Ciosem – w komunę!

drukuj
Opracowała Magdalena Zabłocka, 18.08.2020

Socjalistyczna rzeczywistość

W 1944 roku, w wyniku wkroczenia Armii Czerwonej na tereny okupowanej Polski, 22 lipca został ogłoszony Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, na mocy którego Polska stała się jednym z państw pozostających w sferze wpływów sowieckich. Represje wobec ludności, wszechobecny aparat Urzędu Bezpieczeństwa oraz model polityczno-gospodarczy, na mocy Manifestu Lipcowego, nie ułatwiał przyjęcia nowych warunków w odradzającym się kraju. Po śmierci Stalina w 1953 roku, pomimo pozornej i chwilowej odwilży, nastroje w społeczeństwie nie ulegały poprawie, tak samo jak nie ulegała poprawie ogólna sytuacja w państwie. Doprowadziło to do pierwszego oficjalnego wystąpienia przeciwko władzy komunistycznej w 1956 roku, które zapoczątkowało erę buntu i żądań poszanowania podstawowych praw przynależnych każdemu człowiekowi. 
Względny liberalizm polityki Edwarda Gierka, w powiązaniu z nasilającymi się niepraworządnymi poczynaniami władz i bulwersującymi opinię publiczną poprawkami do konstytucji, stał się bezpośrednią przyczyną rosnącego sprzeciwu, przybierającego z czasem zorganizowane formy. Jeszcze przed czerwcem 1976 roku zostało zawiązane Polskie Porozumienie Niepodległościowe, będące bezpośrednim następstwem protestów przeciwko poprawkom do konstytucji PRL. 
Celem tej tajnej organizacji stało się opracowanie metod, jakie umożliwiłyby wywalczenie rzeczywistej suwerenności Polski, a także wprowadzenie i przestrzeganie swobód obywatelskich oraz systemu wielopartyjnego opartego na demokratycznych zasadach. Inną konwencję, zakładając konkretnie, początkowo bardzo doraźnie działania – przyjął Komitet Obrony Robotników. Reprezentowany przez KOR nowy model opozycji opierał się na doświadczeniach lat minionych, a jego twórcy wywodzili się z różnych środowisk i grup opozycyjnych. Odmienność KOR polegała na tym, że nie była to tajna organizacja, spiskująca przeciwko władzy, lecz krąg osób, niekiedy powszechnie znanych, o dużym autorytecie społecznym, zjednoczonych dla pomagania bezkarnie represjonowanym robotnikom, którzy w czerwcu 1976 roku swoją zdecydowaną postawą zmusili władze do odwołania drastycznych podwyżek cen.
Tracąc kontrolę nad sytuacją ekonomiczną, znajdującą się już wtedy w katastrofalnym stadium, zdemoralizowany oraz skorumpowany aparat władzy w powszechnym odczuciu społecznym stawał się jeszcze bardziej znienawidzony i obcy, szczególnie na tle wizyty papieskiej w czerwcu 1979 roku. Sytuacji nie były w stanie uspokoić nawet zmiany personalne, podjęte podczas VIII zjazdu PZPR w lutym 1980 roku. 
1 lipca 1980 roku ówczesne władze komunistyczne Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej po raz kolejny wprowadziły podwyżkę cen żywności (mięsa), mimo obawy przed gwałtowną reakcją ze strony społeczeństwa. Bez jakiegokolwiek komunikatu, w sklepach oraz bufetach w cenach "komercyjnych" pojawiły się asortymenty, jakie dotychczas sprzedawano w cenach zwykłych. Dopiero następnego dnia wiceprezes "Społem" potwierdził tę decyzję podczas wystąpienia w "Dzienniku Telewizyjnym". 
Podwyżka została przedstawiona jako zabieg o charakterze organizacyjnym, a niska ranga urzędnika informującego o zmianie cen świadczyła o tym, iż władze miały na celu zostawienie sobie pewnego pola manewru. Drobna w istocie sprawa rozpoczęła lawinę wydarzeń, które całkowicie zmieniły bieg historii. Rozpaczliwa próba powstrzymania zasięgu strajków przez niemalże natychmiastowe spełnianie postulatów strajkujących robotników przyniosła odwrotny skutek.

Pierwsze protesty

Pierwszego lipca rozpoczęły się strajki w niektórych zakładach Warszawy, Sanoka, Ursusa, Tczewa, Rzeszowa oraz innych miastach Polski. Władze ograniczyły zasięg podwyżki, ale nie uczyniły nic, by zmniejszyć napięcie wśród robotników, toteż strajki wybuchły także w Poznaniu, Grudziądzu, Żyrardowie i innych miastach. 9 lipca władze zapowiedziały na 1981 rok podwyżki emerytur, dodatków rodzinnych i najniższych płac. Pomimo tych zabiegów, strajk, jaki wybuchł 8 lipca w Świdniku, rozszerzył się także na Lublin, przybierając charakter strajku powszechnego z udziałem kolejarzy. Wydarzenia te przeszły do historii pod nazwą Lubelskiego Lipca’80 i de facto zapoczątkowały erę "Solidarności". Do Lublina przybyła delegacja na czele z ówczesnym wicepremierem, Mieczysławem Jagielskim, która, za pomocą ustępstw płacowych, doprowadziła do ostatecznego wyciszenia strajków na Lubelszczyźnie w dniu 24 lipca 1980 roku. 
Brak zdecydowanej postawy władz wobec strajkujących spowodował rozlanie się fali strajków po całym kraju. Brak jedności w ekipie Gierka uniemożliwił wprowadzenie rozwiązań siłowych, nie kontrolowano również swoistego rozprzężenia w obrębie samego aparatu rządzącego. W kierownictwie PZPR szykowano pewne zmiany, mające doprowadzić do przedstawienia jej jako kozła ofiarnego. Koszty podwyżek płac bardzo szybko przekroczyły zyski osiągnięte wskutek podwyżek cen artykułów żywnościowych, zatem władze mogły liczyć wyłącznie na cud. Próby gaszenia strajków za pomocą podwyżek płac w rzeczywistości podsycały protesty w zakładach, które jeszcze nie podjęły akcji strajkowej. 
Pod koniec lipca stanęły zakłady produkcyjne między innymi we Wrocławiu, Świdnicy, Ostrowie Wielkopolskim, Stalowej Woli i Poznaniu. Pod koniec miesiąca strajkował port w Gdyni, a na początku sierpnia nowym ośrodkiem strajkowym stała się Łódź. Władze nadal ustępowały w sprawach płacowych, co tylko sprzyjało rozszerzaniu strajków. 
Przełomowe znaczenie miał jednak strajk okupacyjny w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, który rozpoczęto w dniu 14 sierpnia. W imieniu robotników żądano między innymi przywrócenia do pracy usuniętych za działalność związkową Anny Walentynowicz oraz Lecha Wałęsy. Następnego dnia strajk rozszerzył się na inne zakłady Wybrzeża. Zablokowano łączność z Trójmiastem, a premier Edward Babiuch oskarżył przeciwników Polski Ludowej o podżeganie do podejmowania akcji strajkowych. Dyrekcja Stoczni Gdańskiej zgodziła się na podwyżki płac, a komitet strajkowy postanowił zakończyć swoje dotychczasowe działania. Mimo to część robotników pozostała na miejscu z zamiarem kontynuacji strajku solidarnościowego na znak poparcia wobec postulatów innych zakładów. Działając w porozumieniu z ich przedstawicielami, grupa ta doprowadziła do ukonstytuowania się Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z Wałęsą na czele. Wkrótce podobny komitet powstał wśród strajkujących załóg Szczecina. 
17 sierpnia MKS sformułował 21 postulatów strajkowych, z których pierwszy, a zarazem najważniejszy, dotyczył zgody władz na powołanie niezależnych od środowisk partyjnych oraz pracodawców wolnych związków zawodowych. W ramach postulatów domagano się także zagwarantowania prawa do strajku, bezpieczeństwa dla strajkujących osób, przestrzegania wolności słowa i publikacji, przywrócenia do pracy osób zwolnionych w związku z wystąpieniami robotników w 1970 oraz 1976 roku, jak również uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, poinformowaniu reszty społeczeństwa o żądaniach strajkujących i podania informacji o stanie polskiej gospodarki. Jeden z postulatów dotyczył też podwyżek płac i poprawy ogólnych warunków pracy. 
Po początkowych próbach rozbicia jedności strajkujących, władze przystąpiły do pertraktacji z przedstawicielami robotników. Do Gdańska udał się wicepremier Mieczysław Jagielski, do Szczecina – wicepremier Mieczysław Barcikowski. Politycznej i prawnej pomocy udzielali robotnikom działający w opozycji intelektualiści. Przy gdańskim MKS powstała nawet komisja ekspertów, których członkowie starali się uchronić prowadzących rozmowy robotników przed prawnymi pułapkami zastawianymi przez stronę rządową.
30 sierpnia 1980 roku podpisano porozumienie pomiędzy komisją Barcikowskiego, oddelegowaną z ramienia rządu do Szczecina) i MKS w Szczecinie z Marianem Jurczykiem na czele. Pomimo ustąpienia ze strony władz w kwestiach samorządnych związków zawodowych, komisji udało się umieścić w tekście porozumień wiele niejasnych sformułowań, co nie miało miejsca w przypadku rozwiązywania sprawy Gdańska. 
Następnego dnia zaparafowano porozumienie pomiędzy MKS i komisją Jagielskiego, a wieczorem telewizja polska pokazała uroczystą scenę podpisania umowy. Właściwie wszystkie postulaty zostały uznane przez stronę rządową. MKS stał się komitetem założycielskim nowych związków, natomiast rząd zobowiązał się do ich rejestracji poza strukturą Centralnej Rady Związków Zawodowych. Następnego dnia robotnicy Trójmiasta, a w ślad za nimi również inne załogi strajkujących zakładów, wrócili do pracy.

Powstanie "Solidarności"
Skompromitowane kierownictwo partyjne zgodziło się na daleko idące ustępstwa, po raz kolejny już tego lata nie używając argumentu siły. Ruchy wojsk radzieckich w pobliżu wschodnich granic Polski wskazywały jednak na to, iż Moskwa bardzo poważnie zastanawiała się nad wprowadzeniem stanu wojennego i udzieleniem zbrojnej pomocy polskim komunistom, których władza zaczęła wyraźnie chwiać się wskutek zawarcia porozumień sierpniowych. Również i w PRL w niektórych kręgach władzy coraz poważniej zaczęto przygotowywać wprowadzenie stanu wyjątkowego, w ramach obowiązującego ówcześnie systemu prawnego. Sytuacja, jaka wytworzyła się po podpisaniu porozumień gdańskich, spowodowała ogromne zamieszanie wśród najwyższego aparatu partyjnego, skutkiem czego było zmuszenie Edwarda Gierka do ustąpienia. Nowym szefem PZPR został Stanisław Kania. 
Równolegle na obszarze całego kraju zawiązywały się struktury nowych związków, z reguły jednocząc zakłady pracy w poszczególnych jego regionach. Wśród działaczy i osób związanych z demokratyczną opozycją trwała dyskusja na temat kształtu organizacyjnego samorządnych, niezależnych związków zawodowych. Mimo obaw przed niebezpieczeństwem biurokratyzacji, przeważała koncepcja stworzenia jednego, silnego związku. Realia kraju, tkwiącego w systemie komunistycznym, wymagały – zdaniem większości – możliwie najsilniejszej struktury związkowej, zdolnej przeciwstawić się scentralizowanemu aparatowi władzy. 
Nie ulegało wątpliwości, iż partia, która ugięła się pod naciskiem wydarzeń sierpniowych, z czasem będzie starała się odzyskać utraconą pozycję oraz wycofać ze złożonych obietnic. 17 września powołano do życia Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność", który zarejestrowano 24 listopada 1980 roku. Związek działał w ramach autonomicznych struktur regionalnych. 
24 września Komitet Założycielski NSZZ "Solidarność", przekształcony następnie w Krajową Komisję Porównawczą, po uchwaleniu projektu statutu, złożył w sądzie rejestrowym wniosek o rejestrację. Jak się spodziewano, władze uczyniły wszystko, co możliwe, aby utrudnić zakładanie nowych związków, natomiast partyjna propaganda starała się przekonać opinię publiczną o opanowaniu "Solidarności" przez "antysocjalistyczne elementy". Kierownictwu PZPR zagroziło także inne niebezpieczeństwo: oddolne dążenia do przeprowadzenia reform wewnątrz samej partii. Szczególnie aktywnie na tej płaszczyźnie działał ośrodek toruński, wysuwający postulat tak zwanych struktur poziomych, czyli porozumień pomiędzy organizacjami partyjnymi z poszczególnych zakładów pracy w celu obrony wewnątrzpartyjnej demokracji. Z drugiej strony, partia przeżywała masowe wręcz oddawanie legitymacji członkowskich PZPR. 
Od samego początku władze aranżowały wiele sytuacji kryzysowych, mających na celu zmuszenie NSZZ do wprowadzenia powszechnego strajku ostrzegawczego. Uzgodnione podwyżki płac oczywiście nie zostały wprowadzone, utrudniano także rejestrację samego Związku poprzez samowolne wręcz narzucanie poprawek do treści statutu. Również na prowincji można było zauważyć wrogą politykę partii wobec "Solidarności", gdzie prowokowano różnego rodzaju konflikty, obarczając Związek pogłębiającym się kryzysem gospodarczym. Zgodnie z oceną partyjnej prasy, główną przyczyną katastroficznej sytuacji polskiej gospodarki były zmasowane akcje strajkowe, organizowane przez NSZZ "Solidarność".

Rok 1981
W styczniu 1981 roku władze doprowadziły do kolejnego groźnego konfliktu, narzucając bez konsultacji ograniczoną liczbę wolnych sobót, pomimo iż – zgodnie z zawartymi porozumieniami – od dnia 1 stycznia wszystkie soboty miały być wolne od pracy. Równocześnie zaczęto odmawiać prawa legalnego działania wolnym związkom zawodowym, zrzeszającym studentów oraz rolników. W wielu rejonach kraju dochodziło do protestów przeciwko tolerowanej przez państwo przestępczej działalności władz lokalnych, na których spoczywała odpowiedzialność za różnorakie nadużycia i malwersacje. 
W znacznej mierze taktyka władz partyjnych uzależniona była od instrukcji pochodzących z Kremla. Co jakiś czas odbywały się spotkania przywódców PRL i ZSRR w ścisłym, kierowniczym gronie, mające na celu przygotowanie interwencji wojskowej. Polityka szykan i zastraszania nasilała się, osiągając moment kulminacyjny podczas obrad Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy, na które zaproszono działaczy "Solidarności". Działacze nie zostali dopuszczeni do głosu, a następnie, przy pomocy wcześniej sprowadzonych oddziałów Milicji Obywatelskiej, usunięci z budynku obrad. 
"Sprawa bydgoska" stała się dla "Solidarności" przełomowym momentem, chociaż finał tej prowokacji, w zamyśle jej autorów, miał wyglądać zupełnie inaczej. 27 marca przeprowadzono strajk ostrzegawczy, który unaocznił pozycję, jaką osiągnął NSZZ. W strajku uczestniczyły całe załogi, włącznie z członkami partii czy też kontrolowanymi przez PZPR związkami branżowymi. 
Lech Wałęsa, przekraczając swoje uprawnienia, podpisał z władzami porozumienie, dalekie od postulatów związkowych, a po czym wydał komunikat o zawieszeniu strajku powszechnego. Wywołało to kryzys wśród działaczy "Solidarności" uważających, że ogromne i niepowtarzalne, jak pokazała przyszłość, poparcie społeczeństwa dla Związku zostało zaprzepaszczone. 
Silnym wstrząsem dla społeczeństwa stały się w tamtym czasie dwa tragiczne wydarzenia: zamach na papieża, dokonany przez Ali Agcę w dniu 13 maja, oraz śmierć prymasa Stefana Wyszyńskiego, który cieszył się powszechnym autorytetem. 
Wycofanie się władzy z zamierzonej konfrontacji ze Związkiem po prowokacji bydgoskiej, wcale nie oznaczało zaniechania tych planów. Zwyciężyła jedynie opcja przesunięcia jej w czasie, bowiem dla partii zasadniczym problemem stała się dalsza konsolidacja sił. Trwały także intensywne przygotowania do IX nadzwyczajnego zjazdu partii, który rozpoczął się w lipcu 1981 roku. 
Równolegle pogłębiała się i tak już tragiczna sytuacja ekonomiczna. Ludność organizowała tak zwane marsze głodowe, w ramach których domagano się zaopatrzenia sklepów w podstawowe artykuły żywnościowe. Polityka władz zmierzała jednakże w kierunku wytworzenia ogólnego wrażenia wewnętrznego chaosu oraz destabilizacji. Prasa, pod przewodnictwem Jerzego Urbana, wskazywała działaczy "Solidarności", jako winnych zaistniałej sytuacji, oskarżając ich o dążenie do całkowitego przejęcia władzy. 
Do wyraźnego zaognienia stosunków między władzami a strajkującymi doszło po I Krajowym Zjeździe NSZZ "Solidarność", jaki z udziałem około 900 delegatów w dwóch turach (5-10 września i 26 września – 7 października) obradował w gdańskiej hali "Olivia". Na przewodniczącego został wybrany Lech Wałęsa, a uchwalony podczas zjazdu program NSZZ "Solidarność" otrzymał nazwę "Samorządna Rzeczpospolita". W dokumencie tym stwierdzano, że Związek jest organizacją wieloświatopoglądową, reprezentującą pracowników i broniącą ich interesów. Wśród zapisanych postulatów były: powszechne prawo do pracy, jasny podział kompetencji organów państwa, demokratyzacja życia publicznego. Oczekiwano możliwości rozwiązywania wszelkich spraw spornych na drodze dialogu.
8 września zjazd uchwalił posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej. Dokument wyrażał poparcie dla robotników z innych krajów socjalistycznych. Wzywał też związkowców krajów bloku radzieckiego do wspólnej walki o swoje prawa, do swobody zrzeszania się.
W odpowiedzi Biuro Polityczne KC PZPR uznało, że uczestnicy zjazdu jednostronnie zerwali porozumienia zawarte w sierpniu 1980 roku i "zastąpiono je programem politycznej opozycji, która godzi w żywotne interesy narodu i państwa polskiego, oznacza kierunek na konfrontację grożącą rozlewem krwi". Również na Kremlu "Posłanie" wywołało ostrą reakcję. Leonid Breżniew oświadczył, że jest to "niebezpieczny i prowokacyjny dokument. Słów w nim niewiele, lecz wszystkie biją w jeden punkt. Jego autorzy chcieliby posiać zamęt w krajach socjalistycznych, zdopingować grupki różnego rodzaju odszczepieńców. Uważam, że nie można ograniczyć się do prasowej krytyki tego bezczelnego wybryku".
Agencja TASS nazwała zjazd w Gdańsku "antysocjalistycznym zbiegowiskiem i antyradziecką orgią". W ZSRR i innych krajach socjalistycznych organizowano "spontaniczne" wiece, na których potępiano posłanie polskich związkowców.
Wyraźną zapowiedź zbliżającego się terminu zbrojnej likwidacji NSZZ i powiązanych z nim ruchów społecznościowych, przyniosły obrady IV plenum Komitetu Centralnego PZPR. W treści uchwały końcowej znalazły się zapisy o zagrożeniu państwa i ewentualnym uruchomieniu procedury wprowadzenia stanu wyjątkowego. Na czele partii stanął Wojciech Jaruzelski. 
Na mocy uchwały rządu powołano do życia tak zwane wojskowe grupy operacyjne, co usprawiedliwiono niesieniem pomocy społeczeństwu oraz organom lokalnej władzy, tępieniem niegospodarności i marnotrawstwa. W rzeczywistości zapis ten ukonstytuował jawne przygotowanie grupy wojskowych, skupionych wokół generała Jaruzelskiego, do wprowadzenia stanu wojennego. Propozycja Jaruzelskiego w kwestii stworzenia Rady Porozumienia Narodowego, jak również spotkanie z kardynałem Józefem Glempem czy Lechem Wałęsą, stwarzały pozory szukania przez władze rozwiązań pokojowych. 
Celowo rozpuszczane pogłoski o nowej, mającej na celu ograniczenie autonomii wyższych uczelni ustawie o szkolnictwie wyższym, doprowadziły do strajków w środowiskach akademickich. Uzbrojone oddziały milicji oraz grup desantowych 2 grudnia 1981 roku zaatakowały protestującą młodzież studencką Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarnictwa w Warszawie, a partia przystąpiła do frontalnego ataku o charakterze propagandowym. 
Ostatnie posiedzenie Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", jakie odbyło się w dniach 11-12 grudnia w Gdańsku, przebiegało w bardzo napiętej atmosferze, bowiem z każdej strony sygnalizowano o tajemniczych ruchach wojsk i zmotoryzowanych oddziałów milicji. Mimo to, ufni we własne siły i poparcie społeczne, przywódcy Związku zbagatelizowali płynące zewsząd ostrzeżenia. 
W nocy 12 grudnia 1981 roku uzbrojeni funkcjonariusze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wkroczyli do gdańskiego hotelu, gdzie nocowała większość uczestników obrad Komisji. Nieco wcześniej, we wszystkich miastach Polski, rozpoczęto masowe aresztowania działaczy regionalnych. Stan wojenny stał się faktem. 

Skazani na podziemie
13 grudnia 1981 roku o szóstej rano, podczas przemówienia radiowego, generał Wojciech Jaruzelski przekazał do wiadomości publicznej informację o wprowadzeniu stanu wojennego oraz przejęciu władzy przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego. 
Dekret w sprawie wprowadzenia stanu wojennego zawieszał działalność "Solidarności" oraz innych działających na terenie PRL związków zawodowych, sankcjonując równocześnie pozbawienie społeczeństwa większości praw obywatelskich. Mocą dekretu zakazano wszelkich zgromadzeń, rozpowszechniania wydawnictw, jak również strajków czy akcji protestacyjnych. Nauka w szkołach oraz na wyższych uczelniach została przerwana aż do dnia 3 stycznia 1982 roku. Wprowadzono cenzurę korespondencji, a także godzinę milicyjną pomiędzy 22 a 6 rano. Zmilitaryzowano wiele zakładów pracy, po ulicach krążyły uzbrojone patrole wojskowe i pojazdy opancerzone. 
Zaskoczenie i realne już niebezpieczeństwo, jak również internowania działaczy "Solidarności", uniemożliwiły skuteczny opór w skali całego kraju. Pomimo to w wielu zakładach pracy, kopalniach, hutach, portach i stoczniach rozpoczęły się strajki, brutalnie spacyfikowane przez siły wojska i Ochotniczą Rezerwę Milicji Obywatelskiej. 
Sukces władz okazał się jednakże sukcesem pozornym, gdyż po zdelegalizowaniu "Solidarności", powstawały zakonspirowane grupy z zamiarem kontynuacji działalności związkowej. Równocześnie podejmowano próby utworzenia ogólnopolskiej struktury podziemnej "Solidarności". 22 kwietnia 1982 roku, w wyniku porozumień przedstawicieli regionu gdańskiego, dolnośląskiego, mazowieckiego i małopolskiego, została powołana do życia Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ "Solidarność". Jej zadaniem była koordynacja działań Związku w skali całego kraju. Nieformalnym przywódcą TKK został Zbigniew Bujak. Pierwszym programowym dokumentem TKK była ogłoszona 28 lipca 1982 roku deklaracja pt. "Społeczeństwo podziemne". Podkreślała ona znaczenie niezależnej kultury, nauki, oświaty, ruchu wydawniczego, potrzeby pomocy dla represjonowanych. Zalecała bojkot fasadowego życia społecznego i politycznego, wzywała do manifestacji, obchodów rocznicowych i różnych akcji protestacyjnych. 
Podziemne struktury Związku powstawały także na szczeblu regionalnym i zakładowym. Równolegle w kraju pojawiały się setki tytułów niezależnej prasy, które reprezentowały nie tylko "Solidarność", lecz także działające w ramach podziemia grupy czy organizacje polityczne. 12 kwietnia 1982 roku w Warszawie po raz pierwszy nadano audycję podziemnego "Radia Solidarność". 
Wiele działań o wydźwięku społecznym, manifestujących przywiązanie do idei "Solidarności" i równoczesną nienawiść wobec stanu wojennego, rodziło się w sposób spontaniczny. Bezwzględność działań ze strony rządowej (podczas obchodów rocznicy porozumień sierpniowych w Lublinie milicja otworzyła ogień do tłumu, w wyniku czego zginęły trzy osoby, a dziesięć postrzelono) paraliżująco działała na przywódców związkowych, którzy w tej sytuacji zaczęli wystrzegać się otwartych wystąpień. Gdy w dniu 8 października 1982 roku marionetkowy Sejm uchwalił nową ustawę o związkach zawodowych, delegalizującą związki istniejące przed 13 grudnia, w tym także NSZZ "Solidarność", demonstracje oraz protesty miały charakter jedynie spontaniczny i zostały stłumione przez oddziały Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej. 
Doświadczenia pierwszego roku stanu wojennego stanowiły podstawę opracowania kolejnej deklaracji TKK, noszącej tytuł "Solidarność dziś". Dokument ten wskazywał sposoby łamania istniejącego systemu władzy komunistycznej. Podstawową płaszczyzną oporu miał być powszechny bojkot modelu życia, jaki został narzucony przez władzę, jak również walka o charakterze ekonomicznym oraz rozwój niezależnej świadomości społecznej i opracowywanie strajku generalnego. 
Władze partyjne zdecydowały się na oficjalne zawieszenie stanu wojennego z dniem 31 grudnia 1982 roku. Owa decyzja wynikała z nadziei na przerwanie bojkotu PRL na arenie międzynarodowej. Rezultatem tego było uwolnienie większości internowanych działaczy. Ostatecznie stan wojenny zniesiono 22 lipca 1983 roku, w 39. rocznicę uchwalenia Manifestu PKWN. 
Pomimo deklaracji o wprowadzeniu w życie pierwszego etapu reformy gospodarczej, sytuacja ekonomiczna nie ulegała poprawie. Za ten stan rzeczy władze winą obarczały Zachód, głównie prezydenta Ronalda Reagana, który, w związku z wprowadzeniem w PRL stanu wojennego, zastosował wobec Polski sankcje ekonomiczne. Osoby odpowiedzialne za kształt polityki zagranicznej, podejmowały intensywne czynności, zmierzające w stronę odnowienia stosunków na arenie międzynarodowej. Ponieważ główną przeszkodę w tej kwestii stanowiło łamanie praw człowieka w Polsce, partia zdecydowała się na liberalizację polityki wewnętrznej poprzez amnestie oraz inne akty łaski. Zrezygnowano z procesu przeciwko jedenastu działaczom KSS KOR i "Solidarności". 
Władza stwarzała pozory powrotu do normalności, bowiem w tym samym czasie nasiliła się terrorystyczna działalność Służby Bezpieczeństwa. Mnożyły się informacje o tajemniczych zgonach osób, które naraziły się władzom. Kulminacyjnym wydarzeniem było porwanie i zamordowanie 19 października 1984 roku duszpasterza "Solidarności", księdza Jerzego Popiełuszki. Mordercy – trzej funkcjonariusze MSW, działając w poczuciu całkowitej bezkarności, popełnili zbyt wiele błędów, by utrzymać anonimowość popełnionej zbrodni i stanęli przed sądem. Proces przeciwko nim nie wpłynął jednak na zasadniczą zmianę w polityce władz. Opróżniane przez kolejną amnestię więzienia niemal natychmiast zapełniały się kolejnymi "więźniami sumienia".

W przededniu wyborów
Pod naciskiem opinii międzynarodowej, we wrześniu 1986 roku, zdecydowano się na pełną amnestię wobec więźniów politycznych, co zapewniło czołowym działaczom "Solidarności" szansę na podjęcie próby ponownej legalizacji Związku. Lech Wałęsa powołał Tymczasową Radę NSZZ "Solidarność", której skład był jawny. Zachowano mimo to struktury TKK, jako zabezpieczenie przed ewentualnym powrotem władz do rządów policyjnych. Dopiero w październiku 1987 roku, na wspólnym posiedzeniu TKK oraz Tymczasowej Rady NSZZ, powołano do życia jawne, jednolite kierownictwo, noszące nazwę Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ "Solidarność". 
Zauważalna liberalizacja na obszarze polityki wewnętrznej, pomimo nieustannych szykan i propagandowej nagonki pod adresem "Solidarności", przypisywana była wpływom Michaiła Gorbaczowa i reprezentowanej przez niego nowej opcji politycznej odwilży, jak również pogłębiającemu się kryzysowi gospodarczemu. Pod koniec 1985 roku Wojciech Jaruzelski zrzekł się stanowiska prezesa Rady Ministrów, obejmując funkcję przewodniczącego Rady Państwa. 
Nowym premierem został Zbigniew Messner, który podjął się próby zreformowania stojącej na krawędzi przepaści gospodarki, co przyniosło skutek odwrotny od planowanego. Władze wstrzymywały się jednak przed wprowadzeniem podwyżek cen, czyli złamaniem jednego z głównych punktów programu reform, obawiając się wybuchu powszechnego niezadowolenia, co w konsekwencji mogło doprowadzić do ogólnokrajowego strajku. Referendum, jakie działacze partyjni postanowili przeprowadzić pod koniec 1987 roku, okazało się totalną klęską dla władz: większość Polaków opowiedziała się za koncepcją "Solidarności", wiążącą przebudowę państwa z zasadą pluralizmu na płaszczyźnie życia ekonomicznego, społecznego oraz politycznego. 
Na przełomie kwietnia i maja 1988 roku przez kraj przeszły kolejne fale strajków. Największe zorganizowano w Stalowej Woli, Nowej Hucie i Stoczni Gdańskiej. Strajkujący żądali podwyżek płac oraz legalizacji Związku. Strajk w Nowej Hucie został brutalnie stłumiony przez specjalne oddziały MO. Mimo przerwania fali protestów, wkrótce, ze zdwojoną siłą, wybuchły nowe. Pod koniec sierpnia strajkowała większość śląskich kopalń, szczecińskie i gdańskie porty, Huta Stalowa Wola oraz Stocznia Gdańska. 
Tymczasem w 1989 roku wygasała kadencja Sejmu. Władze zdawały już sobie sprawę, iż przeprowadzenie wyborów w oparciu o stare zasady (czyli ich sfałszowanie) będzie niemożliwe. Powoli dojrzewała także świadomość, że jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji jest podzielenie się władzą z tymi środowiskami opozycyjnymi, godzącymi się na utrzymanie monopolu partii w niektórych dziedzinach polityki, szczególnie – na obszarze obronności kraju i tajnych służb. 
Zaproponowano zatem zawarcie porozumienia z opozycją, które zaplanowano osiągnąć w ramach tak zwanego Okrągłego Stołu. Lech Wałęsa, zachęcony obietnicami, sam wzywał strajkujących robotników do zakończenia akcji protestacyjnych. Pomimo to nadzieje na osiągnięcie porozumienia wydawały się mało realne, szczególnie po objęciu funkcji premiera przez Mieczysława Rakowskiego, byłego redaktora naczelnego "Polityki", który rozpoczął swoje rządy od podjęcia decyzji o likwidacji Stoczni Gdańskiej. 
Na początku 1989 roku, po uchwałach X plenum KC PZPR o przywróceniu pluralizmu związkowego w PRL, idea Okrągłego Stołu zaczęła nabierać coraz bardziej realnych kształtów. Ostateczne obrady rozpoczęły się 6 lutego 1989 roku w Warszawie. Po stronie opozycji w negocjacjach brały udział wyłącznie osoby desygnowane przez Wałęsę, z pominięciem środowisk, które nie identyfikowały się z jego wizją polityczną
Obydwie strony zdawały sobie sprawę z konieczności zawarcia porozumienia, lecz niechęć ze strony władzy komunistycznej w pewnym momencie doprowadziła do impasu w rozmowach, który próbowano przełamać podczas spotkań głównych uczestników Okrągłego Stołu w Magdalence (ze strony rządowej główną rolę odgrywał generał Czesław Kiszczak, minister spraw wewnętrznych). 
Finalne porozumienie zawierało szereg istotnych ustępstw politycznych. Jednym z najważniejszych była zgoda władz na częściowo wolne wybory parlamentarne, przy 65 proc. mandatów dla PZPR, oraz ponowna legalizacja NSZZ "Solidarność" z wyłączeniem prawa do strajków, a także wprowadzenie w struktury aparatu państwowego urzędu prezydenta (w Polsce Ludowej urząd ten został powołany w 1947 roku i istniał do 1952).

Wybory parlamentarne i rządy postkomunistów
Wynik pierwszej tury wyborów, wyznaczonych na 4 czerwca 1989 roku, pokazał druzgocące zwycięstwo "Solidarności" i klęskę koalicji rządowej, tak dotkliwą, iż pogwałcono wcześniejsze ustalenia i dokonano zmian w przepisach ordynacji wyborczej, aby kandydaci z ramienia partii w ramach drugiej tury mogli wejść w skład parlamentu. Ta jawna manipulacja wywołała protesty w wielu środowiskach opozycyjnych. Ostatecznie kandydaci solidarnościowi zdobyli 35 proc. mandatów, przy 38 proc. PZPR. W Senacie "Solidarność" uzyskała 99 proc. miejsc. Założonym z góry paradoksem tych wyborów był fakt, iż większość parlamentarną uzyskali ci, którzy de facto przegrali batalię przy urnach. 
Bezpośrednim skutkiem niedemokratycznych wyborów był kryzys prezydencki. Przeciwko jedynej kandydaturze wysuniętej przez PZPR (gen. Jaruzelski), wypowiedziało się społeczeństwo poprzez organizowanie licznych akcji protestacyjnych. Pomimo tego sprzeciwu, większością jednego głosu, 19 lipca 1989 roku Jaruzelski został wybrany na urząd prezydenta. Kolejny kryzys wiązał się z powołaniem nowego rządu. 
Ponieważ generał Kiszczak nie był w stanie tego uczynić i podał się do dymisji, Jaruzelski zdecydował się wysunąć kandydaturę Tadeusza Mazowieckiego, który 24 sierpnia został nowym premierem PRL. W powołanym przez niego rządzie Obywatelski Klub Parlamentarny objął najważniejsze resorty gospodarcze, kulturę, edukację oraz Radiokomitet. Rząd Mazowieckiego mógł przystąpić do wdrażania reform, zmierzających w stronę demokratyzacji państwa i stabilizacji gospodarki poprzez radykalną zmianę dotychczasowego systemu oraz ustanowienie pełnej gospodarki rynkowej. 
Na czele PZPR stanął Mieczysław Rakowski, sama partia została ostatecznie rozwiązana podczas XI zjazdu w dniu 28 stycznia 1990 roku. Delegaci powołali nowe ugrupowanie pod nazwą Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej, mając nadzieję, iż znajdzie ono swoje miejsce na płaszczyźnie rodzącego się pluralizmu politycznego. Zgodnie z uchwałą Sejmu, od 1 stycznia 1990 roku powrócono do tradycyjnej nazwy państwa – Rzeczpospolita Polska.

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Wilno po polsku
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie