Narodziny Dzieciątka: dowód miłości Boga do człowieka

drukuj
ks. Kazimierz Gwozdowicz proboszcz parafii pw. św. Jerzego w Małych Solecznikach, 16.12.2016
Fot. Teresa Worobiej

Wigilia – oczekiwanie i przygotowanie
Z Bożym Narodzeniem nierozerwalnie łączy się czas oczekiwania, zwany adwentem (łac. adventus oznacza przyjście), zwieńczony dniem 24 grudnia – Wigilią Świąt Bożego Narodzenia. Jaka jest geneza i znaczenie tych świąt oraz oczekiwania na nie, postaram się pokrótce tu wyjaśnić, ponieważ ważne jest, aby każdy katolik był świadom swej wiary, rozumiał, z czym się wiąże święty czas odpoczynku, jakim w tym czasie się cieszymy.
Już w IV wieku Kościół włączył Boże Narodzenie w poczet świąt kościelnych, a tak dobrze znana nam tradycja wieczerzy wigilijnej utrwaliła się na stałe dwa wieki później. Wieczerza wigilijna – to spuścizna pozostawiona przez pierwszych chrześcijan, którzy wspólnie spożywali posiłki (tradycja ta otrzymała nazwę z greckiego agape), by okazać przez to nawzajem miłość i braterstwo. Wigilia (łac. vigilia – czuwanie) jest przede wszystkim oczekiwaniem na Mesjasza.
Drugie znaczenie tego terminu, utrwalone w tradycji Kościoła – to dzień poprzedzający wielkie święta. Od czasu, gdy tradycja ta zagościła na terenach państwa polskiego (X w.) oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego (pod koniec XIV w. wraz z chrystianizacją tzw. Litwy właściwej), do jej całkowitego rozpowszechnienia się, minęło kilka stuleci. Źródła historyczne podają, że nastąpiło to dopiero w wieku XVIII. Ludzie wiązali czas rozpoczęcia wieczerzy z pojawieniem się pierwszej gwiazdy. Tak jak Gwiazda Betlejemska prowadziła pasterzy i trzech magów do nowonarodzonego Chrystusa, tak i teraz ma nas zaprowadzić przed Jego boski majestat. 
Warto przypomnieć, że do 2003 roku w Wigilię obowiązywał ścisły post aż do czasu wieczerzy, jednak i obecnie nic nie stoi na przeszkodzie, by dochować wierności temu wielowiekowemu zwyczajowi. Co do postnego charakteru potraw spożywanych podczas wieczerzy wigilijnej: jest to tradycja, która utrwaliła się samoistnie, więc zobowiązani jesteśmy zachowywać post tylko wówczas, jeżeli Wigilia wypada w piątek.
Kolejny unikatowy obyczaj, bo spotykany wyłącznie na terytorium Polski i dawnej Rzeczypospolitej, stanowi łamanie się opłatkiem. Jest to symbol dzielenia się chlebem z innymi, wspólnie przeżywanej radości z przyjścia Zbawiciela. Wszystkie te elementy, dzięki kultywowaniu tradycji, są niezwykle istotne dla zachowania naszej tożsamości, niemniej jednak najważniejsza tego wieczoru jest wspólna modlitwa, rozpoczynana przez głowę rodziny lub najstarszego z domowników. Po odczytaniu fragmentu Ewangelii, mówiącego o okolicznościach narodzin Mesjasza, wszyscy przełamują się opłatkiem, składając sobie najlepsze życzenia. Zwieńczeniem Wigilii jest pasterka, której uroczysta liturgia wprowadza wiernych w świętowanie Bożego Narodzenia.

Nie magiczny, lecz święty
Dzisiaj ten szczególny czas bywa spłycany przez sprowadzenie go wyłącznie do miłej atmosfery i prezentów. Jesteśmy zewsząd epatowani kolorowymi światełkami choinek, barwnymi prezentami i sympatycznie wyglądającymi starszymi panami z siwą brodą, odzianymi w czerwone stroje… Niech nas nie zwiedzie powierzchowność oferowana przez popkulturę, ponieważ tworzy ona świeckie święto, naznaczone konsumpcją. Dlatego też na każdym kroku jest mowa o "magii świąt". A przecież święto to oddaje pełnię radości z przyjścia na świat Boga, który ponad dwa tysiące lat temu z miłości do nas stał się człowiekiem. 
Nie ma to nic wspólnego z żadną magią, wręcz przeciwnie. Nie traktujmy Bożego Narodzenia jedynie jako kolejnej okazji do odpoczynku od codzienności. Jego wymiar nie może się nam kojarzyć wyłącznie z automatycznym spełnianiem tradycji. Musimy uzmysłowić sobie, że jest to czas spotkania Stwórcy ze stworzeniem, dowód nieskończonej miłości Boga do człowieka. Bóg bowiem tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J3, 16-18). Wszyscy razem i każdy z osobna jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, dlatego też, mając godność dzieci Bożych, powinniśmy uczestniczyć w narodzeniu oraz życiu Boga, nawet gdy wokół trwa spektakl zohydzania wiary w Chrystusa.

Moje Boże Narodzenie
Każdy z nas inaczej odbiera te Święta. We mnie przywołują czas dzieciństwa, które przebiegało w Wilnie. Jako że wywodzę się z polskiej rodziny, nasze oczekiwanie i przeżywanie Świąt Bożego Narodzenia wiązało się z typowo polskimi tradycjami. Moi rodzice zwracali szczególną uwagę na przygotowanie nas, dzieci, na przyjście Pana Jezusa na świat. Chcieli, bym ja i rodzeństwo rozumieli, dlaczego Jezus Chrystus jako Bóg Wszechmogący uniżył się, stając się człowiekiem, by wyzwolić każdego z nas od grzechu. Właśnie o nieskończonej miłości Boga pamiętam z czasów mojego dzieciństwa. 
Dla dziecka polskiego ważnym elementem oczekiwania na Pana Jezusa było regularne uczęszczanie na Mszę świętą. Dzięki temu każdy wiedział i rozumiał, że już wkrótce stanie się coś niezwykłego: narodzi się Boże Dziecię. Na okres adwentu unikaliśmy hucznych zabaw, szczególnie przestrzegaliśmy piątkowego postu. Kiedy już czas adwentu chylił się ku końcowi, cała rodzina, a zwłaszcza mama, szykowała się do przygotowania potraw wigilijnych.
W dniu wieczerzy wszyscy odczuwaliśmy, że już za kilka godzin wydarzy się coś niezwykłego. Gdy nastawał wieczór, wypatrywaliśmy pierwszej gwiazdy, by rozpocząć uroczyste świętowanie. Mama wkładała pod obrus sianko, a choinka czekała na chwilę rozbłyśnięcia blaskiem świec. 
Najważniejszym momentem tego wieczora było czytanie Ewangelii według św. Łukasza (Łk 2,1-14). Po wspólnej modlitwie, którą prowadzili rodzice, dzieliliśmy się opłatkiem, składając nawzajem najserdeczniejsze życzenia. Po czym zasiadaliśmy do wieczerzy, złożonej z dwunastu dań, takich np. jak: pierogi z makiem, kapustą, grzybami, ryba, śliżyki, czerwony kisiel z żurawin, kompot z suszu itd. Kiedy wszyscy już się nasycili, porozmawiali ze sobą, nadchodziła pora dostawania spod choinki wymarzonych prezentów, na które w sposób szczególny czekałem ja jako dziecko i moje rodzeństwo. Takie chwile sprawiały, że czuliśmy się jeszcze bardziej rodzinnie.
Wieczerza kończyła się wspólnym śpiewaniem kolęd, co trwało nieraz godzinami. Potem wszyscy szliśmy spać, by rano całą rodziną iść do kościoła na uroczystą Mszę świętą – pasterkę, która – jak pamiętam – odprawiana była w bożonarodzeniowy poranek. Po Mszy św. spotykaliśmy się z krewnymi i przyjaciółmi, rozmawialiśmy, śpiewaliśmy kolędy, spędzając razem ten czas. 
W czasach sowieckich, gdy religię trapiły prześladowania komunistów, modlitwa i świętowanie było zakazane. To szczególne święto, jakim dla każdego katolika jest Boże Narodzenie, również – a może przede wszystkim – służyło wymierzeniu przez sowieckie władze ciosu Kościołowi. Nie dało się w pełni skoncentrować się na spędzaniu czasu Bożego Narodzenia w rodzinnym gronie, ponieważ trzeba było chodzić do pracy i szkoły. Mimo to, trudne czasy nie złamały nas na duchu, a wiara stawała się jeszcze silniejsza.
Kiedy już jako kapłan rozpocząłem w 1983 roku pracę misyjną na Białorusi, okazywanie swojej wiary było nie do pomyślenia. Moi parafianie i ja witaliśmy przychodzącego na świat Zbawiciela w kościele. Pomimo niesprzyjających warunków ludzie wierzący pamiętali o bożonarodzeniowych tradycjach. W latach 90. można już było zauważyć swego rodzaju odwilż. Zaczynaliśmy wówczas manifestować naszą wiarę w Chrystusa również w przestrzeni publicznej. Nigdy nie zapomnę, kiedy po pasterce w parafii Widze spontanicznie wyszliśmy na ulicę, by wraz z grupą redemptorystów i młodzieży kolędować do trzeciej nad ranem… Ten obraz jest w mojej pamięci ciągle żywy i wspominam go z rozrzewnieniem.

Czas Nadziei
Boże Narodzenie – to nowa era dla ludzkości. Dla nas również święta te powinny stanowić okazję do refleksji nad postępowaniem. Zadajmy sobie pytanie: czy nie powinniśmy się zmienić, rozpoczynając w życiu nową erę? Erę życia z Chrystusem i w Chrystusie. Syn Boży, odwieczne Słowo Boże, poczęte w przeczystym łonie Najświętszej Maryi Panny, narodziło się dla nas w ubóstwie, bez rozgłosu. 
To bezbronne Dziecię podźwignęło upadłego pod ciężarem grzechu człowieka, powołując każdego z nas do świętości, wywyższając to, co w oczach ludzkich zostało wzgardzone i poniżone – narodzone na sianie w grocie wśród zwierząt. W takich okolicznościach dochodzi do kulminacyjnego i centralnego wydarzenia w historii zbawienia. Płacz Bożego Dzieciątka jest odpowiedzią Boga na krzyk człowieka naszych czasów, wzywającego: nie opuszczaj mnie!

Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami 
(J 1,14)
Stwórca, zwracając się do nas w Starym Testamencie, objawiał swą moc grzmotami, błyskawicami i ogniem, by ostatecznie przemówić do Żydów swoim prawem na górze Synaj, zawierając Stare Przymierze. "Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna" (Hbr 1,1–2). W zacytowanym fragmencie listu do Hebrajczyków przypisywanym św. Pawłowi, natchniony autor wskazuje właśnie, że Bóg przemówił jednak ostatecznie przez swojego Syna – przez znienawidzone i ścigane przez króla Heroda niemowlę owinięte w pieluszki. Jest to trudne przesłanie Boga dla człowieka, mówiące o tym, że nawet w słabości możemy być silni siłą naszego ducha, podnosząc się z upadku grzechu. 
Ta, jakże piękna i dająca każdemu nadzieję na właściwe wybory dobra nowina umożliwia kroczenie ścieżką Chrystusa. Bóg nas nie zostawia, jest przy nas, mówi do nas w naszym sumieniu, podczas modlitwy i słuchania Jego Słowa. Bóg pragnie naszego szczęścia i dlatego dał nam swoje odwieczne Słowo – Logos. To dzięki Chrystusowi każdy zyskuje szansę zbawienia. Jan Ewangelista pisze: "Wszystkim tym jednak, którzy Go przyjęli i uwierzyli w imię Jego, dał moc, aby się stali Synami Bożymi" (J 1,12). 
Wpatrując się kolejny raz w naszym życiu w obraz Świętej Rodziny z Nazaretu, wzrastajmy zatem w nadziei co do naszych rodzin. Zwracajmy uwagę na jakość relacji, jakie nas tu łączą, porzućmy wszelkie dzielące spory, bo to czas jedności i pokoju. "Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło" (Iz 9,1) – taka jest przecież istota Świąt Bożego Narodzenia.

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie

Wiadomości (wp.pl)

USA. Słoń biegał po ruchliwej ulicy. Uciekł z cyrku

Ulicami amerykańskiego miasta Butte biegał słoń. Egzotyczne zwierzę uciekło z cyrku. W sieci pojawiły się nagrania.

Strategiczny ruch czy wpadka Dudy? Ekspert: sytuacja nietypowa

Czy odwiedziny Donalda Trumpa to strategiczny ruch prezydenta Andrzeja Dudy czy dyplomatyczne faux pas? - Sytuacja jest nietypowa, dziwna z punktu widzenia dyplomacji, że aktualny prezydent jedzie do jednego z kandydatów w trakcie kampanii w innym kraju. To zaangażowanie w sprawy tego kraju, jest ryzykowne i psuje relacje z aktualnym prezydentem, ale z drugiej strony obaj byli już prezydentami, a Andrzej Duda nie jest pierwszą osobą, która to zrobiła. Należy to rozpatrywać w kategoriach wewnętrznych amerykańskich oraz sojuszy międzynarodowych sieci konserwatystów na świecie. To pewne faux pas, ale to zrozumiałe, że do tej wizyty doszło. Wiadomo, że - jak powiedział Donald Trump - spędzili ze sobą wspaniałe cztery lata. Liczy na powtórkę, ale nie ma na to szans, bo nie będą u władzy w tym samym czasie. Te kadencje się nie nakładają i nie będą już mieli szansy ze sobą współpracować - komentował w programie "Newsroom WP" amerykanista dr hab. Tomasz Płudowski. Wg "DGP" i Onetu spotkanie współorganizował Krzysztof Szczerski, przedstawiciel RP przy ONZ za zgodą MSZ, na czele którego stoi Radosław Sikorski. - Na pewno dobrze mieć relacje ze wszystkimi. Wcześniej szukano dróg, by Joe Biden spotykał się z Rafałem Trzaskowskim, który był prezydentem Warszawy. Takie gesty są ważne dla elektoratów. Słowa Donalda Trumpa mają poprawić wizerunek Andrzeja Dudy. Dudę i Trumpa łączy pewne ułożenie w strukturze międzynarodowej. Są niechętni tzw. establishmentowi, Francji, Niemcom. Trump jest niechętnie widziany, Duda również, głównie ze względu na wartości, a nie kwestie ekonomiczne, które w USA liczą się najbardziej - dodał.

"Washington Post" ujawnia. Kolejne złe wieści dla Ukrainy

Według informacji opublikowanych w piątek przez amerykański dziennik "Washington Post" Rosja, dzięki zwiększeniu produkcji i uzupełnieniu zapasów broni, jest w stanie prowadzić wojnę przeciwko Ukrainie przez co najmniej dwa lata. Pomimo większego tempa produkcji Rosja ma jednak problemy z nowym sprzętem.