Szlakiem sienkiewiczowskiej Trylogii

drukuj
Jerzy Duda , 16.01.2019

XII tom "Kresowej Atlantydy" prof. Stanisława Sławomira Niciei

…Do dzisiaj każdy z Polaków pamięta,

Jak to walczyli Jaremy rycerze:
Husarz Skrzetuski, olbrzym Podbipięta,
Wołodyjowski, żołnierz nad żołnierze,
I jak ten zamek płonął w mrokach nocy
Niby pochodnia wierności i mocy…
(Henryk Zbierzchowski)

Kolejny, dwunasty już tom monumentalnej "Kresowej Atlantydy. Historii i mitologii miast kresowych. Zbaraż, Podhorce, Olesko, Koropiec" profesora Stanisława Sławomira Niciei jest hołdem złożonym Henrykowi Sienkiewiczowi "…genialnemu mitotwórcy, który swoimi powieściami, osiągającymi na przestrzeni półtora wieku milionowe nakłady, zapłodnił naszą wyobraźnię…". 
Dwunasty tom otwiera zapis dziejów Zbaraża, niewielkiego miasta położonego na wschodnich obrzeżach Podola, które dzięki pierwszej części sienkiewiczowskiej Trylogii i ukazanym w niej opisom bohaterskich zmagań polskiego rycerstwa z rebelią Bohdana Chmielnickiego stało się symbolem poświęcenia i heroizmu ponad miarę patriotycznych wyzwań.
W granicach państwa polskiego znalazł się Zbaraż w XV wieku, od 1434 roku był siedzibą bogatego rodu kniaziów zbaraskich. Kilkakrotnie niszczony przez ordy tatarskie, dla obrony przed kolejnymi najazdami wzbogacił się o wzniesioną w pierwszej połowie XVII wieku rezydencję obronną z wczesnobarokowym pałacem i bastionowymi fortyfikacjami, a całość zamykała fosa o 40-metrowej szerokości. 
To na przedpolach twierdzy rozegrała się w 1649 roku bitwa, w której naprzeciw siebie – według Władysława Konopczyńskiego – stanęło: 70 tysięcy Kozaków, 60 tysięcy Tatarów oraz 10 tysięcy polskich obrońców, dowodzonych przez księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Część polskich chorągwi zgrupowała się przed zamkiem w polowych fortyfikacjach. Oblężenie trwało prawie dwa miesiące, zakończyło się 25 sierpnia 1649 roku. Z okrążonej twierdzy przez otaczające ją stawy, spiesząc po ratunek, potrafił przedrzeć się Jan Skrzetuski. To tutaj Longinus Podbipięta miał ściąć – jednym sztychem Zerwikaptura – trzy wrogie głowy, by wkrótce potem zginąć podczas pierwszej, nieudanej próby wyjścia z okrążenia. 
Walka o Zbaraż – jedna z wielu XVII- wiecznych bitew, stała się niezwykle ważna dla polskiej, ale także dla ukraińskiej legendy. Ukraińcy podpisanie po bitwie układów między Kozakami a polską szlachtą uznali za "pierwszy uprawomocniony fakt istnienia niepodległego państwa ukraińskiego".
Henryk Sienkiewicz odwiedził Zbaraż w 1879 roku i był zdumiony, że zamek i majdan zbaraski były tak niewielkie. Ogromnie wzruszył się faktem, że mieszkańcy Zbaraża nie zgodzili się na oddanie pod budowę szkoły placu kościelnego, uważając, że leżą tam szczątki "świętego" Longinusa Podbipięty. Chłopi z różnych stron Polski zamawiali w miejscowym kościele msze święte za jego duszę. Po II wojnie światowej Zbaraż znalazł się poza granicami Polski. Twierdza i pałac popadły w ruinę. Dopiero w 1996 roku rozpoczęto prace restauracyjne, trwające zresztą do dziś.
Na temat twórczości Henryka Sienkiewicza i jej społecznej percepcji powstała ogromna literatura, w każdym pokoleniu pojawiają się badacze tego literackiego fenomenu, pisarz budzi wiele namiętności, spotyka się niekiedy z absurdalnymi zarzutami powierzchownych publicystów, strojących się w szaty nieomylnych autorytetów. Są one jednak bez znaczenia, bo, jak napisał legendarny profesor Juliusz Kleiner: "…Sienkiewicz stał się w najpełniejszym i najszlachetniejszym znaczeniu pisarzem ludowym. Bliskimi czynił ludzi, z którymi obcować kazał i bliskimi czynił epoki odrębne. Polskę historyczną zamienił dla ogółu w rzeczywistość obecną. Bardziej niż ktokolwiek inny – Sienkiewicz stworzył solidarność duchową nowej i dawnej Polski…".
Jedną z najważniejszych budowli Zbaraża jest zmitologizowany przez Henryka Sienkiewicza klasztor i kościół bernardynów, w którego wnętrzu odbył się "pogrzeb" Longinusa Podbipięty, a w jego trakcie wygłoszona została poruszająca serca i wyciskająca łzy z oczu mowa pogrzebowa. Sowieci kościół sprofanowali, zamienili na magazyn nawozów, od 1990 roku trwa jego odbudowa, przez co powoli wraca do dawnej świetności.
Zbaraż wydał wielu znakomitych ludzi, na trwale wpisanych w dzieje narodowe. W tym mieście urodził się Ignacy Daszyński, jeden z najwybitniejszych polskich polityków przełomu XIX/XX wieków, premier pierwszego rządu odrodzonej w 1918 roku Rzeczypospolitej, przywódca Polskiej Partii Socjalistycznej i marszałek Sejmu. 
Wyrastał w pobliżu zamku książąt Wiśniowieckich. Rozpoczętą w rodzinnym mieście naukę szkolną ukończył w Stanisławowie. Po ukończeniu gimnazjum rozpoczął działalność polityczną. Był znakomitym, porywającym tłumy mówcą, zyskał przydomek "Złotousty Ignacy". Władysław Studnicki napisał o nim, że miał w sobie coś z żywiołowej natury kozackiej i wiele z polskiego kresowego etosu szlacheckiego. 
Piękny zapis o tym wielkim polityku pozostawił Jan Lechoń: "…Siwy, o drapieżnej głowie wielkiego trybuna i ujmującym szlacheckim geście, był nie tylko jednym z największych mówców świata… zarazem jednym z najbardziej uroczych Polaków, wychowanym nie tylko w religii patriotyzmu, ale i w czci dla kultury, miłości do poezji, o której w swej cudownej książeczce o Piłsudskim napisał, że zrobiła dla Polski więcej niż polityka…".
Innym nie tyle wprawdzie sławnym, ile osławionym zbarażaninem był Żyd Izaak Fleichsfarb, znany pod przybranym nazwiskiem Józefa Światło. Z zawodu szewc, zrobił błyskawiczną karierę w komunistycznych organach bezpieczeństwa. Jako kapitan był kolejno zastępcą komendanta Urzędu Bezpieczeństwa w Warszawie, Olsztynie i w Krakowie. Miał na koncie setki godzin przesłuchań, podczas których był brutalny i wulgarny. 
W 1948 roku już w randze pułkownika trafił do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Miał ogromną władzę i gorliwie wykonywał obowiązki w resorcie najgroźniejszym w latach stalinizmu w Polsce. W 1953 roku zbiegł z Polski i w Berlinie oddał się w ręce Amerykanów. Za namową Jana Nowaka-Jeziorańskiego Amerykanie zdecydowali się na ujawnienie na falach Radia Wolna Europa rewelacji, które przekazał im Józef Światło. 150 audycji emitowanych przez kilka miesięcy wstrząsnęło nie tylko Polską, ale całym obozem socjalizmu i doprowadziło do wielkiej, chociaż krótkotrwałej "odwilży".
W Zbarażu także przyszedł na świat Dmytro Klaczkiwśkyj, jeden z najokrutniejszych zbrodniarzy, który zapisał wyjątkowo krwawą kartę w dziejach Polaków na Wołyniu w latach 1943-1945. Znany jest głównie pod pseudonimem Kłym Sawur. Od najmłodszych lat działał w organizacjach ukraińskich. W 1940 roku w głośnym procesie ukraińskich nacjonalistów został przez sąd sowiecki skazany na karę śmierci, zamienioną na wieloletnie więzienie. 
Wybuch wojny niemiecko-sowieckiej w 1941 roku przyniósł mu wolność. W 1943 roku, na III Konferencji OUN znalazł się wśród forsujących tezę, że na Wołyniu największymi wrogami Ukraińców są Polacy. Był twórcą "Akcji Polska" pomyślanej jako potężne, zsynchronizowane uderzenie o charakterze "buntu ludowego" – antypolskiej rewolucji chłopskiej. Zainicjował czystkę etniczną, która od początku przybrała okrutny charakter i spowodowała śmierć tysięcy Polaków. Okrucieństwo i sadyzm ukraińskich łotrów wymykają się wszelkiej ocenie. 
Trzy jakże różne życiorysy zbarażan świadczą o tym, jak ogromnie zróżnicowany zlepek tworzyła kresowa społeczność. Zbyt krótki był czas dwudziestolecia międzywojennego, by na tej ziemi nastąpiło prawdziwe pojednanie. Świadkowie tamtych lat zgodnie podkreślają, że do 1939 roku życie ludzi przebiegało w spokoju, niesnaski etniczne miały charakter incydentalny i dopiero wybuch II wojny światowej spowodował polaryzację postaw, śmiertelną dla Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej.
Wiele miejsca poświęca Autor Podhorcom, rozsławionym przez wspaniały pałac, wzniesiony przez magnacką rodzinę Koniecpolskich, jeden z najwspanialszych na Kresach, o którym Henryk Sienkiewicz napisał, że jest to "skarb wprost nieoceniony". Na karty historii wprowadził Podhorce Stanisław Koniecpolski, hetman wielki koronny i kasztelan krakowski. Cieszył się sławą kilkakrotnego pogromcy Tatarów i Kozaków. Jego latyfundium było ogromne, tylko w województwie wołyńskim obejmowało ponad 18 tysięcy zagród chłopskich, do tego trzeba doliczyć posiadłości w innych województwach. Zasłynął jako budowniczy potężnej, nowoczesnej fortecy w pobliskich Brodach. 
Kolejną znaczącą rodziną władającą Podhorcami byli Rzewuscy. Rodzina Rzewuskich uchodziła wśród polskiej arystokracji za światłych intelektualistów, o czym świadczy stare powiedzenie: "Z Chreptowiczem żyć, z Radziwiłłem pić, z Ogińskim jadać, z Rzewuskim gadać".
Szczególnym miastem kresowym stało się Olesko; tutaj urodzili się dwaj polscy królowie: Michał Korybut Wiśniowiecki i Jan III Sobieski. Do Korony Polskiej Olesko przyłączył w 1366 roku Kazimierz Wielki. Jan III Sobieski dzięki wspaniałemu zwycięstwu pod Wiedniem, jako jedyny król Polski, stał się bohaterem piśmiennictwa europejskiego na przestrzeni trzech wieków. W Polsce Janowi III Sobieskiemu poświęcili strofy najwybitniejsi poeci – od Franciszka Kniaźnina, Adama Mickiewicza i Marii Konopnickiej po Kornela Makuszyńskiego, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Józef Ignacy Kraszewski napisał o królu cztery książki, a Henryk Sienkiewicz – dwie. Z jego podobiznami ukazują się znaczki pocztowe, banknoty, monety, medale. Jego nazwiskiem honorowane są ulice, place, instytuty naukowe, nawet trunki, ma też pomniki plenerowe, jak choćby w Przemyślu, Gdańsku czy warszawskich Łazienkach.
W dziesięć lat po Janie III Sobieskim urodził się Michał Korybut Wiśniowiecki, syn sławnego obrońcy Zbaraża księcia Jeremiego. Wybitny historyk Władysław Konopczyński napisał o królu Michale: "…znał osiem języków, ale w żadnym z nich nie miał nic do powiedzenia. Natomiast autobiografię króla Jana III i jego listy do żony czyta się od wieków z przyjemnością…". 
Z Koropcem, malowniczo rozłożonym nad szeroko rozlanym Dniestrem, związany jest ród Badenich. Na przełomie wieków XIX/XX zajmował on niewiarygodnie wysoką pozycję polityczną w cesarstwie austriackim, mówiono wręcz o "Wielkim Księstwie Badeńskim". Hrabia Stanisław Badeni rządził całą Galicją, z kolei Kazimierz Badeni był premierem Austrii, a wcześniej długoletnim namiestnikiem Galicji i Lodomerii. Maria Czapska napisała: "…Trzy pokolenia Badenich przyłożyły rękę do wielkich przemian Galicji… które w obrębie austriackiej monarchii stworzyły cząstkę Polski niepodległej z Krakowem i Lwowem sercem, a zarazem duchową stolicą trzech zaborów… polskimi szkołami, klasztorami, życiem umysłowym i artystycznym…".
Końcowa część profesorskiej, kresowej epopei jest bardzo osobista, to swoisty trybut złożony kresowym nauczycielom. Autor wspomina piękne lata szkolnej edukacji w Liceum Pedagogicznym w Świdnicy. Tę szkołę, będącą jednocześnie silnym ośrodkiem polskiej kultury, tworzyli od podstaw Kresowianie, a wśród nich wywodzący się z Koropca Stefan Kwiecień i Stanisław Bandziak. 
Pierwszy rektor Uniwersytetu Opolskiego prof. Franciszek Marek na sesji naukowej poświęconej dorobkowi oświaty na Śląsku Opolskim mówił: "…Od prawie dwustu już lat Zachód góruje nad Wschodem, ale awans kulturowy dla Śląska i jego ludu przyszedł nie z bogatego Zachodu, lecz z biednego Wschodu. To nie zamożni Niemcy przynieśli ludowi śląskiemu światło nauki i wiedzy, lecz ubodzy Polacy, ograbieni i wypędzeni przez Rosjan. To dziesiątkowani przez hitlerowskiego najeźdźcę i okupanta profesorowie lwowscy nie tylko przejęli Uniwersytet i Politechnikę we Wrocławiu, ale założyli także Śląską Akademię Medyczną w Rokitnicy, Śląską Politechnikę w Gliwicach…"1.
Podsumowaniem tego przesłania są słowa Autora, wieloletniego rektora Uniwersytetu Opolskiego: "…Fenomenem szkół takich jak moje liceum świdnickie była zadziwiająca zdolność odtworzenia polskiej inteligencji unicestwionej w czasie II wojny światowej w Katyniu, w Palmirach, na Wzgórzach Wóleckich we Lwowie, w Czarnym Lesie pod Stanisławowem czy pod Górą Bony w Krzemieńcu, by ograniczyć się tylko do tych kilku miejsc kaźni…".
Otrzymaliśmy kolejny, piękny edytorsko tom wielkiego dzieła prof. Stanisława Sławomira Niciei, a w nim – kolejny tysiąc nazwisk, kolejnych kilkaset unikalnych zdjęć, dzięki czemu wracamy na Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej. Wracamy pamięcią i sercem do czegoś, co zostało bezpowrotnie utracone. Dzięki talentowi Profesora coraz lepiej rozumiemy, że bez wiedzy o tamtej ziemi, tamtych ludziach nie można zrozumieć współczesnego świata, współczesnej Polski.

1 Franciszek Marek: Tradycje oświatowe Górnego Śląska. W: Praca zbiorowa (red. prof. Stanisław Gawlik): Oświata i nauka na Śląsku Opolskim 1945-1995. Opole 1995 Uniwersytet Opolski, str. 25.

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Wilno po polsku
Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie