Życie – na ołtarz bratniej posługi

drukuj
Helena Ostrowska, 21.06.2016
Fot. Helena Ostrowska

Ks. Antoni Dilys: 70 lat kapłaństwa

Najstarszy wiekowo kapłan w archidiecezji wileńskiej. Ksiądz Antoni Dilys, rezydent parafii śś. Piotra i Pawła w Wilnie. Mimo że zaczął dziesiąty krzyżyk, nadal jest czynny jako duszpasterz. Codziennie rano odprawia Mszę świętą, w niedziele – sumę ze wszystkimi towarzyszącymi modlitwami, procesją. Ostatnio jednak, z powodu słabszego zdrowia, procesji już nie prowadzi – wyręczają go w tym młodsi kapłani.

– Kiedyś, w tym samym kościele – wspomina Ksiądz Nestor – zastępując chorego wikariusza, prowadziłem jednego dnia, podczas Rezurekcji Wielkanocnej, trzy procesje po polsku i trzy po litewsku… 
Do kościoła dojeżdża trolejbusem. Chociaż przystanki są dość blisko od domu i od świątyni, kierowcy trolejbusów, widząc znajomego kapłana, zatrzymują nieraz swoje pojazdy, "wbrew przepisom", naprzeciwko bramy kościelnej lub wejścia do jego domu.             
Raz w miesiącu, kiedy ma obowiązkową wizytę u lekarza, bierze dzień wolny, mimo że mógłby – tak jak inni kapłani parafii – skorzystać z niego co tydzień. 
* * *
…16 czerwca, kościół śś. Piotra i Pawła w Wilnie. Chociaż uroczystości jubileuszowe zaplanowane są tu na godz. 13.00, świątynia zaczęła się wypełniać dużo wcześniej. Nie tylko wilnianie bowiem pragnęli być świadkami znamiennego wydarzenia, lecz też wierni z wielu innych parafii na Litwie. Przybywali zewsząd, gdzie pozostawił ślad swej długoletniej działalności kapłańskiej ks. Antoni Dilys. A geografia duszpasterstwa tego poczciwego księdza ogarnia piętnaście parafii, w dziewięciu z nich – pełnił obowiązki proboszcza.
Czas oczekiwania wypełniają modlitwy, śpiew chóru, Koronka do Miłosierdzia Bożego – w obu językach. Nie sposób było nie zauważyć troskliwej obecności i czuwania – nad całością uroczystości – księdza proboszcza parafii Edvardasa Rydzikasa.  
Wreszcie od głównego wejścia, w kierunku ołtarza zmierza procesyjny pochód kapłanów, na czele z Arcybiskupem Metropolitą Wileńskim Gintarasem Grušasem i Biskupem Arūnasem Poniškaitisem. W centrum pochodu – osoba tego dnia najważniejsza: Czcigodny Jubilat.       
Koncelebra Mszy świętej dziękczynnej przez biskupów, z udziałem Księdza Jubilata. JE Arcybiskup w słowach homilii nawiązuje do Roku Miłosierdzia Bożego, do Jego wielkiej łaski, która pozwoliła księdzu Antoniemu pokonać wszystkie trudy życiowe i wiele dokonać – w służbie Bogu i bliźnim. Biskup Arūnas Poniškaitis streścił zebranym wiernym drogę kapłaństwa ks. Antoniego. Podkreślił, iż ksiądz powołany jest nie po to, by zastępować Pana Boga, a po to, by wskazywać do Niego drogę. O czym zapewne Księdzu Nestorowi jego własne życie nigdy nie pozwoliło zapomnieć…       
Ofiarowanie chleba i wina przez wszystkich obecnych kapłanów, a doliczyć się można było blisko trzydziestu… I piękny śpiew chóru "Ave Maryja"… Na zakończenie uroczystości Arcybiskup przekazuje na ręce Jubilata pismo z wyrazami błogosławieństwa i życzeń od Papieża Franciszka. Jego Ekscelencja udziela błogosławieństwa Księdzu Seniorowi i wszystkim zebranym w kościele. 
Po zakończonej Mszy św. jest czas na życzenia, prezenty, kwiaty dla Jubilata. Od kapłanów archidiecezji, poszczególnych parafii. Uszeregowuje się również długi przez cały kościół ogonek: delegacji z różnych parafii, gdzie Ksiądz Jubilat pracował. Ale nie tylko. Niektórzy przychodzą "prywatnie"… Oto młoda para za coś gorąco kapłanowi dziękuje… Ktoś spontanicznie klęka przed nim i prosi o błogosławieństwo… Tego nie da się "wyreżyserować" zawczasu. Ksiądz Antoni jest kapłanem nie tylko szanowanym, ale i kochanym, na co zasłużył swoją siedemdziesięcioletnią pracą duszpasterską, życzliwym stosunkiem do ludzi, bezpośrednim sposobem bycia, gotowością pomocy bliźnim. 
* * *
Zasłużony dla Kościoła, darzony szacunkiem przez innych księży oraz wiernych – wszędzie, gdzie przyszło mu pełnić posługę duszpasterską. Wiele osób duchownych zna go również w Polsce, z niektórymi dotychczas utrzymuje więzi korespondencyjne. Są to księża, z którymi życie zetknęło go podczas jego studiów w wileńskim seminarium duchownym, przerywanych wojną, czy też w czasie odbywania siedmioletniej zsyłki, dokąd trafił z "łaski" władzy sowieckiej, gdzie ani na dzień nie zaprzestał wykonania obowiązków kapłana. Księdzu Jubilatowi drogie są przyjazne kontakty z JE Kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem, a znajomość ta wiedzie swój rodowód z czasów studiów w Wilnie. Wiele serdecznych słów pod adresem księdza Antoniego napisał Jego Ekscelencja we wstępie do książki biograficznej o nim, zatytułowanej "Życie – to wielka tajemnica", która przed trzynastu laty ukazała się nakładem Wydawnictwa Polskiego w Wilnie – "Magazyn Wileński".  
Zresztą ksiądz Antoni był bohaterem niejednej publikacji w różnych wydaniach prasowych, również w naszym miesięczniku – jako gorliwy duszpasterz i niezwykle interesująca, bogata duchowo postać. Znany jest również jako wdzięczny, przyjemny rozmówca, któremu nie są obce poczucie humoru, krytyczne spojrzenie na własną osobę, pogoda ducha i niesamowita ciekawość świata… 
Z okazji znamiennego Jubileuszu Kapłaństwa redakcja "Magazynu Wileńskiego" poprosiła Księdza Seniora o rozmowę.   

* * *
     W życiu Czcigodnego Księdza był już niejeden jubileusz: jak kapłaństwa, tak też okrągłe daty urodzin. Który z nich dał się zapamiętać najbardziej?  
     Pięćdziesięciolecie mojego kapłaństwa – ze względu na obecność wysokich dostojników kościelnych. Sprawowałem w tym czasie obowiązki proboszcza parafii w Rzeszy, dokąd przybyli JE Kardynał Henryk Gulbinowicz, Metropolita Wrocławski, JE Kardynał Audrys Juozas Bačkis (wówczas jeszcze jako arcybiskup), biskup Juozas Tunaitis oraz wielu księży. Zebrali się tłumnie wierni w kościele pw. św. Stanisława… Po uroczystej Mszy świętej dziękczynnej zaprosiłem gości na przyjęcie do plebanii, zawczasu przygotowywane własnymi siłami, mojej gosposi, siostry, cioci. Troszeczkę przeżywałem, bo chciało się godnie gości podjąć, a czasy były takie, gdy wiele produktów żywnościowych należało do tzw. deficytowych – trzeba było je "zdobyć"…   
Zapamiętałem również mój pierwszy jubileusz kapłaństwa – srebrny, w parafii śś. Piotra i Pawła. Biskupów, co prawda, nie było, ale księży zebrało się wielu – około czterdziestu, chociaż świętowało się w dniu powszednim. W najbliższą niedzielę natomiast odznaczałem mój jubileusz w licznym gronie rodziny – 70 osób krewnych. A w poniedziałek robiłem przyjęcie dla członków obu chórów – polskiego i litewskiego, którzy również chcieli mnie pozdrowić. 
Siedemdziesiąt lat posługi duszpasterskiej… Czym dla Księdza jest kapłaństwo – oprócz powołania? 
Przede wszystkim – służbą Bożą dla ludzi. Również obowiązkiem – wspierania bliźnich budującym słowem, radą, pomocą. Każdego potrzebującego, błądzącego w grzechu należy pocieszyć, wesprzeć duchowo, wyprowadzić na właściwą drogę – by życie bliźnich nie było takie trudne. Nikogo nie można potępiać. Należy grzech potępiać, a nie człowieka, który przekroczył jakieś przykazanie. Trzeba mu wskazać drogę poprawy, drogę do Boga. Dążyć, by ludzie wierzyli w życie wieczne, by pamiętali o nim i zawczasu do niego się przygotowywali. 
Ja również się przygotowuję do życia "po tamtej stronie"… Nastąpi dzień, gdy dusza moja opuści ciało, które spocznie przy moim Ojcu na Cmentarzu Bernardyńskim… 
Droga do kapłaństwa… Na pomniku na grobie swej Matki w Nowych Święcianach Ksiądz kazał wybić napis: "Matka, która wskazała dla syna drogę do kapłaństwa". Czy Ksiądz przekonany jest o tym, że ścieżyna do tej drogi prowadzi z domu rodzinnego? Że rola matki i ojca w religijnym ukierunkowaniu dziecka jest wyjątkowa i najważniejsza? 
W moim przypadku – tak: rola matki i ojca była decydująca w wyborze drogi do kapłaństwa.  
Spotkałem w życiu wielu ludzi, byłem świadkiem wielu cudów, ale trzy z nich były dla mnie największe. Cud pierwszy: że miałem matkę i ojca wierzących i praktykujących. Że matka mnie i rodzeństwo brała za rękę i prowadzała do kościoła. Co niedzielę, a w maju, czerwcu i październiku – co wieczór. To ziarno wiary zasiali w nas, dzieciach, rodzice swoim własnym przykładem. Dalszy wpływ należał do kapłanów, których Bóg w czasie mojego dzieciństwa i młodości postawił na mojej drodze życiowej, a którzy z wielkim oddaniem pełnili służbę duszpasterską: ksiądz Stanisław Lachowicz, pracujący z młodzieżą, księża męczennicy Jan Naumowicz i Bronisław Bazewicz.  
Drugi cud spotkał mnie w więzieniu oraz na zsyłce. W ciągu siedmiu lat katorgi nikt do mnie nie wymierzał lufy karabinu, nikt mnie nie uderzył ani popchnął, nawet podczas prowadzonego śledztwa w więzieniu na Łukiszkach, gdzie pół roku czekałem na wyrok. Nie doznałem również żadnej krzywdy od współwięźniów. Kiedy na początku mojego pobytu na zsyłce jeden taki zabrał mi czapkę, tzw. uszankę, to zaraz inny mi ją zwrócił, zgromiwszy tamtego słowami: "Tego nie ruszać, bo jest "swiaszczennikiem" (kapłanem). 
Cud trzeci związany jest z osobą Jana Pawła II podczas jego wizyty na Litwę. Gdy Ojciec Święty wychodził z wileńskiej Katedry, gdzie miał spotkanie z kapłanami, ja właśnie stałem w tłumie innych ludzi, przy samym sznurze, oddzielającym ten tłum od przejścia. Kiedy papież mnie mijał, dotknąłem jego szaty i powiedziałem głośno: "Ojcze, byłem w więzieniu". Przystanął, zrobił na moim czole znak krzyża i powiedział: "Ja cię błogosławię". Błogosławieństwo to odczuwam do dziś, podtrzymuje mnie ono duchowo.  
Czy dziś rola ojca i matki w wychowaniu religijnym dzieci osłabła? Dlaczego mamy na Litwie tak niewiele powołań kapłańskich? 
Tłumaczę to tym, że słabnie rola rodziny w wychowaniu religijnym potomstwa i w wychowaniu w ogóle. Małżeństwa, które trwają "od ślubu do deski grobowej", stają się rzadkością… Obecnie rozpowszechnił się taki zwyrodniały związek partnerski jak "próbne małżeństwa", nie zarejestrowane ani w kościele, ani w urzędzie stanu cywilnego. Nie są żadną rodziną, bo nic tak naprawdę takich dwojga ludzi, chociaż żyjących pod jednym dachem, ze sobą nie łączy i do niczego nie zobowiązuje… 
Złą robotę w tej sferze robi również powszechnie dostępny Internet, telewizja, gdzie "czyha" na młode umysły wykoślawione pojęcie więzi rodzinnych, gdzie propaguje się pornografię i luźne związki między kobietą i mężczyzną. Nawet dla dzieci dostępne są na co dzień takie "lekcje", chociażby w ich własnych telefonach komórkowych. Środki postępu technicznego z jednej strony ułatwiają życie, z drugiej zaś – wielce szkodzą duchowo, szczególnie nieletnim.  
Kiedyś w rodzinach była w zwyczaju wspólna modlitwa codzienna, w niedziele – szło się do kościoła, po kilka, a nawet kilkanaście kilometrów na piechotę. Matka moja, na przykład, prowadzała nas, dzieci na odpust św. Antoniego do Kołtynian, odległych o dziesięć kilometrów od Nowych Święcian… 
Na swej drodze życiowej spotykał Ksiądz wielu kapłanów. Kto był-jest dla Księdza wzorem Pasterza Dusz?    
Wielu takich duszpasterzy spotkałem, trudno by mi było teraz wszystkich wymienić… Moja wdzięczna pamięć zachowa na zawsze postać księdza Broniusa Laurinavičiusa, od którego otrzymałem pomoc i pocieszenie, gdy byłem więźniem, a później – zesłańcem. Nie uląkł się, nie wyrzekł się mnie, posyłał mi paczki żywnościowe, dawał znaki swej więzi duchowej ze mną, chociaż ryzykował własnym bezpieczeństwem. Opiekował się również w tym czasie moją siostrą. I zginął przy bramie mojego mieszkania przy wileńskiej ulicy Trimitų w niewyjaśnionych okolicznościach… 
W Nowych Święcianach, gdzie mieszkała moja rodzina a ojciec miał posadę kościelnego, również takie wzory prawdziwych kapłanów mi przyświecały. Był to ksiądz prefekt Stanisław Lachowicz, który nauczał mnie religii w szkole powszechnej. Dużo poświęcał czasu młodzieży. Byłem w grupie dwunastu chłopców (kółko ministrantów), których uczył służyć do Mszy św. Po wojnie wyjechał do Polski… 
Księża Jan Naumowicz i Stanisław Bazewicz. Święci kapłani, którzy swą życiową i duchową postawą, przykładem wierności Bogu, mieli wpływ na kształtowanie mojej osobowości jako kapłana…
Kiedyś w naszej rozmowie Ksiądz powiedział: "Bóg dał mi długie i ciekawe życie". Czy – jako duszpasterza – jest ono również spełnione?  
Gdy jako młodzian podjąłem decyzję – będę kapłanem, powiedziałem o tym księdzu Naumowiczowi na spowiedzi. Usłyszałem: nie wszystko będzie tak pięknie, jak myślisz. Nic dziwnego, że tak powiedział – miałem wówczas wyidealizowane poglądy o kapłaństwie. Z biegiem lat życie wnosiło pewne poprawki do moich planów i służby kapłańskiej, czasami było się świadkiem krytyki niektórych duszpasterzy, niestety, uzasadnionej. Nie wszyscy bowiem, zakładając sutannę, na zawsze pozostają wierni powziętej decyzji… 
Ostatecznie każdy z nas sam za siebie przed Bogiem odpowie… Myślę, że wykonałem Jego wolę – na tyle, ile miałem możliwości i sił. Może nie osiągnąłem tego, co planowałem na początku swojej pracy duszpasterskiej… Bo jako początkujący kapłan chciałem cały świat nawracać… Ale cieszę się z tego, co udało się zrobić, że wielu pomogłem, szczególnie w sowieckich czasach. Przychodzili do mnie potajemnie brać śluby, chrzcić dzieci. Nikomu nie odmówiłem, udzielałem sakramentów świętych wszystkim, kto się do mnie zwracał. A byli to czasami wysocy urzędnicy państwowi… Naczelnikowi MGB, który miał żonę Polkę, ochrzciłem dziecko… 
Mogłem jako kapłan zapewne dokonać więcej, ale czasy, w których przyszło mi pełnić służbę Bożą, nieraz czyniły w moich planach bezwzględne korekty… Będę jednak dalej – jak długo mi Bóg jeszcze pozwoli – wiernym Jego rycerzem. W swojej diecezji, co prawda, jestem seniorem, ale na Litwie żyje pięciu kapłanów starszych wiekowo ode mnie… 
Z okazji 80. Urodzin i 56. rocznicy kapłaństwa Księdza ukazała się nakładem Wydawnictwa Polskiego w Wilnie – "Magazyn Wileński" książka "Życie – to wielka tajemnica" (2003 r.). Obecny Jubileusz Czcigodnego Kapłana odznacza kolejna edycja, tym razem w języku litewskim, wydana staraniem redakcji katolickiego pisma "XXI amžius". Jej tytuł brzmi: "Tarp gyvenimo akystatų" ("Pośród wyborów życiowych" – tłum. red. "Magazynu Wileńskiego"). Co stanowi treść tej książki?
Treść jej niewiele będzie odbiegać od jej polskiej poprzedniczki. Będzie w niej całe moje życie – od urodzenia, poprzez lata nauki, wojny, posługi kapłańskiej. Ale będzie również w niej mowa o pewnych zawiedzionych nadziejach, o przykrościach, które mnie jako duszpasterza spotkały, krzywdzących dla mnie sprawach, które w swoim czasie bardzo przeżywałem, a które ostatecznie powierzyłem Panu Bogu… Dziś o nic i do nikogo nie mam żalu. 
Czego jeszcze Szanowny Jubilat chciałby w tym życiu, z woli Bożej, doczekać?  
Najpierw – czego bym nie chciał doczekać. A nie chciałbym przeżyć nowej wojny… Z niepokojem obserwuję sytuację polityczną w świecie, nastroje w kraju… Dużo czytam, oglądam telewizję i… z obawą patrzę na dzisiejszego człowieka. Z jaką łatwością dzisiaj jeden drugiego oszukuje, obmawia, w ogóle dużo się mówi, a niewiele robi… 
Ale pomimo to, mimo mojego wieku – nie straciłem ciekawości świata, z pogodą i wdzięcznością witam kolejny dzień. Bez jakichkolwiek większych nadziei i oczekiwań – po prostu się cieszę, że Bóg dał mi jeszcze ten czas… 
Dziękuję serdecznie Czcigodnemu Księdzu za podzielenie się z nami tym czasem i za rozmowę. 
W imieniu Redakcji "Magazynu Wileńskiego" i własnym życzę Czcigodnemu Księdzu Nestorowi dalszych lat pracy – w zdrowiu i pogodzie ducha – dla ludzi na chwałę Boga. Niegasnącego hartu duszy, który pozwala przetrwać wszelkie trudności i pozostać na wieki Bożym Rycerzem.         

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Wilno po polsku
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie

Wiadomości (wp.pl)

Wielkanoc w innych krajach. Świąteczna podróż dookoła świata

Czy zastanawiasz się, jak inne kraje świętują Wielkanoc? Zobacz, jak różnorodnie i barwnie obchodzi się to święto poza granicami Polski. Od głośnych i pełnych pasji procesji w Hiszpanii, aż po wzniosłe greckie ceremonie w Wielką Sobotę. Każdy kraj ma swoją unikalną historię do opowiedzenia.

Szturm Rosjan zakończony rzezią. Wszystko zaczęło się od wybuchu miny

Ten atak zakończył się masakrą rosyjskiego oddziału. Zaczęło się od tego, że ich wóz bojowy piechoty BMP-3 wjechał na minę. Całą dramatyczną akcję zarejestrował ukraiński dron.

Niewdzięczne zajęcie chłopek na polskiej wsi. Przykry obowiązek sprzed 150 lat

Polscy chłopi nie byli czyściochami. Ich kobiety miały od świtu do nocy pełne ręce roboty. Cały artykuł przeczytasz na portalu wielkahistoria.pl. 150 lat temu, gdy w chatach nikt nie myślał o bieżącej wodzie, najbardziej czasochłonnym obowiązkiem było pranie. Niezależnie, czy panował siarczysty mróz czy z nieba lał się żar – bielizna musiała być uprana. Kobiety zajmowały się tym co tydzień. Brak bieżącej wody oraz sprzętów powodował, że było to dla chłopek zajęcie męczące i czasochłonne, często zajmowało dwa dni. Moczenie w ługu (woda i węgiel drzewny) odbywało się w chacie, a właściwe pranie nad rzeką, jeziorem lub stawem. Po namydleniu, tarciu i praniu drewnianymi kijankami konieczne było wyparzenie i krochmalenie w domu. Prania odbywały się w piątki, często też w soboty – niezależnie od pogody i pory roku – prano także na mrozach. Chłopki w XIX w. dźwigały często pranie np. przez kilometr, przemieszczając się po kolana w śniegu i z ryzykiem zapalenia płuc, za co 150 lat temu mogły przypłacić nie tylko zdrowiem, ale i życiem.