Gruzja sędziwa, Gruzja gościnna

drukuj
Helena Rajch, 26.07.2018
Fot. Helena Rajch. Nazwa Tbilisi pochodzi od słowa „tbili”, czyli „ciepły”

Podróże kształcą

Tbilisi

Pierwszym źródłem pisanym zaświadczającym o istnieniu Tbilisi jest mapa podróżna, wykonana w IV wieku przez rzymskiego geografa Kastoriusza. Spacer po mieście, po jego urokliwych uliczkach robi wrażenie, ale naprawdę dech zapiera, gdy ogląda się miasto z perspektywy Katedry Sioni lub górującej nad miastem twierdzy Narikala. Wybrałam zdjęcia bardzo migawkowo, bo szczegółowy przegląd Tbilisi trzeba robić samemu podczas zwiedzania.
Tbilisi rozpoczęło swoją egzystencję jako starożytne spa i ciągle nim pozostaje. Wspaniałe łaźnie siarkowe na Starym Mieście przyciągały turystów od Marco Polo po Aleksandra Dumasa. Wielu wybitnych twórców, takich jak: poeci Aleksander Puszkin, Michaił Lermontow, kompozytor Piotr Czajkowski, siedziało i pracowało pod ceglanymi kopułami tych łaźni. 
Historia powstania Tbilisi owiana jest legendą. Najbardziej znana wersja opowiada o tym, jak pewnego dnia król Wachtang Gorgasali (452-502) wybrał się wraz ze świtą na polowanie w okolicach dzisiejszego miasta. Podczas tych łowów królewski sokół pochwycił bażanta, po czym oba ptaki zniknęły z oczu polujących. Po długich poszukiwaniach myśliwi odnaleźli źródło, w którym leżały obok siebie martwy sokół ze zdobyczą. Okazało się, że źródło to było gorące, a ptaki, które tam wpadły, sparzone zostały ukropem. 
Zadziwiony tym, co się stało, król Gorgasali przyjrzał się bliżej okolicy – malowniczym stokom górskim pokrytym lasami i żyznej dolinie rzeki. Stwierdził też, że miejsce to obfituje w źródła, z których większość była gorąca. Oczarowany pięknem okolicy nakazał założyć tu miasto, któremu z powodu licznych ciepłych źródeł nadano nazwę "Tbilisi", pochodzącą od gruzińskiego słowa "tbili" – ciepły.
Według innej legendy, nie chodziło o ptaki, tylko o zranionego przez króla podczas polowania jelenia, który wskoczył do parującego źródła i ozdrowiał cudownie. Kto jaką legendę woli, tę i wybiera. We wszelkim przypadku osadnictwo w tym miejscu jest udokumentowane – bagatelka – od połowy IV wieku, a barwne dzieje Tbilisi mogą zająć niejeden tom. Wszystko przecież mieszało się w tym mieście niczym w kociołku – wpływy perskie, bizantyjskie, epoki Mongołów, rosyjskie i długo wyliczać, jakie jeszcze. By poczuć klimat miasta, trzeba tam najzwyczajniej być.
Sobór Trójcy Świętej w Tbilisi jest soborem katedralnym Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, siedzibą Katolikosa-Patriarchy Gruzji. Położona na wzgórzu św. Eliasza w centrum miasta prawosławna świątynia jest jedną z największych tego typu budowli na świecie. Ma wysokość 68 metrów (nie licząc krzyża na kopule). Wymiary na osi wschód-zachód – 77 metrów, a na osi północ-południe – 65 metrów. Powierzchnia wnętrza wynosi 5000 metrów kwadratowych, a mieści się tu 11 ołtarzy.
Budowę soboru rozpoczęto w 1995 z zamiarem uczczenia 2000-lecia chrześcijaństwa. Później z przyczyn ekonomicznych prace przerwano, ale w 2000 je wznowiono. 25 grudnia 2002, w dzień 25-lecia intronizacji patriarchy Gruzji Eliasza II, w budującym się soborze odprawiono pierwsze nabożeństwo. Wzięła w nim też udział delegacja Patriarchatu Moskiewskiego. 23 listopada 2004, w dzień liturgicznego wspomnienia św. Jerzego (w tradycji prawosławnej) Katolikos-Patriarcha Gruzji Eliasz II dokonał uroczystej konsekracji soboru, nadając mu wezwanie Świętej Trójcy.
Narikala jest starożytną twierdzą, wznoszącą się nad Tbilisi – stolicą Gruzji i rzeką Kurą. Składająca się z dwóch otoczonych murem części, jest usytuowana na stromym wzgórzu pomiędzy łaźniami siarkowymi i ogrodami botanicznymi. Na niższym dziedzińcu znajduje się odrestaurowany ostatnio kościół św. Mikołaja. Powstała w IV wieku twierdza nosiła początkowo nazwę "Shuris-tsikhe" ("Niewdzięczny fort"). Rzeczona budowla obronna została znacznie rozbudowana przez Umajjadów w XII wieku, a następnie przez króla Dawida Budowniczego (1089-1125). Mongołowie zmienili nazwę na "Narin Qala" ("Mała Twierdza"). Większość ocalałych fortyfikacji datuje się od XVI-XVII wieku.
Katedra Sioni – położona jest na Starym Mieście w stolicy Gruzji – uchodzi za jedną z najważniejszych świątyń Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego. Według legendy, pierwszą świątynię chrześcijańską wzniósł na tym samym miejscu w V wieku król Kartlii Wachtang I Gorgasali. Budowę kolejnej zapoczątkował w latach 570-580 Eristawi ("gruzińska głowa narodu") Guaram Kurapalati, a zakończył Eristawi Adarnese w roku 620. Wedle legendy, obaj zasłużeni szlachcice zostali pochowani właśnie w tej katedrze. Jej nazwa wywodzi się od góry Syjon w Jerozolimie. Od zarania katedra była wielokrotnie niszczona i odbudowywana, dlatego nie można jej uznać za dzieło jednej epoki. Obecna konstrukcja pochodzi z przełomu XI i XII wieku (z późniejszymi zmianami). 
W katedrze przechowywany jest uznawany za najcenniejszą relikwię Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego krzyż świętej Nino, dzięki której król Mirian III wprowadził w Gruzji chrześcijaństwo. Replikę krucyfiksu można zobaczyć na ścianie na lewo od ikonostasu. W świątyni znajduje się także oryginał, aczkolwiek nie można go oglądać. W katedrze przechowywany jest ponadto cudotwórczy kamień, przyniesiony z pielgrzymki do Jerozolimy przez mnicha Dawida z Garedży – jednego z tzw. Trzynastu Ojców Syryjskich, którzy w VI wieku krzewili chrześcijaństwo. Co roku z okazji odpustu kamień jest uroczyście przenoszony do założonego przez mnicha monastyru Dawit Garedża.
Kaszweti świętego Jerzego – świątynia Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego w Tbilisi – znajduje się przy reprezentacyjnej alei Rustawelego, naprzeciwko Parlamentu. Nazwa świątyni oznacza "urodzić kamień". Jest ona związana z legendą o wzmiankowanym Dawidzie z Garedży. Otóż pewna zakonnica oskarżyła go o bycie ojcem jej nienarodzonego jeszcze dziecka. Mnich oznajmił, że jeśli to prawda, wówczas powije ona dziecko, lecz jeśli to kłamstwo, na świat przyjdzie kamień. Zgodnie z legendą, zakonnica urodziła kamień.
Pomnik Matki Gruzji – Kartlis Deda. Zdjęcie z miasta nie robi wrażenia, natomiast wykonanie zdjęcia z bliska rodzi inny problem. Od przodu nie da się tego zrobić, bo posąg stoi nad urwiskiem, a do drzwi wejściowych wiedzie jedynie wąska dróżka. Musicie więc uwierzyć na słowo, że oprócz miecza na wrogów w jednym ręku Matka Gruzja trzyma w drugiej czaszę z winem dla miłych gości.
Gruzińska Droga Wojenna prowadzi z Tbilisi przez Wielki Kaukaz aż do Władykaukazu, licząc łącznie 208 kilometrów. W starożytności biegł tędy szlak komunikacyjny, łączący Kaukaz Południowy z Kaukazem Północnym. W czasie rosyjskiej aneksji Kaukazu na początku XIX wieku, ze względu na toczące się tam ciężkie walki, zyskał on miano drogi wojennej. Na polecenie cara trasa ta od tej pory była utrzymywana przejezdną przez cały rok. Uruchomiono wtedy połączenie pocztowe między Władykaukazem a Tbilisi. W drugiej połowie XIX wieku droga została przebudowana, a autorem i wykonawcą zmian był Polak, Bolesław Statkowski. Właśnie na jej początku – 66 kilometrów od Tbilisi znajduje się twierdza Ananuri. 
Jako atrakcję turystyczną możemy potraktować także samą drogę do Ananuri. Podczas godzinnej jazdy prawdopodobnie niejednokrotnie wypadnie nam jednak bardzo zwolnić. Drogę tarasują bowiem stada owiec i krów. Pędzenie stad drogami jest w Gruzji na porządku dziennym i nikogo to nie dziwi. Kierowcy mają już na nie swoje sposoby. Jeśli stado porusza się w stronę przeciwną do naszej trasy, zatrzymują się i czekają aż przejdzie. Jeśli natomiast zdąża w tym samym kierunku, zwalniają i powoli przebijają się do przodu.
Zaledwie godzinę drogi od strony Tbilisi po prawej stronie zobaczymy najpierw zaporę z elektrownią wodną. Potem przez kilka kilometrów będzie nam towarzyszyła turkusowa woda i piękny widok na wzgórza, by wreszcie pojawiła się twierdza Ananuri wraz z murami obronnymi, skrywającymi dwie cerkwie.
Początkowo zapora na rzece miała być wyższa, a co a tym idzie sztuczne jezioro zwiększyłoby pojemność. Okoliczna ludność jednak zaprotestowała, gdyż część niżej położonych budynków Ananuri z cerkwiami włącznie zostałaby zalana. Te protesty lokalnej społeczności mają wymowę szczególną, gdyż w latach socjalizmu negowanie postanowień "jedynie słusznej władzy" było naprawdę ryzykowne. W tym przypadku (o dziwo!) ludzie dopięli swego: władza ustąpiła i nie forsowała własnych pomysłów siłą.
Twierdza Ananuri pochodzi z przełomu XVI i XVII wieku. Forteca należała do książąt Aragwi, którzy panowali na tych terenach od XIII wieku. Zamek był świadkiem kilkunastu bitew. W 1739 roku Eristawi Szansze z Kasani podpalił Ananuri i wymordował rodzinę Eristawi z Aragwi. Cztery lata później chłopi z Aragwi zamordowali swoich panów i poprosili króla Teimuraza II z Kartlii, aby panował nad nimi. W 1746 wybuchło jednak powstanie chłopskie, które doprowadziło do sojuszu między Teimurazem a Iraklim II z Kartlii, dążącym do pokonania rebeliantów.
Sam kompleks ma dość dobrze zachowane zewnętrzne mury obronne, a także jedną z cerkwi, w której z prawa od wejścia możemy obejrzeć fragment fresku. Niestety, druga z cerkwi w chwili obecnej nie jest wyremontowana, a w środku powita nas pusta przestrzeń. Co ma też swoje zalety, gdyż możemy obejrzeć, jak świątynia została zbudowana. 
Zwolennicy większej dawki emocji mogą wdrapać się na baszty murów, górujące nad dachami cerkwi. Nie ma tu wszak żadnych barierek i zabezpieczeń, a schodki są naprawdę wąskie. Warto jednak odczekać chwilę, kiedy akurat wewnątrz murów nie ma żadnej wycieczki, która potrafi zakorkować wąskie przejścia na wiele minut. Widok z góry jest wart uwagi, chociaż stąpanie po sfatygowanych belkach może być ryzykowne. Ludzie o słabszych nerwach lub większym rozsądku muszą raczej zadowolić się widokiem z wąskich okien, wtopionych w grube mury.

Batumi

Miasto to jest stolicą autonomicznej republiki Adżarii, wchodzącej w skład Republiki Gruzińskiej. W 1878 roku, po wojnie rosyjsko-tureckiej, zostało ono przyłączone do Imperium Rosyjskiego. Odtąd datuje się dynamiczny rozwój, związany głównie z przyznaniem miastu statusu "porto franco" i rozbudową portu. W tym czasie oficjalna nazwa miasta brzmiała "Portowe miasto Batumi". Osuszenia otaczających gród błot podjął się Polak w służbie rosyjskiej – generał Żygulski. To dopiero umożliwiło rozbudowę miasta. Na terenach osuszonych założono ekskluzywne dzielnice willowe i parki. 
Od końca XIX wieku Batumi przekształca się stopniowo w modny kurort. W poszukiwaniu pracy lub wypoczynku ściągają tu przedstawiciele wielu narodów, żyjących w Imperium Rosyjskim. Szlachta i bogaci kupcy budują liczne pałace, które do dnia dzisiejszego stanowią ozdobę miasta. Powstają słynne ogrody i parki Batumi – z Batumskim Ogrodem Botanicznym na czele (w jego skład wchodzi m.in. las bambusowy). 
Nowe, zaskakujące architektonicznym wystrojem budynki, powstały za czasów prezydentury Michaela Saakaszwilego. Niestety, część z nich zalega pustostanem, a Wieżę Liter sprzedano za 1 lari bodajże Holendrom. Zresztą, wiele rozpoczętych wtedy budów ślimaczy się dotąd. No i miasto wygląda tak, jak wygląda, aczkolwiek ma dla mnie swój urok i je polubiłam.
Największą atrakcją Batumi, oprócz Morza Czarnego, jest oczywiście oddalony o sześć kilometrów od centrum – Ogród Botaniczny. Położony przy samym morzu, na stromym zboczu jest podobno drugim pod względem wielkości ogrodem botanicznym na świecie. I nie ma co ukrywać, że miejsce to naprawdę robi wrażenie. Można powiedzieć nawet więcej – jest jednym z najniezwyklejszych. Decydując się na przekroczenie bramy ogrodu botanicznego w Batumi, człowiek zostaje w jednej chwili przeniesiony w gąszcze najprawdziwszej dżungli.

Ogród Botaniczny podzielono na dziewięć stref geograficznych, a każda – ze specyficzną sobie roślinnością: Zakaukazia, Australii, Nowej Zelandii, Himalajów, Azji Wschodniej, Ameryki Północnej, Ameryki Południowej, Meksyku i basenu Morza Śródziemnego. Oprócz tego znajdują się tu trzy parki: Górny, Dolny i nadmorski imienia Giorgiego Gabrichidze. Strefy geograficzne zajmują łącznie 29,5 hektarów, parki – 23, departament kwiatów – 33, hodowle – 6, kolekcje działkowe – 10, a cytrusowe – 6,5 hektara. Na stałą kolekcję składa się obecnie 2037 gatunków roślin drzewiastych (z czego 104 z regionu Kaukazu) oraz wiele gatunków róż.

Skalne miasto Upliscyche 

Założone zostało jakieś 1000 lat przed Chrystusem i stopniowo rozbudowywane przez długie wieki. Położone strategicznie w centrum dawnego królestwa Kartli (protoplasty późniejszej Gruzji), było ważnym punktem politycznym i religijnym tego państwa. Czasy świetności Upliscyche przypadły na ostatnie pięć wieków p.n.e. oraz pierwsze naszej ery. 
Miasto najmocniej podupadło po zdobyciu Tbilisi i przeniesieniu do niego stolicy Gruzji przez króla Dawida IV Budowniczego. Dzieła dokończyli Mongołowie, po których najeździe w XIII wieku Upliscyche ostatecznie zostało opuszczone przez mieszkańców.
Stojący na szczycie miejskiego wzgórza kościół "Uplistsuli" ("Książąt") – to jedyny zachowany murowany budynek, pochodzący z II połowy X wieku. Zdobiące ściany świątyni freski zostały zniszczone pod koniec wieku XIX, za najazdu rosyjskiego.
Upliscyche było dużym miastem, położonym w pobliżu wiodącego w okolicy Szlaku Jedwabnego, i w czasach największej świetności liczyło 20 tysięcy mieszkańców. Dziś pozostałości rozsiane są na obszarze ośmiu hektarów, choć w stanie wzbudzającym zainteresowanie turystów nie pozostało zbyt wiele. Czas, woda i najazdy zbrojne zrobiły swoje. Co pozostało, w dużej części zniszczone zostało ostatecznie w 1920 roku wskutek trzęsienia ziemi.
Zwiedzanie dzisiejszego Upliscyche ogranicza się w zasadzie do okolic dawnej głównej miejskiej drogi wraz z jego centralną, podobno najważniejszą częścią oraz stojącego na szczycie kościoła, jednej z ostatnich (chronologicznie) budowanych tu konstrukcji i chyba jedynej zachowanej, nie opartej na drążeniu w skale. W trakcie wykopalisk, rozpoczętych jeszcze w latach 50. XX wieku, znaleziono tu wiele sztuk złotej i srebrnej biżuterii oraz rzeźby, dziś eksponowanych w Muzeum Narodowym w Tbilisi.
Z ważniejszych "pozostałości" Upliscyche można wymienić: 
– ruiny antycznego teatru, wybudowanego około II w. n.e. W rzeczywistości prawdopodobnie był świątynią, gdzie odgrywano sceny religijne; 
– świątynię Makvliani – pogański kościół, największy zachowany z czasów antycznych, z portykiem wejściowym. We wnętrzach obejrzeć można kamienne siedziska kapłanów oraz wgłębienia do przechowywania krwi poświęconych zwierząt; 
– salę pałacową królowej Tamary, która nigdy tu nie mieszkała (podobno była raz, stąd nazwa), ze sklepieniem rzeźbionym na wzór drewnianych belek, bez brakującej ściany frontowej; 
– "trójnawową bazylikę", ruiny sąsiadujące z salą królowej Tamary, najpewniej dawną pogańską świątynię, przekształconą później w chrześcijańską bazylikę.
To, czym podzieliłam się z Czytelnikami, to ledwie migawki, jakże pobieżne wrażenia z podróży wzdłuż i wszerz po magicznym kraju, jakim jest Gruzja, gdzie każda miejscowość, mająca swój niezapomniany odrębny urok oraz wybiegające w zamierzchłą przeszłość dzieje, jest niezmiennie gościnna przybyszom ciekawym tego kawałka świata jeszcze niezadeptanego przez turystów, jeszcze nie nawykłego do ich głośnej i czasem kłopotliwej obecności. 
Tu każdy jest gościem, mile widzianym, ciekawym, któremu chce się pomóc lub z którym najzwyczajniej chce się pogawędzić. Polacy są nadal kojarzeni bardzo pozytywnie i chyba nie warto tego zmieniać. Naród gruziński bowiem, wzorem górującej nad Tbilisi postaci Matki Gruzji, w jednej ręce ma miecz na nieżyczliwych, a w drugiej – czarę z winem dla przyjaciół i gości. Zdecydowanie korzystniej być więc tymi drugimi.

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Wilno po polsku

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie

Wiadomości (wp.pl)

Lewica gotowa do wyborów do PE. Biedroń będzie otwierał listę

Lewica jest gotowa do czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Ja będę otwierał naszą warszawską listę - powiedział w Studiu PAP europoseł, współprzewodniczący Nowej Lewicy Robert Biedroń.

"Wybrał przesądy i uprzedzenia". Biejat komentuje decyzję prezydenta

Prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę dotyczącą tabletki "dzień po". - Niestety, prezydent wybrał stronę nie kobiet, ale stronę zabobonu. Nie stronę bezpieczeństwa kobiet, ale stronę przesądów i uprzedzeń - powiedział wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat z klubu Lewicy.

Tygrysy rzuciły się sobie do gardeł. Turysta pokazał nagranie z wycieczki

Zacięta walka tygrysów na oczach turystów. W trakcie eksploracji jednego z parków przyrodniczych na terenie Indii, 28-letni fotograf Harsh Narasimhamurthy uwiecznił wyjątkowy moment. Jego archiwalne nagranie z pojedynku udostępniła również agencja Reutera. Na materiale można zauważyć dwa dorosłe tygrysy, które rzuciły się sobie do gardeł w walce o terytorium. "W zestawie niesamowitych zdjęć dwa samce tygrysów bengalskich zaczynają walczyć, aż jeden z nich kłania się drugiemu po przegranej walce" - wyjaśniła zdarzenie agencja Reutera. Widocznie jeden z drapieżników był znacznie silniejszy, przez co drugi musiał uznać jego wyższość, co skutkowało dla przegranego tułaczką do innego miejsca w celu znalezienia sobie nowego terenu.