Trzy dekady "Magazynu Wileńskiego"
Kiedy u schyłku roku 1989, znaczącego nasze wielkie powojenne narodowe odrodzenie, zapamiętale zakrzątnęliśmy się przy wydaniu pierwszego numeru "Magazynu Wileńskiego" (a gwoli przypomnienia zapachniał on farbą drukarską w początkach stycznia 1990 roku), nie wybiegaliśmy myślami w bardziej odległą perspektywę, co z tego może wyniknąć. Dopadał nas bowiem wtedy ogrom entuzjazmu, jaki wynikał z przemian, pozwalających upomnieć się o swoje, głosić własne racje i prawdy. Pałaliśmy chęcią bycia tego najbardziej wiernymi kronikarzami, krzepiąc się na duchu i służąc rodakom bynajmniej nie zdawkową w treści informacją.
Zajęci do reszty dotrzymywaniu kroku nowym czasom, aniśmy się obejrzeli, jak z dodawania numeru do numeru zebrała się nam pierwsza setka, którą znaczył luty-1994. Okres czekania na zamknięty podwójnym zerem kolejny jubileusz nieco nam się wydłużył, gdyż począwszy rokiem 1996, pierwotny cykl dwutygodniowy zamieniliśmy na miesięczny. "Magazyn Wileński"-200 trafił więc do rąk Czytelnika dopiero w sierpniu 2000 roku, znamiennym zresztą o tyle, że równoznacznym z dziesięcioleciem naszego istnienia w gronie polskich mass mediów na Litwie.
W miarę upływu czasu te "kamienie milowe" przy edytorskim szlaku w postaci kolejnych coraz bardziej okrągłych jubileuszy oraz wzrastającej liczby numerów w ich szeregu porządkowym przybierały na wadze. Przed pięcioma laty świętowaliśmy jubileusz "Magazynowego" ćwierćwiecza, a w maju 2017 roku ukazał się numer, jaki od naszych prapoczątków w roku 1990 zamykał czwartą ich setkę. Mogliśmy mieć powody do dumy, że te ważne daty w naszym istnieniu okraszała podzięka i życzenia na przyszłość tych, kto mimo upływu czasu dochowuje nam czytelniczej wierności. Jak na Litwie, tak też daleko poza jej granicami: w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Francji, Niemczech, w Finlandii, nie mówiąc już o Polsce, dokąd "Magazyn Wileński" w wysyłkowej prenumeracie trafia jak ta geograficznie długa i szeroka.
Nie ukrywamy, że to właśnie owa godna Zawiszy Czarnego wierność czytelnicza dodaje skrzydeł w podejmowaniu raz za razem wydawniczego trudu mimo wciąż kryzysowej rzeczywistości, każe krzesać w sobie twórczy polot, sięgać po tematy, mogące zainteresować możliwie najwięcej osób. A w szczególności przywoływać na łamy to, co polskie, w różnych przejawach: pamięć historyczną, kulturowy i społeczny dorobek rodaków, jak też problemy, z jakimi od lat się borykamy. Innymi słowy, byliśmy i jesteśmy razem w chwilach radosnych i smutnych, postrzegając otaczającą rzeczywistość bynajmniej nie przez różowe okulary. Zawsze staraliśmy się hołdować przy tym podstawowemu dziennikarskiemu credo – uczciwości i wiarygodności. Jak nam się udaje, niech ocenią ci, komu w niekłamany sposób byliśmy i jesteśmy wciąż potrzebni.
Z wydawaniem miesięcznika nieodłącznie się kojarzy założone przy redakcji prawie jej rówieśne (gdyż ledwie o rok młodsze) Wydawnictwo Polskie w Wilnie, mające w dotychczasowym dorobku bez mała 60 mniej lub bardziej okazałych pozycji książkowych. Ich tematyka w znacznym stopniu została pomyślana o turystach, przybywających w nasze strony z Macierzy, a pragnących zaczerpnąć przy okazji wiedzy zdecydowanie więcej niż li tylko pobieżna informacja pilotów wycieczek, zwykła nierzadko wchodzić przez jedno, by niebawem ulatniać się przez ucho drugie. Tematyce przewodników z dziejów Wilna i Wileńszczyzny towarzyszą też lektury bardziej ambitne, czego klasycznym przykładem niech posłuży chociażby poczęta zbiorowym wysiłkiem opasła księga "Los wilnianina w XX wieku", będąca pokłosiem ogłoszonego przez nasz miesięcznik konkursu o zbieżnej nazwie.
Skoro zresztą napomknęliśmy o konkursach, wypada odnotować, że korzystaliśmy nieraz z tej formy przerzucania pomostu w relacji redakcja – Czytelnik. Wystarczy bowiem przywołać odpytywanie wiedzy z burzliwego żywota Marszałka Józefa Piłsudskiego, z twórczości noblisty Czesława Miłosza czy też dla uczczenia stulecia Polskiego Komitetu Olimpijskiego – ubiegłoroczny sprawdzian ze znajomości dziejów tej organizacji oraz występów Biało-Czerwonych w bataliach spod znaku pięciu splecionych kółek. Gratką nie lada stało się wręczenie nagród laureatom przez mistrza olimpijskiego w skoku o tyczce z Moskwy i sprawcę sławetnego gestu, a naszego krajana z racji przyjścia na świat w Małych Solecznikach – Władysława Kozakiewicza.
Wystarczy wziąć do ręki pierwsze numery, by – porównując je z dzisiejszymi – w mig się przekonać, jak milowego kroku dokonaliśmy pod względem technicznym, pozwalającym dopieszczać szatę graficzną. Gdy zaczynaliśmy, w grę wchodziły bowiem: dopiero raczkujący rynek papieru, komputerowy skład tekstów i takież makietowanie stron, foliowe błony, sprowadzane zza granicy tzw. blachy do druku offsetowego. Dziś natomiast oszczędzamy nawet fatygi, by zawozić do drukarni dyskietki z kolejnymi numerami naszego miesięcznika, w czym wyręcza nagminna poczta elektroniczna. Takie są bowiem efekty postępu technicznego utożsamiane z XXI wiekiem.
Nawet on jest jednak bezsilny, by zastopować wyraźnie przedwczesne odejście do wieczności ludzi, czego również boleśnie doświadczyliśmy. Próżno dziś szukać pośród żywych gościnnie użyczających nam piór: śp. Jerzego Surwiły, Haliny Jotkiałło, Jadwigi Kudirko, Julitty Tryk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego Janiny Wójtowicz. Grono twórczych pracowników etatowych przerzedziło się z upływem czasu natomiast o Michała Mackiewicza, Jana Sienkiewicza, Krystynę Marczyk, Janinę Lisiewicz, Lucynę Dowdo, Helenę Ostrowską, których koleje losu przekierowały w inne miejsce pracy zawodowej (w dwóch przypadkach nawet poza granice Litwy) albo do pełnienia wdzięcznych babcinych obowiązków. Coraz bardziej ciążące brzemię lat sprawiło, że współpracę z nami wyciszyły Łucja Brzozowska i Alwida Bajor. Wszyscy wyżej wymienieni zostawili po sobie jakże wdzięczną pamięć oraz… trudne do wypełnienia luki.
Ale my żyjemy jeszcze – jak przekornie śpiewała w wędrówce przez doczesność zwana Białym Aniołem legendarnej krakowskiej Piwnicy pod Baranami Anna Szałapak. A stojąc twardo na ziemi i stroniąc od megalomanii, zdajemy sprawę, że dalece nie każdy ambitny zamiar udało się w pełni zrealizować. Z winy zresztą nie tylko naszej, gdyż nie jesteśmy w posiadaniu różdżki czarodziejskiej, której każde skinięcie zaradzałoby jakże nieobcym trudnościom finansowym. Owszem, wielu z nich z wydatną pomocą Macierzy (za co podzięka szczególna!) podołaliśmy, choć z perspektywy dnia dzisiejszego czy też jutra widać, jak te piętrzą się nadal.
Drzewa mają to do siebie, że odkładają przeżyty wiek słojami na pniach. Wiek "Magazynu Wileńskiego" w sposób najbardziej wizualny znaczą natomiast zszywane w końcu każdego roku w roczniki poszczególne 12 numerów. Wystarczy ustawić szeregiem owe opasłe woluminy na półce regału, by uzmysłowić, jaki wysiłek towarzyszył w ich poczynaniu. A wszystko – co raz jeszcze akcentujemy – z myślą o Czytelniku: tym, który z naszym pismem jest obeznany od lat, jak też o każdym nowicjuszu w tym zakresie, czy to na gruncie rodzimym, w Polsce bądź pod każdą szerokością geograficzną, dokąd pokrętne losy zarzucają tych, komu Wilno i Wileńszczyzna powodują wzmożone serc bicie i ciekawość, jak te dziś się mają.
To prawda, jubileusz trzech krzyżyków na redakcyjnym "karku" powoduje niemały splendor, choć – o ile marzą się nam te kolejne – ostrzega zarazem przed spoczęciem na laurach. Jakże szczytna wierność pisanemu Słowu Polskiemu ma wciąż i nadal wybiegać w przyszłość, służąc dokumentowaniu naszego trwania u boku Matki Miłosierdzia z Ostrej Bramy, choć dziejowe wiatry jakoś bardziej dmą w oczy niż w plecy.
komentarze (brak komentarzy)
W ostatnim numerze
NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL
ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!
POLITYKA
2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ
LITERATURA
NA FALI WSPOMNIEŃ
XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"
WŚRÓD POLONII ŚWIATA
RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY
MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA
prześlij swojeStare fotografie
Wiadomości (wp.pl)
Ukraina miała być chroniona przez NATO. Ławrow: Putin się zgodził
Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow stwierdził, że w 2022 roku "Putin zgodził się na przejście Ukrainy pod ochronę NATO". - Porozumienie pokojowe w Stambule między Moskwą a Kijowem przewidywało stosowanie art. 5 NATO w stosunku do Ukrainy - powiedział w wywiadzie dla rosyjskich mediów.
Wpadli do szamba. Ruszył proces. "Mój mąż wszedł ratować kolegę"
Sąd Rejonowy w Białymstoku w piątek rozpoczął przesłuchania świadków w sprawie tragicznego wypadku w przepompowni ścieków we wsi Gąsówka Stara. Zginęło trzech pracowników, którzy wpadli do szamba podczas wykonywanych tam prac. - Mój mąż wszedł ratować kolegę - mówiła jedna z żon podczas procesu.
"Sokół-3000" doleci na Syberię. Ukraina ignoruje ostrzeżenia USA
"Ukraina ignoruje ostrzeżenia USA dotyczące uderzania dronami na terenie Rosji" - pisze "The Economist". Ukraina opracowała drona o zasięgu lotu około 3 tys. km, który jest w stanie atakować cele na Syberii. Bezzałogowiec nosi nazwę "Sokól-300" i został opracowany przez ukraińskie biuro projektowe.