Patriotyzm nas uskrzydla…

drukuj
Henryk Mażul, 16.05.2019

Związek Polaków na Litwie godnie uczcił jubileusz własnego 30-lecia

Trudno się nie zgodzić z Marszałkiem Józefem Piłsudskim, gdy twierdził, że "Niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale też kosztownym". Nierzadko w postaci najcenniejszej ofiary, jakim jest złożenie dla Ojczyzny własnego życia, co zresztą tak nagminnie czynili nasi przodkowie w powstańczych zrywach, gdy zaborcy wymazali po rozbiorach Rzeczypospolitą z mapy Europy. 

Rzeczona ofiara była takoż jakże nieobca wszystkim tym, którzy walczyli na frontach II wojny światowej. Gdy ta dobiegła zwycięskiego końca nad III Rzeszą, wielu pozostało na emigracji, by w ten sposób zademonstrować swój sprzeciw wobec komunistycznej dyktatury. Nierzadko za cenę poniewierki na obczyźnie przechowali ciągłość prawną niepodległego państwa, byli znakami sprzeciwu wobec jałtańskiej zmowy wielkich mocarstw.
Powojenne zmiany granic sprawiły, że znaczna część rodaków z tzw. Kresów Wschodnich znalazła się poza Polską. Będąc w zdecydowanej większości ludźmi prostymi, miłość do małych ojczyzn demonstrowali przywiązaniem do ziemi, mowy i wiary. W komunistycznym "raju" spotykały ich za to rozmaite szykany i represje, a jakże liczni zostali wywiezieni bydlęcymi wagonami w odległe krańce "nieludzkiej ziemi", skąd dalece nie każdemu sądzone było wrócić.
Chcąc przywołać pamięć o wszystkich, kto z woli własnej albo wymuszonej znalazł się poza ziemią przodków, i uhonorować ich zdalną miłość do państwa Orła Białego oraz wielowiekowy dorobek na rzecz jego dobra, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej podjął w roku 2002 decyzję o ustanowieniu Dnia Polonii i Polaków za Granicą. Zgodnie z przypuszczeniami zyskała ona powszechną akceptację wśród ponad 20 milionów potomków legendarnego Lecha, rozsianych jak glob ziemski długi i szeroki, nie wyłączając terenów spod znaku Pogoni.

Rokiem 2004 poczynając…
Dwa lata później, chcąc godnie uczcić ten "swój" dzień, świętujący akurat 15-lecie powstania Związek Polaków na Litwie wystąpił w roli pomysłodawcy i realizatora pionierskiej w swej istocie inicjatywy – parady zamieszkałych na Litwie rodaków ulicami Wilna. Na potwierdzenie tego, że nie ugięliśmy się, gdy przetrzebionych po wojnie wywózkami i tzw. repatriacją, najpierw próbowano nas rusyfikować, a potem lituanizować, asymilować i po judaszowemu skłócać. Na potwierdzenie, że jesteśmy świadomi "skąd nasz ród", a warując nadal przy narodowych wartościach, pragniemy pomnażać wspólny dorobek. 
Za prolog owej parady wybrano wtedy w dniu 2 maja żołnierską kwaterę na wileńskiej Rossie. Po złożeniu kwiatów i wieńców przy płycie kryjącej Serce Marszałka i zwłoki Jego Matki niczym w mniejsze i większe strumyki spłynęliśmy przed Ostrą Bramę, by zanieść do tutejszej Matki Miłosierdzia szczerą modlitwę w intencji pomyślności zarówno naszej jak też wszystkich rodaków, gdziekolwiek są na ziemskim globie. A po czym licząca ponad 10 tysięcy osób biało-czerwona "rzeka" popłynęła ulicami Ostrobramską, Wielką i Zamkową w kierunku Placu Katedralnego, by po przejściu Mostem Mendoga znaleźć się na przeciwległym brzegu Wilii. Punktem docelowym przemarszu był bowiem położony tam Pałac Widowisk i Sportu, gdzie odbył się koncert na wyraźnie patriotycznej nucie. 
Kolejny, nie mniej tłumny przemarsz z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą został ponowiony 2 maja 2008 roku. Znów była Rossa z oddaniem hołdu twórcy niepodległego Państwa Polskiego – Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, znów była modlitwa przed wizerunkiem Ostrobramskiej Madonny, znów był przypominający wezbraną rzekę przemarsz ulicami wileńskiej Starówki, skąd trasa zboczyła do Ogrodu Bernardyńskiego. Tu do późnych godzin wieczornych miała miejsce roztańczona i rozśpiewana majówka na wolnym powietrzu. 
W roku 2009, znaczącym jubileusz 20-lecia Związku Polaków na Litwie, ponad 8 tysięcy osób w pierwszą sobotę maja odpowiedziało na jego apel "Abyśmy byli jedno…". Trasa przemarszu wiodła natomiast sprzed siedziby Sejmu RL aleją Giedymina, ulicami Wileńską, Niemiecką i Ostrobramską. By wzorem zdążających krok po kroku pielgrzymów stanąć w rozmodlonym tłumie przed Jej cudownie świętym obliczem. Po Mszy św., celebrowanej przez ks. proboszcza Jana Kasiukiewicza, uczestnicy autokarami i samochodami dotarli do hali koncertowej "Utenos arena", gdzie zarządzono wielką galę koncertową z okazji jubileuszu organizacji, jaka (wtedy jeszcze pod postacią Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Polaków na Litwie) zapoczątkowała nasze narodowe odrodzenie w latach 1988-1989. 
Na obchody Dnia Polonii i Polaków za Granicą w roku 2010 wyraźnym kirem legła katastrofa lotnicza pod Smoleńskiem, która pociągnęła za sobą 96 ofiar, w tym – prezydenta RP z małżonką oraz wiele innych wysoko postawionych osobistości Państwa Polskiego. Tym niemniej takowe się odbyły, choć zrezygnowano z przemarszu ulicami Wilna, ograniczając się do złożenia kwiatów Marszałkowi na wileńskiej Rossie i poniekąd innego "żelaznego" punktu manifestacji polskości w naszym wydaniu – modlitwy pod otwartym niebem przed Kaplicą Ostrobramską. 
4 maja 2013 roku zamieszkali w różnych zakątkach Litwy nasi rodacy ponownie nie pozwolili, by apel Związku Polaków na Litwie do wspólnej parady przypominał wołanie na puszczy. O wyznaczonej porze stawili się oni przed gmachem Sejmu w liczbie około 10 tysięcy osób, by po uformowaniu kolumny, gdzie wyraźnie dominowały biało- czerwone barwy, ruszyć prawie zbieżnym sprzed roku szlakiem przed Kaplicę Ostrobramską i oddać się modlitwie w intencji rozsianych po świecie rodaków. 
Piękną klamrą, spinającą część liturgiczną, stało się odśpiewanie przez zgromadzonych hymnicznej pieśni "Boże, coś Polskę". Każdemu z obecnych prezes ZPL Michał Mackiewicz serdecznie podziękował jak za tak liczną frekwencję, tak też za patriotyzm i solidarność w codziennym wydaniu.
Prolog maja 2016 roku stanowił szczególny powód do zamanifestowania wierności wartościom narodowym, gdyż Dzień Polonii i Polaków za Granicą uzupełniała rozlegle obchodzona 1050. rocznica chrztu Polski. Pomny tej wiązanki ważnych  dat, prezesowany przez Michała Mackiewicza Związek Polaków na Litwie w dniu 30 kwietnia po raz kolejny zaprosił rodaków, by zechcieli ramię w ramię przemaszerować ulicami Wilna w świątecznej paradzie, pomodlić się przed Tą, co w Ostrej świeci Bramie. A po czym dać się unieść koncertowemu relaksowi, przypisanemu Placowi Ratuszowemu z udziałem jak naszych rodzimych zespołów artystycznych, tak też gościa specjalnego – przybyłej z Macierzy "Golec uOrkiestry", która dała na tyle skocznego "czadu", że niejeden z widowni nie ustał, by wspomóc ich w tańcach-łamańcach.
Rok 2018 – zaiste historyczny zarówno dla Litwy, jak też dla Polski z racji zbieżnych w swej treści jubileuszy: setnych rocznic odzyskania przez oba państwa niepodległości w pamiętnym 1918 roku – nakazywał wręcz, by po raz kolejny odwołać się do chlubnych kart historii, przywołując czasy, kiedy Orzeł Biały i Pogoń tworzyły nie lada ewenement państwowy – Rzeczypospolitą Obojga Narodów. Co nie omieszkał też uczynić Związek Polaków na Litwie, zapraszając wedle utartego dobrego zwyczaju do tłumnego udziału w organizowanej w prologu maja paradzie polskości.
W sobotni 5 maja, czyli równo 30 lat po tym, kiedy powstało będące pierwszą "jaskółką" naszego narodowego odrodzenia Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Polaków na Litwie, tłumy rodaków w około 10-tysięcznej liczbie podążyły sprzed siedziby Sejmu RL aleją Giedymina, na początek ku Placowi Katedralnemu, a dalej głównymi ulicami wileńskiej Starówki przed promieniujący miłosierdziem wizerunek Tej, co w Ostrej świeci Bramie. By podczas Mszy św., której przewodził ksiądz proboszcz parafii porudomińskiej Mirosław Balcewicz oddać się zgodnej modlitwie za rodaków na Litwie, nie kryjąc wdzięczności za zbiorowe dokonania. 
Dla wielu udzielone na zakończenie wspólnego nabożeństwa Boże błogosławieństwo sprowadzało się na najbliższe godziny do relaksu w gronie rodaków, jako że ciągiem dalszym obchodów Dnia Polonii i Polaków za Granicą były uroczyste majówki w poszczególnych oddziałach i kołach tej najliczniejszej naszej organizacji.

Krok w krok, ramię w ramię
Tegoroczna skrzykiwana przez Związek Polaków na Litwie po raz ósmy w ogóle, a po raz drugi kolejno z roku na rok parada polskości nosiła znamię szczególne, gdyż oprócz honorowania tak drogich naszym sercom biało-czerwonych świąt z prologu kalendarzowego maja utożsamiała się z 30-leciem jego istnienia. A nie trzeba mówić, że ta okrągła rocznica nadawała owej paradzie rumieńców szczególnych, skłaniała do udziału, by zamanifestować naszą jedność w trwaniu na swoim.
Z nakazu tradycji punktem zbornym okazał się plac przy litewskim Sejmie, dokąd 4 maja przed godziną 10.30, kiedy to przemarsz miał ruszyć, niczym mniejsze i większe strumyki zdominowane przez biało-czerwone barwy zaczęliśmy spływać z Wilna, Wileńszczyzny, ale też z całej Litwy, gdyż Związek Polaków na Litwie jednoczy rodaków jak ta geograficznie długa i szeroka. By zaraz potem, wytworzywszy istną rzekę, której "pełnowodność" wypadało mierzyć około 10 tysiącami osób, "popłynąć" o własnych nogach radośnie i dumnie ku Ostrej Bramie.
Przywdziewane stroje ludowe, uniformy czy mundury, niesione w kolumnie szyldy zdradzały napisami, kto skąd przybył albo kogo reprezentuje. Co było konieczne, gdyż ramię w ramię ze swymi nauczycielami kroczyli wychowankowie naszych szkół, członkowie dorosłych i dziecięcych zespołów artystycznych, harcerze, kombatanci, duszpasterze, liderzy i szeregowi członkowie Związku Polaków na Litwie oraz Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin, poczynając dziadkami i babciami, a kończąc wnukami i prawnukami, niesionymi na rękach albo wiezionymi w spacerówkach. W liczny poczet zasłużonych dla krzewienia polskości na Litwie bez wątpienia godnie się wpisywał chociażby taki Franciszek Żeromski, mający na liczniku 47 (!) lat niezmiennej pracy w Landwarowskim Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza, z których ostatnie 32 – u jego dyrektorskiego steru, przybyły oczywiście ze swymi nauczycielami i wychowankami.
Ta biel i czerwień na sztandarach, flagach jak też wkomponowana wedle różnego widzimisię w przyodziewek niejednego z uczestników na dobre zawładnęła paradą. Choć – przyznać trzeba – tu i tam pojawiały się narodowe barwy litewskie jak też Unii Europejskiej. Obecność tych ostatnich zyskiwała wymowę szczególną. Z jednej strony akcentowały bowiem naszą wolę bycia obywatelami nie uznającego granic Starego Kontynentu, a z drugiej miały przypomnieć będącym w większości współobywatelom, by zechcieli respektować standardy europejskie względem mniejszości narodowych, co na razie pozostawia sporo do życzenia. 
Tym razem na czele kolumny, m.in. pod transparentem "Miłość ojczyzny naszym prawem" kroczył rejon solecznicki. A to dlatego, że jej szpicę formowała 25-osobowa orkiestra dęta pod kierownictwem Rimantasa Rutkauskasa ze Szkoły Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w tym rejonowym ośrodku, dziarsko przygrywająca do taktu oraz wymachujące w rytm biało-czerwonymi pomponami dziewczęta- mażoretki. Warto dodać, że młodzi artyści zluzowali (z dużym powodzeniem zresztą) wykorzystywany dotąd za wodzireja parady renomowany zespół państwowy "Trimitas". Za rejonem solecznickim podążała liczona na tysięczne krocie "delegacja" rejonu wileńskiego z prezesem lokalnego Oddziału Związku Polaków na Litwie, europosłem Waldemarem Tomaszewskim na czele. A dalej kroczyli inni, inni, inni, powodując, że kolumna rozciągnęła się na dobrych kilkaset metrów.
Rangi temu przemarszowi dodawał bez wątpienia udział w wileńskiej paradzie polskości przybyłych z Polski i bardziej rozległych horyzontów oficjeli, że wymienię tu m.in.: przewodniczącą Rady Polonii Świata Teresę Berezowski, wiceprzewodniczącą Rady Polonii Świata Helenę Miziniak, prezydenta Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Tadeusza Adama Pilata, wiceprezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Bożenę Kamiński, wiceprezesa Kongresu Polonii Kanadyjskiej Marka Domaradzkiego, prezes Zrzeszenia Organizacji Polonijnych w Szwecji Teresę Sygnarek, prezesa Związku Polaków na Ukrainie Antoniego Stefanowicza, prezes Kongresu Polaków w Rosji Halinę Subotowicz-Romanową, posła do Parlamentu Europejskiego Mirosława Piotrowskiego, politologa, doradcę ds. międzynarodowych EKR w parlamencie Europejskim, prezesa Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin Bogusława Rogalskiego, posła na Sejm RP Roberta Winnickiego, sekretarz wydziału konsularnego Ambasady RP w Wilnie Irminę Szmalec, wiceprezesa Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Krzysztofa Łachmańskiego, marszałka województwa śląskiego Jakuba Chełstowskiego, prezesa Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej Józefa Szyłejkę.
Podobnie jak w poprzednich tego typu przemarszach radość defilujących udzielała się na całej trasie stojącym na chodnikach tłumom, zdecydowanie zdominowanym przez wycieczkowiczów z Polski, przybywających w pierwszych dniach maja do Wilna, czemu sprzyja zarządzany w Macierzy długi weekend. Bito brawa, wznoszono patriotyczne okrzyki, pozdrawiano się wzajemnie. Nie brakło też takich, kto wcale nie ukradkiem łzę wzruszenia bądź dumy ocierał, uświadamiając, że Polacy na Litwie, choć nie mają łatwo, byli, są i będą. Owego "będą" jakże wymownie dowodził liczny odsetek młodzieży, pomnej korzeni przodków. 

U wileńskiej Madonny
Jakże rozległe rozradowane spojrzenie musiała rzucać z ołtarza kaplicy Ostrobramska Madonna, by ogarnąć nim naszą wspólnotę narodową, swój lud Boży, który za Jej pośrednictwem miał się połączyć we wspólnej modlitwie w intencji Polaków na Litwie i rozsianych po świecie rodaków. Tej w asyście posługujących na Wileńszczyźnie kilku księży przewodził proboszcz parafii butrymańskiej i podborskiej, ks. dziekan Józef Aszkiełowicz.
W treściwej, gęsto przetkanej patriotycznymi wątkami homilii mówił kapłan o opoce, jaką dla Polski zawsze była wiara chrześcijańska, utożsamiana z najbardziej znaczącymi wartościami.
W ciągu wieków potrafiliśmy te wartości pielęgnować, rozwijać i bronić. W czasach najtrudniejszych, kiedy próbowano złamać ducha narodu czy wręcz wymazać Polskę z mapy świata, te wartości pomagały nam wytrwać i odrodzić się niczym feniks z popiołu. Zawsze, jako naród, staliśmy po stronie wiary katolickiej, solidarności międzyludzkiej oraz wolności. O te wartości pod hasłem "za wolność naszą i waszą" walczyliśmy wspólnie z innymi narodami. I te właśnie wartości zostały wpisane w Konstytucję 3 Maja. (…)
Synowie i córki Polski żyli zgodnie z zasadami wiary i świadomości odpowiedzialności za przyszłość naszego narodu i chrześcijańskiego świata. Byli na przeciągu naszych dziejów przedmurzem chrześcijaństwa. Król Jan III Sobieski – ten niepokonany lew Lechistanu jest najbardziej znany. On to w roku 1683, idąc z Odsieczą Wiedeńską, obronił całą Europę przed nieuniknionym zalewem mahometan. Król w Bogu pokładał nadzieję, u Niego szukał siły i odwagi. O jego wierze niech świadczą słowa wypowiedziane po zwycięstwie: "Przyszedłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył". 
Polacy stanęli w obronie wolnej i chrześcijańskiej Europy przed bolszewicką nawałnicą w 1920 roku. To dzięki ich wierze, odwadze i determinacji dokonał się cud nad Wisłą. Wtenczas Polska obroniła nie tylko siebie, ale też Litwę i całą Europę przed komunistyczną zarazą. Godnie się zachowali i w czasie II wojny światowej. Mimo proponowanych sojuszy przez Hitlera nie podjęli współpracy z nazistowskimi Niemcami. (…) Zdradziecko napadnięci przez innego agresora ze wschodu – Stalina, który zadał nam cios w plecy, do końca zachowaliśmy się godnie. Daliśmy wielką daninę krwi, ale nie wyrzekliśmy się ani swego umiłowania do wolności, ani swego honoru, ani walki do końca o umiłowaną Ojczyznę. 
W dążeniu ku wolności na początku lat osiemdziesiątych Polska potrafiła zadziwić świat. Stała się przykładem dla wschodniej części Europy, w tym też dla Litwy. Przykładem w umiłowaniu najwyższych wartości i mocy ducha, który pozwolił o te wartości walczyć i zwyciężyć. I dziś Europa potrzebuje polskiego przykładu, jak żyć po chrześcijańsku. (…) 
My, potomkowie tych, których w swoich dziejach Polska musiała opuścić, trwamy na swojej ziemi w ciągu wieków, pracujemy dla jej dobra, rozkwitu i rozwoju, ofiarujemy swój twórczy potencjał i miłość tak, jak dla Matki, której się nie wybiera. Z racji na tę miłość i wierność mamy prawo czuć się pełnoprawnymi gospodarzami tej Ziemi Wileńskiej, na której, mieszkając obok innych narodów, budujemy chrześcijański porządek świata. Porządek, w którym wartości, jakie niesie wiara katolicka, dają szansę nie tylko na godne życie doczesne, ale też na dostąpienie Królestwa Niebiańskiego. 
Dziś doświadczamy wiele trudności i jako obywatele, i jako wspólnota wileńskich Polaków. Ciągle musimy zabiegać i walczyć o prawo do szkolnictwa w języku ojczystym, nie obarczonego żadnymi dyskryminacyjnymi przepisami, walczyć o prawo do publicznego używania swej ojczystej mowy, jak też poprawnego, pisanego w języku polskim, imienia i nazwiska, do odzyskania swej niegdyś zagrabionej przez komunistów ojcowizny. Jesteśmy świadomi, że jedynie wywalczenie europejskich standardów w zakresie praw mniejszości narodowych pozwoli nam i dalej przechować nasz skarb – naszą polską tożsamość, kulturę i język na Ziemi Wileńskiej. Wobec tych zagrożeń bądźmy wierni Bogu. Ufni w Jego Miłosierdzie, ofiarujmy mu siebie oraz naszą Ojczyznę. 
Rzeczona Msza św. miała tym razem jakże wspaniałą oprawę muzyczną, gdyż czynił to goszczący akurat w Wilnie, a podążający szlakiem Stanisława Moniuszki w dniach rocznicy jego dwóchsetnych urodzin legendarny polski Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk" im. Stanisława Hadyny.

Gala z "trzydziestką" w tle
Modlitwa u stóp Ostrobramskiej Madonny bynajmniej nie finalizowała uroczystości 30-lecia Związku Polaków na Litwie. Po niej bowiem najbardziej zasłużeni na polu krzewienia polskości zostali zaproszeni do położonego na rogu ulic Wileńskiej i Mostowej Pałacu Kongresowego na galę, czczącą ten zaszczytny jubileusz. 
Jej prologiem stało się zaintonowanie przez wiceprezesa Związku Polaków na Litwie Edwarda Trusewicza, wykonanej chóralnie przez zgromadzonych na sali hymnicznej "Roty". Po powitaniu dostojnych gości i odczytaniu przesłanego przez przewodniczącego Sejmu RL Viktorasa Pranckietisa okazyjnego listu gratulacyjnego prowadzący całość udzielił natomiast głosu prezesowi Michałowi Mackiewiczowi dla wygłoszenia przemówienia. Jak można się było spodziewać, nie obeszło się w nim bez spojrzenia w przeszłość, ku początkom naszego narodowego odrodzenia: 
Mija właśnie 30. rocznica od tej wielkiej chwili, gdy na górze Bouffałowej obok Pałacu Związków Zawodowych dumnie załopotały biało-czerwone flagi, obwieszczające wszystkim rodakom, że my – Polacy na Wileńszczyźnie byliśmy zawsze i nadal jesteśmy. Radość była powszechna.
To właśnie przed 30 laty, masowo powstające rok wcześniej koła Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Polaków na Litwie przy Litewskim Funduszu Kultury w kwietniu 1989 roku na I zjeździe zdecydowano przekształcić w niezależny Związek Polaków na Litwie. Był to niełatwy, ale jakże budujący, prawdziwie powszechny zryw patriotyczny, kiedy po prawie 50 latach sowieckiego rządzenia mogliśmy już nie pod płaszczykiem formułki "przyjaźni narodów" i "internacjonalizmu w działaniu", ale otwarcie mówić o tym, że tu, na Litwie zawsze była i nadal jest liczna rzesza Polaków. To był naprawdę budujący i pamiętny okres. Mieliśmy szczęście my wszyscy, którym wypadło w udziale być aktywnymi uczestnikami okresu nazywanego odrodzeniem narodowym.
Uważam, że chyba bardziej precyzyjnie byłoby nazwać ten okres nawet nie odrodzeniem, ale wypromowaniem, wyeksponowaniem naszej polskości. Bo tak naprawdę, doskonale to wiemy my, mieszkańcy tej ziemi, że na terenie Wileńszczyzny polskość mimo burz dziejowych, była tu zawsze. Ani rusyfikacja, ani sowietyzacja czy nawet eksterminacja i wywózki polskich patriotów, ani dwie fale tzw. repatriacji na ziemie "odzyskane" nigdy nie potrafiły tej naszej polskości wyrwać z korzeniami.
Wymordowano i wywieziono do łagrów dziesiątki tysięcy patriotów, inteligencji, księży, aktywną młodzież harcerską. Praktycznie zmuszono miliony do porzucenia swej ziemi, wyjazdu do Polski. Niestety, tamta Polska bardziej niż dzisiejsza nie była im łaskawa. Praktycznie każdy, kto bronił polskości na Kresach, został po prostu albo zamordowany albo poddawany represjom w ciągu niemal całego życia.
Ale nawet po tak tragicznych wydarzeniach i przesuwaniu granic, kiedy, jak to się mówi, Polska od nas odeszła, tu, na ojczystej ziemi, pozostali ci, którzy nie byli zdolni w obliczu niebezpieczeństwa jej zostawić. I w tych niesprzyjających, wręcz wrogich dla polskości warunkach zachowali odwieczne wartości, nie dali się zgnębić, przeciwstawili się upodleniu, zachowali stan polskiego ducha. To oni byli wzorem dla tych, których czasem ogarniało zwątpienie, oraz dla dorastającego pokolenia. Tak powstała nowa polska społeczność na Litwie, jaka w końcu lat 80. podniosła biało- czerwony sztandar odrodzenia.
Mówca nie szczędził słów wdzięczności tym, którzy podjęli się odrodzeniowego trudu i pozostają mu wierni do dziś, nie bacząc na kłamliwe, pełne hipokryzji i bezczelności michnikowsko-giedroyciowskie opinie: zarówno w Polsce o zsowietyzowanych Polakach, jak też na Litwie o spolonizowanych Litwinach, pouczania, jak mamy żyć. Dziś zresztą też nie brak chętnych skierowania nas na tzw. właściwe tory, bezwzględnych w działaniu. Brzękając sakiewką ze srebrnikami, w które częstokroć obracane są fundusze polskiego podatnika, uzbrojeni w pseudoteorie, kuszący połyskiem różnych znaczków, medali i orderów tworzą nowe asymilacyjne scenariusze naszej przyszłości. Daremny to trud. Nie damy się zwieść, bo w swojej historii przeżyliśmy to nieraz.
Niczym składany rodakom dziękczynny hołd zabrzmiały te oto słowa:
Kiedy Polska stąd odeszła, kiedy wszelką polskość próbowano wypalać przysłowiowym ogniem i mieczem i kiedy się wydawało, że niczego na niej nie powinno pozostać, ona wciąż była żywotna, dzięki Polakom – "tutejszym", miejscowym, wrośniętym w tę ziemię głęboko rodowymi korzeniami. Jeszcze raz powtórzę: nie od nas – urodzonych później, po wojnie, to tak zwane odrodzenie się zaczęło. I nie od upadku władzy sowieckiej. Zaczęli je ci, którzy tu pozostali na dobre i złe po 1945 roku.
W Zułowie, w Alei Pamięci Narodowej, założonej w 2010 roku przez ZPL, mamy stelę i dąb, zasadzony dla upamiętnienia tych nauczycieli, którzy pozostali na Wileńszczyźnie, by nauczać polskie dzieci. Takie stele powinny być też ustawione księżom, którzy trwali przy polskim słowie w kościołach, rodzicom-Polakom, wychowującym swoje dzieci w polskiej tradycji… Od kilku lat, zawdzięczając polskiej władzy samorządowej w rejonie wileńskim, mamy w Mejszagole Muzeum Księdza Prałata Józefa Obrembskiego. Przykład jego treściwego długiego życia daje piękne świadectwo niezłomnego polskiego ducha w tamtym okresie historii. Pamiętamy też o wielu innych naszych bohaterach.
Podążając za ich przykładem, działając w różnych, często bardzo niesprzyjających warunkach, potrafiliśmy stworzyć mocne struktury: nasz Związek, Akcję Wyborczą Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin. Jest harcerstwo, są towarzystwa sportowe, zespoły, wygrywamy wybory… Jesteśmy jednością silni. I codziennie pracujemy nad realizacją swej wizji polskiej przyszłości na Litwie. Nie wymyślonej w zaciszu gabinetów, ale wykrystalizowanej latami naszego życia i pracy na ojczystej ziemi.
Robimy swoje i z dumą zamykamy trzydziesty rok działalności. W wielu kołach odbyły się już jubileuszowe uroczystości, uhonorowano i przypomniano tych, co stali u źródeł organizacji. W pięknych galowych obchodach biorą też udział liczne rzesze członków ZPL – osoby starsze i młodzież, która ma okazję poznać historię Związku Polaków na Litwie z ust tych, co to społecznie, bez nakazu i rozkazu tworzyli organizację i w ciągu trzydziestu lat swoją pracą społeczną udowodnili, że Polacy na Litwie byli, są i będą równymi wśród równych na swojej ojczystej ziemi. I wszystkim Wam, Kochani, chciałoby się dziś nisko pokłonić i podziękować, że jesteście, że stanowicie dobrze zorganizowaną społeczność polską na Litwie.
Związek Polaków nas Litwie – to tysiące aktywnych ludzi, to 16 oddziałów i ponad 250 kół. Działamy i wierzymy, że prawda zawsze będzie górą, że prawda zawsze zwycięża, chociaż niekiedy droga do zwycięstwa bywa długa i żmudna. Ale my tu, na Kresach, przyzwyczajeni jesteśmy być twardzi i uparci. Takimi uczyniło nas życie, nasz los. Jesteśmy optymistami, kiedy spoglądamy za siebie w "tamte lata, co minęły". Nie sposób nie być optymistą i nie stwierdzić, że warto było i nadal warto jest dołożyć maksimum wysiłku, by Związek Polaków na Litwie wraz z innymi organizacjami polskimi tworzyły niezawodny układ, który da nam siły godnie żyć na tej ziemi i być Polakami na Litwie.
Tak nam dopomóż Bóg!
Dostojni goście nie zaniedbali sposobności, by w dalszym ciągu gali zabrać głos, podzielić się refleksją na marginesie jubileuszu, złożyć okazyjne gratulacje i życzenia. W kolejności uczynili to: przewodnicząca Rady Polonii Świata Teresa Berezowski, prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Tadeusz Adam Pilat, wiceprezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Bożena Kamiński, marszałek województwa śląskiego Jakub Chełstowski, wiceprezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Krzysztof Łachmański, prezes Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej Józef Szyłejko, doradca ds. międzynarodowych EKR w Parlamencie Europejskim, prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin Bogusław Rogalski, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin, europoseł Waldemar Tomaszewski, poseł na Sejm RP Robert Winnicki. Mnożyły się słowa z głębi serca płynące: jak w bilansowaniu dokonań z okresu trzech dekad, tak też nakierowane w przyszłość z nadzieją, że nadal dochowamy wierności nakazom ojców i dziadów w pielęgnowaniu polskości w jej różnorakich przejawach.
Okrągła rocznica powstania Związku Polaków na Litwie stanowiła dobrą okazję, by uhonorować tych, kto uchodzi za wiernych i wypróbowanych przyjaciół organizacji, zrośniętych z nią na dobre i złe. Tym razem na tej honorowej liście znaleźli się wyłącznie rodacy spoza Litwy. Z rąk prezesa Michała Mackiewicza najwyższe odznaczenie kierowanej przezeń organizacji – Złotą Odznakę otrzymali wspomniani: Teresa Berezowski, Helena Miziniak, Tadeusz Adam Pilat, Józef Szyłejko oraz nieobecny na gali Bogusław Nizieński, wilnianin z urodzenia, niezwykle aktywny w poczynaniach dla dobra społeczności polskiej na Litwie. Szóstym, co prawda zbiorowym laureatem identycznego odznaczenia, został Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk" im. Stanisława Hadyny, który uwieńczył galę niezrównanym w kunszcie śpiewaczo-tanecznym widowiskiem "A to Polska właśnie", entuzjastycznie przyjętym przez zgromadzonych na widowni.
W ten to wymowny sposób Związek Polaków na Litwie zaczął odliczać czwarte dziesięciolecie własnego istnienia. Życzenie na kolejne lata działalności nie jest z pewnością wyszukane, gdyż dotyczy jakże w swej istocie prozaicznej pracy u podstaw, której synonimem pamięć o zostawionym w spadku przez naszych przodków skarbie w postaci tożsamości narodowej, kultury, języka, rodzimych tradycji i determinacja wbrew wiejącemu nierzadko "wiatrowi w oczy" w ich pielęgnowaniu. Tylko wtedy kolejne jubileusze z końcowymi zerami będą brzemienne treścią, a nam posłużą powodem do dumy tudzież niekłamanej radości.
Fot. Jerzy Karpowicz, Marian Dźwinel

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie