Dwór polski się kłania…

drukuj
Henryk Mażul, 26.09.2016
Fot. archiwum

Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany,
Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go bronią od wiatrów jesieni.
Dom mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogi,
I stodołę miał wielką, i przy niej trzy stogi
Użątku, co pod strzechą zmieścić się nie może;
Widać, że okolica obfita we zboże,
I widać z liczby kopic, co wzdłuż i wszerz smugów
Świecą gęsto jak gwiazdy, widać z liczby pługów
Orzących wcześnie łany ogromne ugoru,
Czarnoziemne, zapewne należne do dworu,
Uprawne dobrze na kształt ogrodowych grządek:
Że w tym domu dostatek mieszka i porządek.
Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza,
Że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza.

Któż z nas nie zna tego przepięknego ustępu narodowej epopei, za jaką uchodzi zrodzony geniuszem Adama Mickiewicza "Pan Tadeusz". Ustępu, uwieczniającego sielsko-anielską idyllę ziemiańską, a zarazem oddającego hołd temu, co się z nią nieodłącznie kojarzy – dworowi w Soplicowie, ale też dworowi polskiemu jako takiemu – swoistemu bastionowi patriotyzmu, wiary i przywiązania do tradycji. Szczególnie w czasach, gdy rozparcelowanej przez zaborców Ojczyzny próżno było szukać na mapach Europy.
Na mapie ówczesnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów bastion ten zaczął się formować jako okazalsze rezydencje szlacheckie w końcu XVI wieku, zwąc się w staropolszczyźnie dworcem lub dworzyszczem. Choć z biegiem lat budowle te zmieniały budulec (drewno zdecydowanie wyparła cegła), formy oraz kształty, takich gniazd szlachecko-ziemiańskich wciąż przybywało i przybywało.
Oczywiście, dwór dworowi nie był równy. Kto dorobił się fortun, wznosił go z rozmachem tak wielkim, że ten zawlekał bielmem zazdrości oczy innym szlachciurom. Ponieważ tym jakże nieobca była zasada: "Zastaw się, a postaw się", żadną miarą nie chcieli być gorsi. Nie trzeba mówić, że taka niech nieco niezdrowa rywalizacja w formowaniu wystawności rodzinnych "gniazd" wyraźnie temu sprzyjała. A – przyznać trzeba – rywalizacja ta kroczyła też w nogę z czasem, z trendami mody, jakie kolejno kształtowały renesans, barok, klasycyzm czy neoklasycyzm, wnosząc charakterystyczne im rysy.
Mimo tych zmieniających się form i kształtów dworkowych budowli treść ich wnętrz pozostawała niezmienna. To tu niczym słoje na pniach drzew nawarstwiały się dzieje poszczególnych rodów, chętnie przekazywane potomnym w mowie i na piśmie. Takie siedziby ziemianie i szlachta uważali za swoje świątynie. Każdy mieszkaniec dworu czuł się mocno weń wrośnięty, gdyż tu się urodził i wychował, a nieraz przeżył całe doczesne życie. Nic więc dziwnego, że z dworem wiązały się wszystkie wspomnienia jego radosnych i smutnych chwil, dole i niedole.
W okresie Polski porozbiorowej to właśnie dwory stały się ośrodkami walki o przetrwanie i odrodzenie narodowe, stanowiły miejsce dojrzewania świadomości narodowej. Tu lęgły się niepodległościowe zrywy. Stąd carskie kibitki po popowstaniowych klęskach wiozły aresztowanych, późniejszych katorżników. Tu kobiety na znak żałoby milcząco przywdziewały stroje w czarnych lub fioletowych barwach.
W dworach poprzez liczne pamiątki: starą broń, portrety rodowych przodków bądź sławnych postaci, wielce zasłużonych dla dobra Ojczyzny, osiadała też narodowa historia. Pozawieszane na ścianach krzyże, obrazy świętych, regularny wieczorny pacierz domowników, wierne warowanie przy tradycjach sakralnych, popuszczanie pasa w okresie karnawałów z goszczeniem się nawzajem sąsiedzkich dworów, huczne polowania – wszystko to stanowiło nieodłączną treść dworskiego życia, przypominającego w międzywojniu sielsko-anielską idyllę. 
Szacuje się, że przed wybuchem II wojny światowej tereny Rzeczypospolitej usiane były prawie 15 tysiącami dworów szlacheckich, a z tej liczby około 4 tys. osiadało na jej Kresach Wschodnich. Agresja Niemców z początkiem wrześniu 1939 oraz "nóż w plecy" zadany niewiele później Polsce przez Związek Sowiecki, w brutalny sposób przerwały jakże nierzadko zaciszne życie. To właśnie na właścicieli majątków NKWD przypuściło w pierwszą kolej atak, mordując albo zsyłając niedawnych właścicieli w ramach "razkułacziwanija" na tzw. białe niedźwiedzie, a pozostawione dobra zostały rozszabrowane przez miejscową ludność. Widząc, co się święci, bardziej przezorni uciekali praktycznie nieraz jak stali, byle dalej od sowieckiego "raju", pozostawiając to, co stanowiło dorobek życia kilku nawet pokoleń.
Bynajmniej nie miały też litości dla opuszczonych przez niedawnych właścicieli dworkowych "gniazd" władze III Rzeszy, nawet o ile te zaczęły służyć za budynki urzędowe. Eksploatowano je po barbarzyńsku, jak to zwykli czynić zaborcy. Na domiar złego, cofający się pod naporem wojsk sowieckich i stojący w obliczu kapitulacji Niemcy, tu i tam dworkowe "gniazda" puścili z dymem.
W powojennej rzeczywistości Polski Ludowej nasadzone przez Kreml jej władze jęły postrzegać właścicieli dworów jako wrogów klasowych. By skończyć z ziemiaństwem, sławetny PKWN wydał dekret o reformie rolnej. Jego mocą przylegająca do dworów ziemia została przejęta bez odszkodowania i znacjonalizowana albo sprzedana małorolnym chłopom, a same dwory upaństwowiono. Użytkowano je w różny sposób, a że wyraźnie po macoszemu, te nieuchronnie popadały w ruinę i jako niechciany materialny symbol dawnej Polski powoli znikały z jej krajobrazu.
Wielkim paradoksem jest, że mimo historycznych przemian, wynikłych w Polsce po 1990 roku, restytucja mienia nie nastąpiła. Potomkowie dawnych ziemian, by wejść w posiadanie zrabowanych w okresie komunistycznego totalitaryzmu ongisiejszych dóbr, musieli je odkupić, a po czym solidnie brzęknąć kiesą w przywracaniu im dawnej świetności. Dziś zdecydowanie cieszą one oko, służąc różnorakim celom z turystycznymi bądź muzealnymi włącznie.
Ukartowane w Jałcie w lutym 1945 roku nowe realia, równoznaczne z pozostaniem całej kresowej Polski poza wschodnimi granicami byłej II Rzeczypospolitej i przejściem Wileńszczyzny w gestię sowieckiej Litwy, skazały tutejsze dwory i dworki na wyraźną pastwę losu. Powszechna kolektywizacja z takąż nacjonalizacją, masowe wywózki na "nieludzką ziemię" tych, kto dotąd tego się uchował, a do kogo w bezceremonialny sposób przytraczano metki kułaków, pamiętając o ich przedwojennym ziemiańskim statusie, znaczyły nieuchronną bezpowrotność.
Ta wzburzona rzeczywistość ferowała też nieuchronne wyroki byłym ziemiańskim bądź szlacheckim siedzibom. Względne szczęście w nieszczęściu miały te, gdzie wcześniej albo później zadomowiły się urzędy kołchozów bądź sowchozów, placówki oświatowe albo kulturalne, wszelkiego pokroju placówki naukowe albo zasiedlono lokatorów. A to dlatego, że co jakiś czas były remontowane, przez co nie popadały w ruinę.
Znacznie gorszy los spotkał natomiast dwory i towarzyszące im przybytki gospodarcze, przeznaczone na magazyny bądź przechowalnie, nieraz rolniczej "chemii", która zżerała je od środka. Ten smutny los podzieliły takoż skazane na mocowanie się z czasem bezpańskie budowle. Wiele z nich zresztą w bitwie o przetrwanie poniosło fiasko. Dziś w miejscach, gdzie stały, próżno szukać nawet fundamentów. Nierzadko jedynymi strażnikami dawnej świetności są wiodące donikąd aleje wiekowych drzew, wrastające w ziemię groby byłych właścicieli i coraz bardziej ulotna pamięć najstarszych mieszkańców okolic.
Na szczęście, po rozbracie Litwy ze Związkiem Sowieckim, tu również rozpoczęło się dworkowe odrodzenie. Pięknym tego przykładem mogą służyć położone w rejonie rakiskim Gaczany, była posiadłość Rosenów. Około 1999 roku żyjący wówczas na emigracji Piotr Rosen – potomek rodu, wnuk ostatniego właściciela odzyskał rodowe dobra – ruinę dworu i zakrzątnął się przy jego gruntownej odbudowie. Dziś okazała budowla wygląda niczym z pocztówki, szeroko otwierając podwoje przed każdym, kto pragnie zażyć odpoczynku w niepowtarzalnej wiejskiej scenerii. Cieszy, że podobne przykłady powrotu do życia byłych obiektów pałacowo-dworkowych można też znaleźć na Wileńszczyźnie, że przywołam tu chociażby gruntownie odnowioną siedzibę Balińskich i Śniadeckich w Jaszunach, przywróconą do życia dzięki usilnym staraniom władz rejonu solecznickiego z merem Zdzisławem Palewiczem na czele.
To właśnie ten pałac, wyraźnie nabierający wiatru w żagle, jeśli chodzi o działalność, pasował jak ulał do otwarcia tu 3 września wystawy fotograficznej autorstwa Macieja Rydla "Dwory na terenach byłej Rzeczypospolitej", której partnerem jest Instytut Polski w Wilnie, a patronatem objął europoseł Waldemar Tomaszewski. Jej autor, gromadzący od lat ponad 40 historyczną dokumentację fotograficzną, udostępnił 31 zdjęć ze swych liczących ponad 14 tys. ich zbiorów, prezentujących rozsiane po całej Polsce siedziby właścicieli ziemskich: te, które odzyskały dawną świetność i służą różnym celom. Rozmieszczone w dwóch pięknie odnowionych komnatach jaszuńskiego pałacu plansze zdjęciowe można podziwiać do 10 października br.
Warto w tym miejscu odnotować, że Maciej Rydel, skoligacony rodowo z poetą Lucjanem Rydlem, który poprzez mający miejsce 20 listopada 1900 roku ślub z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną w podkrakowskiej wsi Bronowice spowodował najsłynniejsze polskie wesele, uwiecznione w dramacie Stanisława Wyspiańskiego o identycznym tytule, od wielu lat zajmuje się dokumentacją historii i stanu obecnego polskich dworów. Spod jego pióra wyszły tak fundamentalne w tym temacie pozycje książkowe jak: "Jam dwór polski", "Oblicza polskiego dworu", "Dwór – polska tożsamość", a ponadto jest autorem kilkudziesięciu artykułów i referatów na konferencje, poświęcone historii polskich dworów i ziemiaństwa, oraz licznych wystaw fotograficznych w tym temacie (tę jaszuńską opatrzyć wypada już 21. numerem porządkowym), prezentowanych w Polsce jak również poza jej granicami.
Otwarcie wystawy "u Balińskich" poprzedziła prelekcja szacownego gościa z Macierzy (mieszkającego na co dzień w Gdańsku, gdzie przez długie lata wykładał na miejscowym Uniwersytecie zarządzanie marketingowe) pt. "Dwory, które należy odwiedzić. Muzea w polskich dworach". Było, oj było czego posłuchać, a też pooglądać! Autor scalał bowiem barwną opowieść z wyświetlaniem własnoręcznie wykonanych zdjęć. Zgromadzeni, a tych bynajmniej nie dało się zliczyć na palcach obojgu rąk, zostali zaproszeni na rozległą wędrówkę, której trasa wiodła m. in. przez Koszuty, Tubądzin, Szreniawę, Dobrzycę, Brodnicę, Grochowiska Szlacheckie, Sikorzyno, Będomin, Waplewo Wielkie, Jełmuń, Kłóbkę, Korczów, Żelazową Wolę, Ożarów, Oporów, Kurozwęki, Romanów, Śmiłów, Dołęgę, Żarnowiec. Ostatnim miejscem wspólnego pobytu były wspomniane Gaczany na Litwie, których obecny właściciel Piotr Rosen wraz z małżonką byli zresztą obecni na sali. Na zakończenie pan Maciej Rydel cierpliwie odpowiadał na pytania, padające od szczególnie zainteresowanych w temacie.
Uroczyste otwarcie wystawy swą obecnością zaszczycili: Jan Dziedziczak – sekretarz stanu w MSZ RP, Jarosław Czubiński – ambasador RP na Litwie, Mateusz Stąsiek, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą MSZ, Stanisław Cygnarowski – konsul generalny RP w Wilnie, Marcin Łapczyński – dyrektor Instytutu Polskiego w Wilnie, Mikołaj Falkowski – prezes zarządu Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie" oraz jego zastępczyni Ewa Ziółkowska, Jan Badowski – asystent ministra Jana Dziedziczaka, którym było "po drodze" w zdążaniu do Solecznik, gdzie w Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego nieco później odbyła się uroczystość wręczenia wyprawki i bonu pierwszaka. Obok wicedyrektor administracji samorządu rejonu solecznickiego Beaty Pietkiewicz, sekretarza stanu Jana Dziedziczaka, barona Piotra Rosena i prelegenta Macieja Rydla głos w okazyjnym przemówieniu zabrał również Marek Kubiak ze Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych, który wygenerował pomysł, by polskie dwory zagościły w Jaszunach.
 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Wilno po polsku

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie