblioteki te, szczególnie wiejskie, oprócz podstawowej swej funkcji, pełnią również rolę swoistych (a częstokroć jedynych) ośrodków kultury w danej miejscowości.
Do Samorządu Rejonu Wileńskiego należą 42 biblioteki publiczne, które obsługuje 85 pracowników. Jedną z nich jest biblioteka publiczna w podwileńskich Zujunach – filia Centralnej Biblioteki Rejonowej w Rudominie, którą właśnie odwiedziłam. Nie tylko dlatego, że pod względem wyników pracy należy do czołówki wiejskich bibliotek publicznych rejonu. W roku bieżącym instytucja ta świętuje własny jubileusz: 40 lat działalności. 

Siedziba 
Biblioteka założona została w roku 1976 i rozlokowała się w nowym, dopiero oddanym do użytku budynku miejscowej władzy w Zujunach. Powitała swych pierwszych czytelników w przybytku książek, które rozgościły się na półkach ustawionych na czterdziestu metrach kwadratowych. Zresztą, nic się od tamtego czasu nie zmieniło, jeśli chodzi o pomieszczenie. Tyle tylko, że budynek, który służył tak wiele lat, słusznie domagał się już gruntownej renowacji i wreszcie, bieżącego roku, jej się doczekał.
Gmach starostwa, stojący na wzgórzu, sympatycznie się prezentuje na estetycznie zagospodarowanym przyległym terenie. Na jednych z drzwi wewnątrz budynku – skromna "urzędowa" wywieszka: biblioteka. Za drzwiami tymi natomiast – inny, wcale "nie urzędowy", świat. Świat książek, z jego niepowtarzalnym zapachem, znanym dobrze tym, których dzieciństwo wypadło na czas ubiegłego ustroju i w którym pójście do biblioteki, obcowanie z książką było nie tylko obowiązkiem uczniowskim, lecz również – miłym zajęciem pozalekcyjnym, atrakcją, rozrywką… Królestwo książek z podobną jak w moim dzieciństwie – panią bibliotekarką, od progu witającą każdego uprzejmym uśmiechem…
Pani Jadwiga Rybakowa, kierowniczka i bibliotekarka tej instytucji w jednej osobie, której niezmiennie służy bez mała lat tyle, ile ta istnieje. Porusza się wśród licznych regałów z książkami – zdaje się – "z zamkniętymi oczami", obsługując kolejnych czytelników, pomagając im wybrać odpowiednią lekturę…
W dniu moich odwiedzin miał być w bibliotece tzw. dzień sanitarny, przypadający raz na miesiąc, kiedy biblioteka dla czytelników jest zamknięta, a robi się w niej większe porządki, w pomieszczeniu i w księgozbiorze. Ale pani Jadwiga nawet w tym dniu drzwi nie zamyka od wewnątrz: a nuż coś komuś pilnie potrzeba?.. 
I prawda, co pewien czas, w toku naszej rozmowy, ktoś tu zagląda. Oto Wiera Giermanowicz, czytelniczka od lat tylu, ile istnieje ta biblioteka, emerytowana miejscowa nauczycielka, przyszła wymienić wypożyczone książki. Gdy się dowiedziała, że jestem "z gazety", zaraz mi sugeruje, by pisząc o pani Jadwidze zaznaczyć: dziś tak oddane swej pracy osoby nieczęsto się spotyka.
Kolejną czytelniczką, która tu zajrzała, była Waleria Gintautienė. Ta pani, ekonomistka z wykształcenia, przychodzi również do biblioteki na zasadzie pomocnicy i przyjaciela, bo oprócz książek do poczytania obchodzi ją żywo wystrój jej wnętrza. Niedawno, po odbytym tu remoncie, podarowała obraz. 
Uczennica miejscowej szkoły przyszła wymienić pokaźną stopkę książek, które wypożyczała dla całej rodziny. "Czy coś mam wybrać dla mamy?" – słyszę pytanie pani Jadwigi, która zna czytelnicze gusta w zasadzie wszystkich swoich abonentów. Gdy nieco zdziwiona patrzę na wymieniane tytuły, których liczba wyraźnie przekracza "przepisowych" pięć książek na jeden abonament, pani Jadwiga śpieszy wyjaśnić, że nie zawsze tu tego przestrzega. Ktoś bierze więcej, często dla wszystkich domowników. Kierowniczka zna swoich czytelników i im ufa. Owszem, zdarzało się, że komuś książka się zgubiła, ale winny tego zaraz starał się kompensować dla biblioteki "uszczerbek", przynosząc inną. 
– No i co będzie z tym dniem sanitarnym? – pytam. – Kiedy pani zrobi tu planowane porządki? 
– Przybiegnę w dniu wolnym – odpowiada. – W czasie urlopu też przychodzę, by podlać kwiatki, spojrzeć, czy nic się nie stało… Po kilku dniach już do swoich książek – jak do ludzi – tęsknię. Bo ja tu nie pracuję – śmieje się – ja wśród tych książek żyję… 
Gospodyni tego przybytku pokazuje swoje gospodarstwo. Najpierw z zadowoleniem mówi o zakończonym w roku ubiegłym remoncie pomieszczenia biblioteki, jako o wyniku wygranego, zgłoszonego przez nią projektu. Trwał, co prawda, ponad rok, ale na ten czas kierownictwo starostwa pozwoliło rozmieścić księgozbiór na piętrze budynku. Mogła więc, w razie pilniejszej potrzeby, odszukać tam niezbędną książkę. Stali czytelnicy biblioteki cierpliwie czekali, niektórzy proponowali swą pomoc, a nawet konkretnie się przyczynili, by biblioteka miała właśnie taki jak dziś wygląd. Nauczyciel i fotograf Wojciech Klimaszewski na przykład, który miał w zujuńskim ośrodku kultury własną wystawę fotograficzną, podarował powiększone odbitki swych zdjęć – piękne ujęcia miejscowej przyrody. 
Oprócz półek z książkami, przy oknach stoją stoły z czterema komputerami. Piąty – to roboczy kierowniczki: zawiera informację o abonentach, posiadanych i wypożyczonych książkach. 

Księgozbiór 
Na początku bieżącego roku zujuńska biblioteka publiczna liczyła 8 241 książek. W ciągu półrocza liczba ta wzrosła o ponad 250 tytułów. Czwartą część księgozbioru stanowią książki w języku polskim. Pozostałe – w językach litewskim (tych jest najwięcej), rosyjskim, angielskim. Tematycznie większość stanowi literatura piękna różnych narodów, w oryginale oraz w przekładach rosyjskim i litewskim. 
– Cieszę się, że ostatnio sporo otrzymaliśmy książek polskich – mówi pani Jadwiga. – Nie tylko z uczniowskiej literatury tzw. programowej, lecz też nowe wydania o tematyce przygodowej, podróżniczej. 
Literatura specjalistyczna, naukowa – filozofia, psychologia, medycyna, historia, sztuka – stanowi mniejszość zasobu. Kierowniczka mówi, że chciałaby mieć tu więcej tytułów z literatury popularnonaukowej. Ostatnio wzrosło zainteresowanie społeczeństwa medycyną niekonwencjonalną, ogrodnictwem, psychologią. Ludzie więcej podróżują, chcieliby więc poczytać na te tematy, ale nowe opracowania, nie zaś z ubiegłego wieku… Składa, co prawda, zamówienia na brakujące lub pożądane tytuły w Centralnej Bibliotece (kartoteka dezyderatów), która sprowadza je z księgarń i hurtowni. Nie zawsze jednak te zamówienia są realizowane… 
Niektórych tytułów biblioteka posiada po 5 i więcej egzemplarzy, co jest czasami zbyteczne. Trzeba bowiem ten cały dobytek jakoś uporządkować, rozmieścić. 
 – Przydałoby się jeszcze dodatkowych parędziesiąt kwadratów – mówi kierowniczka – tylko że w najbliższej przyszłości nie jest to realne. 
Sporą część zbioru stanowi literatura dziecięca, młodzieżowa – zaczynając od książeczek dla przedszkolaków, uczniów młodszych, średnich i starszych (zaznaczone półki według klas). Jest, co prawda, biblioteka szkolna, ale uczniowie korzystają również z publicznej. Mogą tu również skorzystać z komputerów. 
Z periodyków biblioteka otrzymuje – poprzez centralną – "Tygodnik Wileńszczyzny", "Magazyn Wileński". Poza tym – "Domasznij doktor" – po rosyjsku i litewski tygodnik "Moters savaitgalis". Brakuje codziennych gazet w różnych językach. Odpowiedź na to jest taka: brak środków. Szkoda, że nawet w Roku Bibliotek ich się nie znalazło… 
Pytam więc moją rozmówczynię, w czym się konkretnie dał zauważyć ogłoszony rok dla placówki zujuńskiej? W odpowiedzi słyszę: 
– Już w lutym, czyli na początku roku była pierwsza dostawa książek (zwykle dociera w końcu pierwszego półrocza). Od lutego co miesiąc coś nam dorzucają… Jest również nadzieja, że bibliotekarzom nieco zwiększy się gażę.
Za władzy ubiegłej wynosiła ona dla pani Jadwigi 101 rubli 73 kopiejki. Z tych pieniędzy – mówi – można było nawet nieco odłożyć, pozwolić sobie na wycieczkę. Obecnie jako kierowniczka biblioteki otrzymuje 360 euro. Ale nie narzeka, mówi, że teraz i potrzeby jej są mniejsze. Dorosłe dzieci mają już własne rodziny i pomocy materialnej nie potrzebują. Od kilku lat jest wdową. Mieszka w domu z ogródkiem (hoduje w nim kwiaty i warzywa dla własnej przyjemności i potrzeby), o pięć minut drogi do biblioteki. 

Czytelnicy 
W końcu roku 2015 było na ewidencji w zujuńskiej bibliotece 317 czytelników. W dniu dzisiejszym liczba ta wynosi 310. Kończy się rok szkolny i maturzyści, mieszkający w Wilnie, przestają być jej czytelnikami. Na ich miejsce ktoś nowy się zgłosi – mówi optymistycznie pani Jadwiga. Jak ta pani, która dziś załatwiała jakąś sprawę w starostwie i tu zajrzała. Chwilę pobyła, pooglądała, a wychodząc powiedziała, że następnym razem przyprowadzi tu swoje dzieci… 
Większość czytelników – z Zujun lub pobliskich miejscowości. Są też wilnianie. Ktoś zmienia miejsce zamieszkania, stan cywilny, a bibliotekę – z sentymentu i przyzwyczajenia – nie chce zmieniać… Jak przykładowo Janina Ladatienė, czytelniczka z przeszło 30-letnim stażem, która po zamążpójściu od wielu lat mieszka w stolicy, a do Zujun przyjeżdża wypożyczać książki dla całej rodziny. 
– Zmienił się również skład narodowościowy czytelników – mówi kierowniczka. – Kiedy podjęłam tu pracę, miałam ich grubo ponad pięćset. Z tej liczby było zaledwie siedmiu narodowości litewskiej. Dziś jest odwrotnie: Zujuny, miejscowość niegdyś polska, stała się bardziej litewska. Wyrosły nowe domy na odzyskanej i sprzedanej przez właścicieli ziemi – przybyszom z innych miejscowości. A mniejszością wśród czytelników są dziś Rosjanie: zaledwie 30 wydanych abonamentów. 
Wiekowo liczba czytelników – starszych oraz dzieci i młodzieży – rozkłada się po połowie. 
Dzieci lubią tu przychodzić do komputerów, chociaż większość ma w domu własne, by spotkać się z kolegami, poobcować z rówieśnikami. Starsi mają tu nawet randki. Rozmawiają z panią Jadwigą o własnych problemach, zwierzają się ze swych kłopotów. Zachęca ich – jak potrafi  – do czytania. Nie idzie to jej łatwo. Czasami ktoś poprosi o książkę, przykładowo "Robinsona  Crusoe", więc mu podsuwa skwapliwie, myśląc, że się w nim obudziło czytelnicze zainteresowanie. A ten "bohater" siada przy biurku, wypisuje na kartce tytuł, autora książki, liczbę stron, wydawnictwo… Będzie miał nauczycielce czym się tłumaczyć… Ale niech przynajmniej tu przychodzi – uważa pani Jadwiga. – A może jednak tą atmosferą chociaż trochę nasiąknie, obcując z tymi, którzy zdradzają prawdziwe zainteresowania słowem drukowanym, jak niektórzy uczniowie ze szkół im. Jana Pawła II, miejscowej polskiej, litewskiej. 

Gdy zawód jest pasją… 
Rodzinne strony pani Jadwigi – Jagódki Hornatkiewiczówny – to rejon trocki, wieś Rykonty. Tam ukończyła szkołę ośmioletnią, w której języka francuskiego uczyła ją Janina Moracz. Pierwszą miłość do książki to właśnie jej zawdzięcza. Jakże ciekawie opowiadała, umiała zachęcić swych uczniów do przeczytania jakiejś książki. Następnie zdobywała wiedzę w Landwarowskiej Szkole Średniej, a jej ulubioną nauczycielką była polonistka Helena Kuźmowa. Po uzyskaniu matury wybrała jednak szkołę handlową: złożyła dokumenty na studia zaoczne, zdała egzaminy i została przyjęta. Zatrudniła się również w jednym ze sklepów spożywczych w Wilnie. Chciała być samodzielna. 
Pracę swoją wykonywała sumiennie, ale z każdym kolejnym dniem szła do niej z mniejszym entuzjazmem. Aż wreszcie otwarcie sobie powiedziała: nie lubię tego, co robię i… zabrała dokumenty z uczelni, w której nie rozpoczęła jeszcze nauki. 
Namówiona przez koleżankę, pięć lat pracowała w Zakładzie Aparatury Paliwowej – przy obrabiarkach i jako kontroler. W tym czasie nigdzie się nie uczyła, tylko wiele czytała. Wyszła za mąż i zamieszkała w Zujunach, skąd mąż pochodził. Tu się zapisała do miejscowej, świeżo otwartej biblioteki. Lubiła czytać, ale i rozumiała, że trzeba się jakoś kształcić. A tu przyszły już na świat dzieci… 
Pewnego dnia, gdy w bibliotece wymieniała książki, bibliotekarka Jadwiga Burzyńska zapytała ją, czy nie zechciałaby tu pracować. Bo ona właśnie wychodzi za mąż i wyjeżdża do innej miejscowości, gdzie jest dla niej etat bibliotekarza. Serce pani Jadwigi na to pytanie zabiło mocniej… I chociaż wiedziała, że ma w domu małe dzieci i nie ma odpowiedniego przygotowania zawodowego, mocno się uchwyciła tej propozycji. 
Odbyła pogadanki w starostwie i z władzą rejonową. Postawiono jej warunek: pracę może podjąć od jutra, ale powinna się uczyć bibliotekarstwa zaocznie. Zwróciła się do babci męża z prośbą: czy nie zajęłaby się dziećmi?.. Zgodziła się ze zrozumieniem. Pani Jadwiga złożyła egzaminy i została przyjęta do Wileńskiej Szkoły Kultury, dział bibliotekarstwa. 
– Za dwa lata będę miała taki staż pracy tutaj, ile lat w tym roku spełnia się bibliotece: czterdzieści – mówi pani Jadwiga. – Nigdy ani na chwilę nie żałowałam, iż ten właśnie zawód wybrałam. Czasami ludzie się dziwili: za taką wypłatę tyle lat tu siedzieć, gdy inni zarabiają, handlem się zajmują… A ja codziennie idę do mojej pracy jak na święto. I nie ukrywam, że chciałabym tu jeszcze popracować, jeśli będzie taka możliwość… 
Pracę swoją zna od podszewki i wykonuje ją z radością. Nie boi się żadnych rewizji ani sprawdzeń ze strony władz, bo wie, że ma wszystko w porządku: i dokumentację, i księgozbiór. Każdą tu książkę w ręku po stokroć trzymała i zna ją jak własne dziecko. Wie jej stan "zdrowotny" i obudzona w nocy może powiedzieć, na jakiej półce należy jej szukać… 
Pytam, czy sama ma czas na czytanie i jakie książki czyta? 
 – A jakże – odpowiada. – Tylko teraz jestem bardziej "wybredną" czytelniczką. Szkoda mi czasu na byle lekturę. Jestem w tym wieku, że mam prawo i powinnam wybierać – co czytać. Wolę teraz książki z dziedziny psychologii, lubię również "podróżować" z dobrą lekturą po świecie… Jestem szczęśliwa, bo w tym życiu znalazłam zawód, który jest również moją pasją. 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie