Rzutkie hasła, nowoczesne terminy – jaką niosą treść

drukuj
Janina Lisiewicz, 18.07.2021

Kolejna reforma oświaty w tle pandemii i braku narodowego porozumienia

Założenia reformy obejmują nie tylko zmiany na maturze, ale też kolejną zmodyfikowaną optymizację sieci szkół. Przewidziano ideę kształtowania integracyjnej szkoły i formowanie "sieci szkół" wraz z zakładaniem tzw. "szkół tysiąclecia". Tych ostatnich do 2025 roku ma powstać 150 w 80 proc. samorządów Litwy. Przewidziano im rolę szkół-matek – nowoczesnych placówek z laboratoriami, najnowszym wyposażeniem, najlepszymi nauczycielami… 

Realizacja tej "świetlanej przyszłości", wymagającej kardynalnych zmian w realiach, kiedy placówki oświatowe w nowym roku szkolnym znów staną przed wyzwaniem zorganizowania procesu nauczania w warunkach zagrożenia pandemią i pośpiesznym odchodzeniem na emeryturę nauczycieli w starszym wieku (taką chęć wyraziło tego roku na Litwie 1500 pedagogów), wydaje się być wielce niełatwym zadaniem. Zauroczenia rzutkimi hasłami i nowoczesnymi terminami, które demonstruje Ministerstwo Oświaty, Nauki i Sportu może nie wystarczyć, by pokonać realne trudności.
Według założeń ministerstwa, model wdrażania systemu "szkół tysiąclecia" będzie się składał z dwóch podstawowych bloków: projektów infrastrukturalnych (minimalnie) i wzmocnienia niektórych kompetencji: włączającego nauczania – szkoła ma być dostosowana do potrzeb wszystkich dzieci (w tym szczególnej troski), wzmocnionego nauczania przedmiotów z dziedziny STEAM (biologia, chemia, fizyka, informatyka, technologie inżynieryjne), wychowania w kulturze i kształtowania liderów. Te pierwsze 150 szkół mają zapewnić urzeczywistnienie tych założeń dla 100 tys. uczniów. Etap drugi ma się rozpocząć w terminie do 2030 roku. 
Od początku ogłoszenia idei tworzenia "szkół tysiąclecia" zarzucano jej autorom, że chcą stworzyć elitarne szkoły dla wybranych uczniów. Jak wyjaśnia resort, program zakłada wręcz odwrotne założenia: doskonała szkoła (tysiąclecia) ma być dostępna dla każdego ucznia, niezależnie od miejsca zamieszkania i statusu społecznego rodziny dziecka. 150 placówek, wybranych z 1050, otrzyma odpowiednie finansowanie, by stać się "idealnymi" – nowoczesnymi, doskonale wyposażonymi, zapewniającymi wszechstronny rozwój pod opieką najlepszych nauczycieli z wszystkich przedmiotów. 
Ministerstwo przeznaczy na ten cel 210 mln euro (potencjalnie każda placówka może otrzymać 1,6 mln). Minister podkreśliła, że ma to być program nie budowlany, ale możliwości. Z rusztowań wyłoni się najwyżej kilka placówek. Te, w które zostaną zainwestowane programowe środki, staną się szkołami-matkami. Wokół nich powstanie natomiast sieć szkół, mogących korzystać z ich potencjału: pracowni, boisk, dodatkowych zajęć.
W założeniu ministerstwa, szkoły przestaną konkurować, a zaczną współpracować i wspierać się nawzajem. Piękna idea. Trudno jednak sobie wyobrazić jej urzeczywistnienie akurat w okresie pandemii, kiedy placówki oświatowe nie radzą sobie z bezpiecznym rozdzieleniem na grupy własnych uczniów. Przewidziany model reformy zakłada intensywną komunikację międzyszkolną. Tymczasem, nawet gdy ustanie pandemia, taki system będzie wymagał, oprócz zapewnienia dowożenia uczniów do szkoły-matki, także optymalnego rozkładu korzystania z pracowni. Trudno sobie wyobrazić, że uda się to zmieścić w jednej zmianie w warunkach korzystania z nich kilku szkół. 
Niezbyt zrozumiała jest też decyzja, że początkowo planowane szkoły tysiąclecia – gimnazja, obecnie ministerstwo widzi też jako szkoły początkowe oraz podstawowe. Na terenie jednego rejonu może być kilka szkół tysiąclecia różnego szczebla, które utworzą wokół siebie odpowiednią sieć mniejszych szkół. Jak podkreśla minister oświaty, każdy samorząd może zgłosić do programu placówki, mające potencjał (lub są problemowe) i doskonalić te dziedziny kształcenia, które tego wymagają (wychowanie pozalekcyjne, infrastruktura do zajęć sportowych, bibliotekę, otoczenie szkół).
Ministerstwo będzie współpracowało w zakładaniu "szkół tysiąclecia" nie z poszczególnymi placówkami, ale z samorządami, posiadającymi pełną wizję stanu oświaty na swoim terenie.  Możliwa jest też współpraca znajdujących się w sąsiedztwie samorządów.

Cel – likwidacja łączonych klas

Równolegle z zakładaniem "szkół tysiąclecia", jako panaceum na wszystkie problemy w oświacie: wielkie zróżnicowanie poziomu nauczania, wyposażenie szkół, kwalifikacji kadry pedagogicznej, startująca reforma oferuje kolejną optymizację sieci placówek oświatowych. Według pierwotnej wersji, od września 2022 roku należy dążyć do tego, by zreorganizować (pozwolić pracować w tych samych budynkach, administracyjnie dołączając do większych placówek) lub zlikwidować wszystkie szkoły początkowe, podstawowe i progimnazja o mniejszej liczbie uczniów niż 60. Takich placówek oświatowych na Litwie jest około 100. Główny cel (oprócz oszczędzania) zakłada likwidację klas łączonych, co ma podnieść jakość nauczania – dać uczniom – niezależnie od miejsca zamieszkania – jednakowy start w dorosłe życie.
Jak wynika z danych Ministerstwa Oświaty, Nauki i Sportu, obecnie na Litwie w 50 samorządach jest nieco ponad 250 łączonych klas 1-4 i ponad 140 – 5-8. Optymizacja w założeniach ministerstwa obejmie tzw. długie gimnazja: mają w nich być nie mniej niż dwie III klasy gimnazjalne (nie mniej niż 31 uczniów). Pozwoli to im zapewnić możliwość szerszego wyboru pożądanych przedmiotów, co jest niemożliwe w mniejszych gimnazjach ze względu na brak godzin lekcyjnych dla nauczycieli różnych dyscyplin. 
Założenie to jest szczególnie groźne dla długich gimnazjów w rejonie wileńskim i solecznickim, gdzie placówki prowadzą nauczanie w trzech językach, stąd liczba uczniów w nich nie jest duża. Zagraża też szkołom mniejszości narodowych, które dopiero przed kilkoma laty wygrały batalię o akredytację tzw. długich gimnazjów. Nie jest to wszak jedynie problemem Wileńszczyzny. Np. w takim układzie grozi zamknięcie jedynego gimnazjum na Mierzei Kurońskiej, gdzie się uczy 132 uczniów.
W minionym roku szkolnym po jednej III klasie gimnazjalnej było w 176 gimnazjach, gdzie uczyło się 3 tys. uczniów, w 116 – po 2-20, a w 60 – po 20-30, co stanowi 13 proc. wszystkich uczniów klas trzecich na całej Litwie.
Stawiając takie cele, ministerstwo szykuje też finansowe ograniczenia: od 1 września 2022 roku z budżetu państwa nie planuje się przeznaczać środków dla klas, gdzie uczy się od 1 do 7 uczniów. Te cięcia jeszcze bardziej zwiększą obciążenia budżetowe samorządów, m.in. w rejonach wileńskim i solecznickim, które obecnie, dla zapewnienia warunków do nauki dzieci w ojczystym języku najbliżej miejsca zamieszkania, wydają bardzo pokaźne sumy. 
Obecnie w samorządach trwają dyskusje z przedstawicielami ministerstwa i czynione są niektóre korekty terminów tych dość drastycznych posunięć. Negocjowane też są wyjątki dla poszczególnych regionów i szkół mniejszości narodowych. 
Budzi zdziwienie, a raczej rodzi oburzenie fakt, że przed kilkoma laty akredytowane długie gimnazja na Wileńszczyźnie znów muszą dowodzić racji bytu. Staje się już zasadą, że kiedy u steru resortu oświaty zjawia się ekipa konserwatystów i liberałów, ta w języku mniejszości narodowych ma się mieć na baczności.

Realizacja szczytnych celów – z kim i dokąd?

"Szkoły tysiąclecia" mają stać się centrami metodycznymi, jakie będą dopingowały do działalności poszczególne tzw. siatki szkół. Ma ich wspomagać założona przy Narodowej Agencji Oświatowej "Akademia Szkół Tysiąclecia". Resort obiecuje, że akademia nie będzie prowadziła tradycyjnych zajęć z doskonalenia, ale wysyłała do poszczególnych samorządów specjalne mobilne drużyny. 
Wszystkie wyżej wymienione założenia kolejnej reformy mają dać wymierne wyniki. Ministerstwo zakłada, że już w 2025 roku do 80 proc. wzrośnie liczba uczniów (piętnastolatków), którzy osiągną przynajmniej drugi poziom (z sześciu) w sprawdzianie, realizowanym w ramach programu PISA (Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów), zaś w 2030 – do 85 proc. Wypada odnotować, że w ostatnim sprawdzianie, przeprowadzonym w 2018 roku, poziom umiejętności czytania piętnastolatków na Litwie został oceniony na 75,6 proc.; w dziedzinie matematyki – 74,4 proc., nauk przyrodniczych – 77,8 proc. 
Planowane jest też, że największa różnica pomiędzy osiągnięciami uczniów z najmniejszych i największych miejscowości (według liczby mieszkańców) ze wszystkich dziedzin, które obejmują badania PISA, w 2025 roku wyniesie 40 pkt, zaś w 2030 – 30. W 2018 roku było to odpowiednio 67 i 68 pkt. Resort akcentuje ponadto, że zostanie zwiększona liczba uczniów, przypadająca na jednego nauczyciela. W 2025 roku ma ich być 10, a w 2030 – 13, podczas gdy w 2018 roku na jednego nauczyciela przypadało 8,6 ucznia. 
Jak widzimy, Ministerstwo Oświaty, Nauki i Sportu ma bardzo konkretne plany. Wątpliwe jednak, czy uda się je urzeczywistnić jedynie przy pomocy strukturalnych zmian. Wydaje się to raczej niemożliwe bez koniecznego odsetka nauczycieli o odpowiedniej kwalifikacji. 
Z tym, niestety, na Litwie nie jest najlepiej. Starzenie się kadry pedagogicznej i dość długi okres braku odpowiedniej polityki kształcenia pedagogów (wliczając likwidację specjalistycznej placówki, jaką był Uniwersytet Edukologii w Wilnie), brak systemu zachęcania młodzieży do podjęcia studiów na kierunkach pedagogicznych doprowadziły do sytuacji (ostatnio przyczyniła się do tego również kwarantanna i zdalne nauczanie), że tego roku na Litwie – według danych służby zatrudnienia – brakuje 400 pedagogów. W ciągu najbliższych 3-5 lat natomiast będzie brakowało po ponad 200 nauczycieli matematyki, fizyki, po ponad 150 – języka angielskiego i litewskiego, chemii, nauczania początkowego, ponad 100 – biologii.  Już teraz nie wystarcza ponad 300 specjalnych pedagogów, logopedów, co ma szczególne znaczenie przy realizowaniu polityki otwartej, tzw. integracyjnej szkoły dla wszystkich dzieci.
Minister oświaty Jurgita Šiugždinienė częściowe rozwiązanie problemu braku kadry widzi w zapewnieniu nauczycielom odpowiedniej liczby godzin – czyli etatu. Obecnie średnio prawie 80 proc. nauczycieli pracuje w wymiarze na 0,7 etatu. Właśnie to, zdaniem pani minister, pomoże zapewnić optymizacja szkół. 
Pokłada się również nadzieję, że za kilka lat dadzą wyniki stosowane obecnie formy zachęty do podejmowania studiów pedagogicznych, m.in. dość wysokie, jak na litewskie warunki stypendium – 300 euro. Wielu pedagogów twierdzi jednak, że najlepszą motywacją zarówno do pozostania nauczycieli w szkołach, jak też zachęcenia do podjęcia nauki tego zawodu, byłoby zaprzestanie kursu ciągłych reform i opracowanie narodowej koncepcji oświaty wraz z podpisaniem międzypartyjnego porozumienia, by każda kolejna zmiana władzy nie owocowała "reformą".  
 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Stanisław Moniuszko w Wilnie
Wilno po polsku

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie

Wiadomości (wp.pl)

Lewica gotowa do wyborów do PE. Biedroń będzie otwierał listę

Lewica jest gotowa do czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Ja będę otwierał naszą warszawską listę - powiedział w Studiu PAP europoseł, współprzewodniczący Nowej Lewicy Robert Biedroń.

"Wybrał przesądy i uprzedzenia". Biejat komentuje decyzję prezydenta

Prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę dotyczącą tabletki "dzień po". - Niestety, prezydent wybrał stronę nie kobiet, ale stronę zabobonu. Nie stronę bezpieczeństwa kobiet, ale stronę przesądów i uprzedzeń - powiedział wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat z klubu Lewicy.

Tygrysy rzuciły się sobie do gardeł. Turysta pokazał nagranie z wycieczki

Zacięta walka tygrysów na oczach turystów. W trakcie eksploracji jednego z parków przyrodniczych na terenie Indii, 28-letni fotograf Harsh Narasimhamurthy uwiecznił wyjątkowy moment. Jego archiwalne nagranie z pojedynku udostępniła również agencja Reutera. Na materiale można zauważyć dwa dorosłe tygrysy, które rzuciły się sobie do gardeł w walce o terytorium. "W zestawie niesamowitych zdjęć dwa samce tygrysów bengalskich zaczynają walczyć, aż jeden z nich kłania się drugiemu po przegranej walce" - wyjaśniła zdarzenie agencja Reutera. Widocznie jeden z drapieżników był znacznie silniejszy, przez co drugi musiał uznać jego wyższość, co skutkowało dla przegranego tułaczką do innego miejsca w celu znalezienia sobie nowego terenu.