Post, modlitwa, jałmużna – droga do życia i Zmartwychwstania

drukuj
ks. Włodzimierz Sołowiej, 16.03.2018

Na początku Wielkiego Postu w liturgii Środy Popielcowej prorok Joel wzywa nas do nawrócenia: Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament (Jl 2, 12). Post, płacz i lament oznaczają smutek, natomiast człowiek jest stworzony dla szczęścia.

Panu Bogu nie podoba się smutek człowieka, Bóg pragnie mu jedynie radości. Jednak my często utożsamiamy radość z przyjemnością, szukamy jej w przyjemnościach, dlatego się oszukujemy, zostajemy zawiedzeni, rozgoryczeni, ponieważ pochodząca z przyjemności radość jest krótkotrwała i niepewna. Taka radość szybko się wypala i pozostaje po niej jedynie popiół, którym tego dnia posypujemy nasze głowy. Jest to symbol śmierci. Śmierć w swoim pierwotnym albo rajskim znaczeniu jest skutkiem fałszywego wyboru życia. Popiół – jako znak śmierci – powraca na nasze głowy i każe przemyśleć swoje życiowe wybory: dlaczego nasze dążenia zamiast upragnionego szczęścia przynoszą rozczarowanie i smutek. 
Na początku Wielkiego Postu Pan Jezus wzywa nas: Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 6,1). Wykonywanie pobożnych dzieł przed ludźmi było cechą charakterystyczną faryzeuszy. Jesteśmy podobni do nich wówczas, gdy podejmujemy się jakichś zadań z myślą o tym, co o nas pomyślą, usiłując komuś dogodzić, zabiegając o własną karierę albo z jakiegoś innego wyrachowania. Jest to mylne poszukiwanie szczęścia, które wszystko spala w popiół i prowadzi ku śmierci. 
Jezus mówi, że nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Naturalnie nie chodzi o to, jakbyśmy mieli podczas Wielkiego Postu swoimi dobrymi czynami bądź postanowieniami zdobywać u Boga nagrodę życia wiecznego. Bóg nie jest handlarzem i nie liczy ani naszych zasług, ani tym bardziej naszych grzechów po to, by musiał nam zapłacić albo nas ukarać. Jezus pragnie, byśmy byli doskonałymi jak Ojciec, który jest w Niebie, to znaczy, byśmy byli podobni do Ojca. Być na obraz i podobieństwo Boga – jest to zamiar Boga dla człowieka w raju, który miał być zrealizowany przez wierną przyjaźń z Bogiem. Jednak człowiek przez swoją pychę, podejrzliwość i nieufność tę przyjaźń spalił, usiłując być jak bóg bez Boga.
Pomimo niewierności człowieka Bóg nie odstąpił od swego odwiecznego zamiaru i każdego roku wzywa nas do radości doskonałej w Wielkim Poście. Każe nam w tym celu modlić się, pościć i dawać jałmużnę. Przez modlitwę mamy rozwijać osobistą więź z Ojcem, który jest w Niebie, jako ze swoim najlepszym przyjacielem. Modlitwa powinna się stać najważniejszym momentem w naszym dniu, gdzie spotykamy się z Tym, który Sam jest naszą nagrodą, na obraz i podobieństwo Którego stajemy się. Stać się jak Bóg, znaczy kochać jak On, znaczy postrzegać każdego człowieka tak, jak go widzi Bóg, kochać go tak, jak kocha Bóg. 
A ponieważ w tym dążeniu nieustannie doświadczamy ograniczeń, wynikających z naszej ułomnej i słabej natury, otwiera się przed nami przestrzeń postu. Ten, kto pości, uznaje swoją ludzką słabość, że jest człowiekiem ograniczonym i otwiera się na moc pochodzącą od Boga. Bóg przychodzi z pomocą naszej słabości. Zawsze wybiera, co w oczach ludzkich uchodzi za niecne, po to, żeby objawić swoją boską moc. Kto pości, odmawia sobie rzeczy niezbędnych, uznaje, że żyje dzięki miłości Boga. Prawdziwy post wynika z modlitwy, z głębokiej osobistej więzi człowieka z Bogiem. Taki post świadczy prawdę o człowieku, że jest on stworzeniem. 
Bóg obdarował życiem człowieka, a to znaczy, że nie jest ono własnością człowieka, tylko nieustannym darem Boga. Odmawiając sobie pokarmu, człowiek wyznaje wiarę, że żyje dzięki Bogu. Odmawia sobie pokarmu nie po to, żeby kolejnego dnia zjeść podwójnie albo żeby zaoszczędzić na ekskluzywne wakacje lub na jakąś inną przyjemność, tylko po to, by dać jałmużnę. 
W tradycji Biblijnej oraz Kościoła pierwotnego jałmużna była postrzegana jako powinność. Pan Bóg czyni nas współpracownikami swojego zamiaru miłości wobec każdego człowieka, a zwłaszcza biednego. Obdarza nas swoimi darami po to, byśmy się stali Opatrznością dla potrzebującego. Z obowiązku jałmużny nikt nie jest zwolniony. 
Papież Benedykt XVI w 2008 roku w swoim przesłaniu na Wielki Post jako przykład jałmużny podaje ubogą wdowę, która składa na ofiarę dwa pieniążki, jak zauważa Pan Jezus, całe swoje utrzymanie. Wdowa ofiaruje z tego, czego nie ma, czyli ofiaruje swoje życie. Dlatego jałmużnę składa tylko ten, kto nic nie ma – taka jałmużna jest miłosierdziem. Natomiast ten, który ma, kto z łaski Boga jest obdarowany mieniem, oddaje to, co powinien oddać – dla niego jałmużna jest powinnością.
W Wielkim Poście w sposób szczególny wpatrujemy się w Krzyż Pana Jezusa, odprawiamy też nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Właśnie w osobie Ukrzyżowanego powinniśmy dostrzec człowieka modlącego się, bezgranicznie powierzającego siebie Ojcu niebieskiemu. Ojcze w Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23,46). 
Do XIII wieku Chrystus na Krzyżu był przedstawiany w pozycji oranta. Na Krzyżu Jezus pościł – definitywnie się wyrzekł wszystkiego, co mu szatan zaproponował na pustyni. Jezus wyrzekł się fałszywego obrazu Mesjasza, mającego uwodzić człowieka ułudą szczęścia, jakie zły duch podstępnie wcisnął człowiekowi w raju. Dlatego post religijny umacnia naszą tożsamość jako synów Bożych. 
Jezus na Krzyżu złożył najdoskonalszą wyobrażalną jałmużnę – wyzionął ducha, tego samego Ducha świętego, który ożywia wszystko, który przywraca życie wszystkiemu, co człowiek zabija i przekształca w popiół. Taka jałmużna Jezusa jest Jego miłosierdziem. Jezus nie daje z nadmiaru, On wszystko rozdaje z całkowitego swego ogołocenia, nieustannie rozdaje swoje Ciało w Eucharystii, oddaje swego Ducha.
Dlatego, kiedy modlimy się, pościmy, dajemy jałmużnę wpatrzeni w Ukrzyżowanego, stajemy się uczestnikami nagrody Ojca naszego, to znaczy stajemy jak Jego Syn, stajemy się na obraz i podobieństwo Boga, a przez to – uczestnikami życia Zmartwychwstałego. Czy miłość jest tak potężna jak śmierć? Nie. Miłość jest mocniejsza. Modlitwa ma tyle sensu, ile jest w niej miłości, żywej więzi z Bogiem, który jest Miłością. Post bez miłości jest niczym, jest czczym umartwieniem się, podsycającym jedynie naszą pychę i samozadowolenie z własnej doskonałości. 
Post ma tyle sensu, na ile pomaga nam, świadomym własnej słabości, współczuć człowiekowi dotkniętemu dramatem nieszczęścia swego grzechu. Prawdziwy post, prawdziwe współczucie prowadzi do jałmużny, do czynu miłosierdzia wobec bliźniego. Miłość miłosierna jest mocniejsza niż śmierć i właśnie dlatego Krzyż jest dla nas znakiem zwycięstwa, ponieważ jest to znak Miłości doskonałej, wiodącej do Zmartwychwstania i życia.
Ewangeliści Łukasz i Jan w swoich opisach objawiającego się Jezusa zmartwychwstałego odnotowują obecność ran krzyżowych na ciele Pana. Jezus sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!» Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi (Łk 24, 36-40). Podobnie to spotkanie opisuje św. Jan: przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok (J 20, 19-20). 
Dlaczego Jezus, przychodząc do swych uczniów ze znakiem pokoju, równocześnie ukazuje im własne przebite ręce i nogi? Dlaczego w ogóle po zmartwychwstaniu zachował ślady swej męki? Czyżby zachował to na Sąd Ostateczny? Podejmując tę interpretację, artyści tworzyli wyobrażenia scen ostatecznych na rzeźbionych portalach kościołów, w których przychodzący na Sąd Jezus pokazuje zgromadzonej ludzkości swoje przebite ręce. Nie jakąś księgę. Nie rejestr naszych przestępstw. Nie zbiór paragrafów. Nawet nie tablice z przykazaniami. Tylko własne rany! 
W ten sposób średniowieczna wrażliwość religijna przybliża nam tajemnicę miłosierdzia: Jezus pokazuje swoje rany – znak złamanego przymierza, zawiedzionej miłości, zdrady popełnionej wobec kogoś najbliższego. Nasza wiara nie jest wiarą w przykazania, ale wiarą w Osobę. Grzech jest raną, jaką tej Osobie zadajemy. Czym innym jest łamać prawo, czym innym łamać serce1.
Najbardziej poruszająca jest interpretacja tego gestu Chrystusa Zmartwychwstałego, którą proponuje św. Antoni z Padwy. Średniowieczny doktor Kościoła scenę spotkania Jezusa z uczniami kojarzy z tekstem proroka Izajasza: Mówił Syjon: "Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał". Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach (Iz 49, 14-16). Wyryłem cię na moich dłoniach! Aby coś zapisać, potrzebujemy karty, atramentu i pióra. Aby nie zapomnieć o człowieku, Bóg zapisuje imię każdego z nas na swoich dłoniach. Kartą są dłonie Jezusa. Atramentem – jego krew. Piórem – gwoździe2.
Bóg nie jest w stanie o nas zapomnieć. Każdego wyrył bowiem sobie na dłoniach. Imię każdego z nas pali Go na rękach. Na nasze błogosławieństwo, czyli – na szczęście. Zmartwychwstały objawia nam nie naturę i logikę Sądu, ale Boże miłosierdzie. Tak, jakby mówił do nas: zobacz, zabiłeś mnie, lecz przychodzę do ciebie z przesłaniem pokoju, chcę byś przez wielkopostną modlitwę, post, jałmużnę razem ze Mną przeszedł ze śmierci do życia, razem ze Mną powrócił do życia…3.
Apostołowie są jak martwi, gdyż razem z całą ludzkością zostają obarczeni śmiercią Jezusa. Chrystus przychodzi jednak do nich, by tchnąć na uczniów Ducha świętego. Owo "tchnięcie" pojawia się w Biblii kilkakrotnie i zawsze łączy się z obdarowaniem życiem. Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia (Rdz 2, 7). 
Bóg powtarza swój stwórczy gest wobec człowieka, dokonany na progu istnienia ludzkiego świata za każdym razem, gdy otwieramy się na łaskę nawrócenia, którą przynosi w swoim miłosierdziu. Chrystus daje nam tchnienie życia. Wpatrujemy się w ręce Jezusa, w Jego przebity bok, przebite stopy. Odczytujemy w Jego ranach swoje imię. Co więcej, gdy uczniowie zobaczyli Zmartwychwstałego, natychmiast otrzymali od niego nakaz: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! (Mk 16, 15). To jest dobra nowina! Jezus nie tylko przywraca do życia przelęknionych apostołów, a przez nich też nas, czyniąc godnymi, by o Nim świadczyć wobec całego stworzenia4.Przypisy

1 Por. G. Ryś, Skandal miłosierdzia, Kraków 2012, s. 78-80.
2 Por. tamże, s. 82-83.
3 Por. tamże, s. 83.
4 Por. tamże, s. 84.

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Wilno po polsku
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie