Ksawera, córka Deyblów

drukuj
Alicja Dzisiewicz, kustosz Muzeum Adama Mickiewicza przy Bibliotece UW, 13.12.2018
Ksawera Deybel

Wilno w czasach Mickiewicza

pamiętaj, że kto przegrał, zawsze winien 
              (A. Mickiewicz w liście do K. Łubieńskiej. Październik 1850)
 
Wszystkie panny marzą o szczęściu. Szczególnie zaś intensywnie (mam takie wrażenie) marzą te, które urodziły się w Wilnie. Bohaterka mego opowiadania, Ksawera, przyszła na świat właśnie tu – w Wilnie, w mieście, które jest tak bogate w smutne historie miłosne. A o takich przecież posłuchać lubimy, co?
Ksawera – to drugie z kolei dziecko ślubnych, szlachetnie urodzonych rodziców: Ksawerego Deybla i Albiny z domu Reszkówny. W grudniu ochrzczono córeczkę w kościele śś. Janów. Wybrano najpiękniejsze imiona: Anna Józefa Maria. Imienia Ksawera już dorosła panienka zacznie używać jako części scenicznego pseudonimu. Tygodnik Petersburski (1841 nr 25) anonsuje: Debiut p. Anny-Xawery Deybel, w koncercie p. Sabiny Heinefetter… 
Chrzestnymi Anny byli: biskup Tadeusz Kundzicz oraz konsyliarzowa Anna Lencnerowa, pozostałymi świadkami zaś: Ksawery Obuchowicz z Katarzyną Boussard, Tadeusz Czeczot z Marią Kościałkowską oraz Józef Czarnocki z Anielą Łuczkówną (jedną z wychowanek na pensji Deyblów). Znamy ją z korespondencji filomatów. Była dla nich, a wiemy, że również dla Mickiewicza, ideałem dziewicy filomackiej, tj. dziewczyny pięknej, niewinnej i… do tańca idącej tylko z Polakiem!
Postać Anieli Łuczkówny – pierwsze, co łączy Mickiewicza z Ksawerą.
Ojciec Anny – Ksawery urodził się w roku 1785 w Warszawie w spolonizowanej rodzinie niemieckiej. Ukończył szkołę pijarską, kontynuował naukę w Wiedniu, gdzie doskonalił się w tańcu, z którym wiązał nadzieje na przyszły zawód. Do Wilna przybył 15 września 1803 roku w […] kompanii baletników i pozostał tu na stałe. Karierę rozpoczął od udzielania lekcji tańca w Wileńskim Korpusie Kadetów.
Akt ślubny Ksawerego nie zachował się, ale do małżeństwa z Albiną Reszkówną doszło prawdopodobnie pomiędzy majem 1811 a przed wrześniem 1815 roku, ponieważ we wrześniu 1815, będąc już małżeństwem, Deyblowie otwierają pensję żeńską. Właściwą właścicielką pensji jest Albina, albowiem pensje żeńskie w Wilnie prowadziły najczęściej kobiety. 
Albina urodziła się w 1787 roku w powiecie wołkowyskim guberni grodzieńskiej, uczyła się w pensji klasztornej przy kościele św. Michała w Wilnie, następnie w ciągu sześciu lat pracowała jako nauczycielka lub guwernantka. Nieposzlakowana opinia służyła najlepszą rekomendacją osobie, myślącej o karierze właścicielki pensji żeńskiej. Mąż Ksawery będzie tu uczyć tańców, a od 1 listopada 1822 roku znalazł zatrudnienie na Uniwersytecie Wileńskim jako metr tańca, czyli poprowadził lekcje tańców oraz kierował tańcami podczas uczt urządzanych na uczelni.
Małżeństwo Deyblów doczeka się ośmiorga dzieci. Dwie najstarsze dziewczynki urodzą się w zachowanym do dziś domu kapitulnym biskupa Tadeusza Kundzicza, w którym niegdyś mieściła się pensja Deyblów (zaułek Bernardyński nr 144 (dziś nr 3). Będą to:
Aniela Anna Marianna (ur. 22 marca / 3 kwietnia 1817 r.); oraz Ksawera, a właściwie Anna Józefa Maria (30 października / 11 listopada 1818 r. – ?). Nie znamy jej daty śmierci. 
Metryki chrztu z datą urodzin Ksawery, a także innych dzieci Deyblów zostały odkryte w wileńskim archiwum i ogłoszone w 2013 roku przez prof. dr hab. Dorotę Samborską-Kukuć.
Kolejne dzieci urodzą się w dziś już nieistniejącym domu Chrapowickiego nr 695 (potem – Orzeszkowej nr 7) za kościołem św. Jerzego – koło Zielonego Mostu, kupionym przez Deyblów w 1819 roku:
Stanisław Antoni Józef (2 października/14 października 1820 r. – ?);
Helena Felicjanna Maria (11 lutego/23 lutego1822 r. – ?);
Maria (18 stycznia/30 stycznia 1825 r. – 1 grudnia/13 grudnia 1872 r.);
Ksawery Albin (7 lipca/19 lipca 1827 r. – ?). Słaby noworodek zostanie ochrzczony pośpiesznie, bez ceremonii, w obecności jednego tylko świadka – zakonnicy;
Albina Maria (17 listopada/29 listopada 1829 r. – zm. 1902 r.);
Zofia Józefa (17 stycznia/29 stycznia 1831 r. – ?).
Na świadków chrztu i rodziców chrzestnych swoich dzieci zapraszali Deyblowie ludzi z kręgu znajomych: profesorów Uniwersytetu (profesorowie medycyny: Konstanty Porcyanko i Mikołaj Mianowski; Ferdynand Spitznagel; Michał Pełka Poliński – prof. matematyki; Ernest Groddeck – prof. filologii klasycznej; Karol Podczaszyński – architekt; Józef Saunders – plastyk), rodziców wychowanek pensji, a także samych pensjonarek.
Państwo Deyblowie dorobili się znacznych zasług, jeżeli chodzi o prace w dziedzinie żeńskiej edukacji wileńskiej. Sama Albina wykładała na pensji nauki chrześcijańskie i moralne. Ksawery zaś uczył tu tańców. Na pensjach wileńskich często pracowali nie tylko właściciele, ale i ich dzieci – pomagały one w prowadzeniu instytucji, szykując się do przejęcia rodzinnej placówki. Dzieci Deyblów, a najwcześniej oczywiście starsze córki, również pomagały rodzicom.
Do 1804 roku w Wilnie można było spotkać szkoły koedukacyjne (chłopcy i dziewczynki uczą się tu razem), np. pensje D`Abry i Łabowskich. W 1804 roku wyszło rozporządzenie, zabraniające prowadzenia instytucji koedukacyjnych pod groźbą zamknięcia placówki. Odtąd w Wilnie mamy osobne szkoły męskie: 1. parafialne; 2. powiatowe; 3. gubernialne (tj. gimnazja); 4. uniwersytet. Szkolnictwo zaś żeńskie pozostawiono inicjatywie zakonów oraz osób świeckich – właścicieli pensji, chociaż i tak większość dziewcząt w czasach Mickiewicza pobierało nauczanie domowe.
Zakonne pensje żeńskie mieszczą się przeważnie przy klasztorach, podlegając władzy i kontroli ze strony biskupa. W 1805 roku mamy je następujące: bazylianek; bernardynek (przy kościele św. Michała); benedyktynek (przy kościele św. Katarzyny); karmelitanek bosych (przy nieistniejącym dziś kościele św. Józefa Oblubieńca); mariawitek (przy kościele św. Stefana) i wizytek (na przedmieściu Wilna).
W latach 1795-1830 w Wilnie działa (nie jednocześnie wprawdzie) 25 świeckich pensji żeńskich. Liczba uczennic w nich wzrasta powoli: w 1814 roku w całej guberni wileńskiej mamy ich 70 w pensjach świeckich, a w roku 1830, w samym tylko Wilnie – 256. Świeckie pensje żeńskie podlegają kontroli ze strony Uniwersytetu Wileńskiego, a lokują się najczęściej w wynajętych pomieszczeniach albo w domach prywatnych właścicieli pensji. Irena Zaleska-Stankiewiczowa w pracy wydanej w 1935 roku: Pensje żeńskie w Wilnie (1795-1830) wymienia działające w różnych latach pensje i podaje ich ówczesne (XIX-wieczne i niektóre zaktualizowane zgodnie ze stanem z 1935 roku) adresy:
Pensja D`Abry – w domu własnym założycieli (ul. Bernardyńska nr 148. Dziś – nr 10).
Pensja Łucji Bykowskiej (później Jezierzów) w 1806 – w zaułku prowadzącym do kościoła Wszystkich Świętych, w domu Łukianowicza – radnego miasta Wilna, w roku 1815 – w domu Butkiewicza – nie wiadomo, czy przy tej, czy innej ulicy, a w 1816 przy ul. Trockiej w domu Morawskich pod nr. 400 (dziś nr 5), a w 1818 – w domu Towiańskiego przy ul. Rudnickiej nr 279 (dziś nr 16) – ten adres figuruje raz jeszcze w roku 1822. W 1826 pensja Jezierzów – przy ul. Policyjskiej w domu Jana Gejslera nr 255 (dziś Końska 10), w 1830 – ul. Su­bocz nr 134.
Pensja Łabowskich początkowo we własnym domu za Wileńską Bramą, w zaułku prowadzącym na Łukiszki pod nr. 733 (dziś Zawalna 1). W 1814 roku – za Trocką Bramą w zborze ewangelicko-reformowanym nr 1144 (Zawalna 20).
Pensja Hausteinów w domu niegdyś prozorowskim, uniwersyteckim. Ulica nie jest wiadoma. W roku 1814 ich pensja mieści się w domu marszałka Podbipięty nr 92 przy ul. Sawicz, a w 1815 – przy ul. Dominikańskiej w domu generałowej Strutyńskiej nr 424, w 1817 wracają na Sawicz nr 92, a w 1825 – w domu własnym przy Sawicz nr 87 (Bakszta 14).
Pensja Deyblów – w wynajętym lokalu w kamienicy Hahna przy ul Zamkowej (nr 44?), w 1816 – w zaułku Bernardyńskim nr 144 (dziś nr 3) w domu biskupa Kundzicza, a w 1819 kupili dom Chrapowickiego nr 695 (dawna numeracja) koło klasztoru św. Jerzego (późniejsza – Orzeszkowej nr 7).
Pensja Teresy Bobrowskiej mieściła się stale w domu Malinowskiego nr 31 przy ul. Subocz.
Pensja Hermanów – początkowo przy ul. Zamkowej w domu Wagnera, od 1824 przy ul. Niemieckiej nr 371 (dziś 9) w domu ewangelickim.
Pensja Justyny Kruhelskiej założona 23 sierpnia 1822 roku – od razu w domu Brzostowskiej (?), potem przeniesiona do domu Majłowskiego nr 259 (Końska 22) przy ul. Policyjnej.
Pensja Stachowskiej – na Przedmieściu Ostrobramskim, w domu Gieca 1266.
Pensja Kulikowskiej – w 1806 pod Dominikanami w kamienicy Dominikańskiej naprzeciwko kościoła św. Ducha.
Pensja Gehrmana w 1806 w domu pod kościołem Katedralnym, a w 1808 przy ul. Wielkiej nr 93.
Pensja Eydziatowiczówny (Ejdziałowiczówny) za Ostrą Bramą w kamienicy Frohlanda.
Pensja Marquiseti oraz Rychterowej przy ul. Wielkiej (Rychterowej w domu Kryszkiewicza).
Pensja Tekli Olszewskiej przy ul. Świętojańskiej w kamienicy Kopczyka.
Pensja Maliszewskiej w 1808 roku na monastyrze greko-rosyjskim nr 308.
Pensja Sokulskich przy ul. Wielkiej.
Pensja Neuman przy ul. Rossa nr 311 za wizytkami, a w 1815 – przy kościele św. Jerzego w domu Chrapowickiego nr 695 (Orzeszkowej nr 7).
Pensja Brynkowej w 1817 roku przy ul. Wszystkich Świętych w domu Towiańskiego, a w 1819 – przy ul. Subocz w domu Malinowskiego.
Pensja Koniszczewowej przy ul. Wileńskiej w domu Malczewskiego nr 707.
Pensja Teresy Kozłowskiej w Werkach.
Pensje żeńskie mogły być dwu, trzy lub czteroklasowe, a według liczby i jakości nauczania przedmiotów można podzielić je na trzy typy:
Typ I, podstawowy. Tu dziewczętom wykładano tylko najważniejsze przedmioty, jak: naukę chrześcijańską, moralną, języki polski, francuski, niemiecki, rosyjski, arytmetykę, geografię, historię powszechną, listopisarstwo, kaligrafię, muzykę, tańce, rysunki, roboty.
Typ II – pensje wyższego rzędu. Tu oprócz podstawowych przedmiotów wykładano takie nauki, jak: botanika, zoologia, historia naturalna, a nawet fizyka (tzw. nauka przyrodzenia), historia Polski, Rosji, Litwy, a obok gramatyki ojczystej – literatura ojczysta i stylistyka, obok języków francuskiego, niemieckiego, rosyjskiego – język angielski i włoski. Na tych wyższych pensjach wprowadzane też zostają przedmioty, które mogą być związane z przyszłym zawodem panienki: ogrodnictwo i gospodarstwo kobiece.
Typ III – pensje niższego rzędu. Były to przeważnie pensje jednoklasowe, gdzie wykładano mniej przedmiotów, np. w 1806 roku na pensji Kulikowskiej dzieci uczyły się jedynie pisania, czytania w języku ojczystym, katechizmu i robótek (podobnie było u bazylianek w 1805 r.).
Czasy Mickiewicza – to czasy, kiedy na wychowywanie panien zaczęto spoglądać po nowemu i jeżeli dotychczas na pytanie: Jakiego masz metra (tj. nauczyciela)? panna, wychowywana częstokroć według dawnej mody na lalkę salonową, wyliczała: mam metra do fortepiano, do harfy, do śpiewania, do akompaniamentu, do tańców …, to na początku XIX wieku, a szczególnie po ukazaniu się w Wilnie w 1819 roku książki Klementyny Tańskiej Hoffmanowej Pamiątka po dobrej matce, czyli ostatnie jej rady córce, kształtuje się nowy ideał kobiety, która ma być odtąd wychowywana na dobrą matkę i żonę oraz dobrą obywatelkę! 
Wymagania nabycia ogłady salonowej nigdzie nie znikły, ale dziewczęta zaczęto też szykować do realnego życia i samodzielnego prowadzenia gospodarstwa. Pamiątka stała się swoistą biblią wileńskich pensji żeńskich: czytano ją na lekcjach wychowania moralnego, a wprawiając się w językach obcych dziewczynki tłumaczyły fragmenty na francuski i niemiecki. W końcu roku szkolnego książkę w nagrodę otrzymywały najpilniejsze dziewczęta.
Deybel trzyma rękę na pulsie, podkreślając w wypowiedziach, że chce w swych wychowankach widzieć: światłe i cnotliwe żony i matki, jeśli je Opatrzność do tego stanu przeznaczy. Jako że z wiedzą dziewczynek nie można jednak przesadzić, przedmioty, jakich uczono w szkołach żeńskich, nie dorównują w zakresie objętości przedmiotom wykładanym w męskich tego typu placówkach. Wyjątkiem są języki obce. W 1826 roku na pensji Deyblów dziewczynki miały we wszystkich trzech klasach w sumie 39 godzin tygodniowo języka francuskiego i 24 lekcje niemieckiego (zajęć z polskiego – 9, a rosyjskiego uczono jedną godzinę tygodniowo tylko w II klasie). Każda panna z dobrego domu musiała w tamtych czasach mówić po francusku, aczkolwiek te 39 godzin tygodniowo – to był rekord wileński i – jak zauważyli wizytatorzy – przesada. Oprócz lekcji, w nauce praktycznej języków pomagało to, że sporo czasu poświęcano na czytanie i konwersacje w językach obcych. To wymaganie szczególnie ułatwiało zatrudnianie na pensjach cudzoziemek, których zadaniem było nauczanie języków w sposób praktyczny (w 1815 u Deyblów pracują trzy cudzoziemki).
Dziewczęta, w ramach nowego ideału – matki, żony i obywatelki, uczone są też gospodarstwa domowego, ogrodnictwa, robót, tańców, nauk chrześcijańskich i moralnych, arytmetyki, geografii, historii, języka ojczystego i kaligrafii. Dodatkowo wtajemniczano je w rzeczy praktyczne: u Bobrowskiej wprawiały się dziewczęta w robieniu sukien i kapeluszy, a u Deyblów szyły bieliznę, haftowały, robiły sztuczne kwiaty, tak modne i niezbędne w XIX wieku do ozdabiania uczesań, sukien, kapeluszy.
Na poszczególnych pensjach uczono różnych przedmiotów. Dominowała zasada: im lepsza pensja, tym droższa, przez co wykładają tam lepsi nauczyciele, uczący większej liczby przedmiotów. Niektórych przedmiotów na własnej pensji uczyli właściciele – tak było taniej. Na innych nauczycieli wynajmowano profesorów uniwersytetu, nauczycieli gimnazjów męskich oraz studentów. Najważniejsze: każdy, kto chciał wykładać w szkole żeńskiej, podlegał wymaganiom wprowadzonym 5 XI 1804 roku, tj. w Gimnazjum Wileńskim musiał zdać egzamin z przedmiotu, który zamierzał wykładać.
Władze rosyjskie stopniowo wprowadzały też wymagania, prowadzące do rusyfikowania szkolnictwa: 25 maja 1811 roku wydano polecenie nauczania na pensjach prywatnych w języku rosyjskim. Nowi nauczyciele mogli być przyjmowani pod warunkiem, że będą w stanie temu sprostać. Jednak pensje opierały się rusyfikacji i po rosyjsku wykładano tylko rosyjski oraz najwyżej historię Rosji. W 1812 roku wydano rozporządzenie, według którego prawo nauczania mieli wyłącznie absolwenci rosyjskich zakładów naukowych (uniwersytety, gimnazja, szkoły powiatowe i in.).
W roku 1826 personel nauczycielski na wszystkich pensjach świeckich w Wilnie z dozorczyniami i pomocnicami składał się z 81 osób. Wiek większości z nich sięgał 20-40 lat. Najmłodszym nauczycielem w 1826 roku był uczeń klasy III gimnazjum Feliks Politowski (mając lat ledwie 16, uczył u Kruhelskiej geografii, a w 1828 roku – rysunków i kaligrafii u Teresy Bobrowskiej).
Posiadany stopień naukowy, niezależnie od specjalności, uprawniał do nauczania dowolnego przedmiotu. Rekordzistą pod tym względem był Antoni Odrowąż Kamiński – kandydat filozofii, autor podręczników do arytmetyki i geografii, nauczający na pensjach: Hausteinów, Deybel, Łabowskich, D`Abry, Jezierzów i Kruhelskiej. Na pensji Deyblów w 1822 roku wykładał: historię naturalną, ogrodnictwo, język polski, rosyjski, historię polską, rosyjską; u Hausteinów w 1825/26: arytmetykę, geografię, kosmografię, zoologię, botanikę, ogrodnictwo i… gospodarkę kobiecą.
Pensje żeńskie, zdaniem przyjaciół Mickiewicza, były w znacznej mierze ufilomatyzowane. Pracowali tu filomaci i osoby z nimi związane, m.in.: Teodor Łoziński (filomata, przyjaciel Adama Mickiewicza, kandydat filozofii) uczył arytmetyki, geografii, botaniki oraz nowowprowadzonej fizyki w 1820 roku u Deyblów; w latach 1821-1822 u D`Abry uczył arytmetyki, geografii, rosyjskiego, polskiego, historii powszechnej i nauk moralnych). Tomasz Zan (filomata, przyrodnik, matematyk i poeta) uczył w 1820 roku u Deyblów języka polskiego, rosyjskiego, historii powszechnej, geografii oraz arytmetyki. Józef Massalski w roku 1822 uczył u Łabowskich, a Dominik Chodźko też w1822 – u Kruhelskiej i Kozłowskiej. Antoni Kamiński od 1821/1822 wykładał u Deyblów, Stefan Zan tamże w 1823/24, Antoni Frejend w 1823/24 – u D`Abry, Onufry Pietraszkiewicz w 1823 – u Bobrowskiej.
To, że przyjaciele Adama bywają na pensji, gdzie dorasta Ksawera – to drugie, co zbliża Mickiewicza z Ksawerą.
Źródłem utrzymania pensji są opłaty uczennic. W latach 1811-1817 właściciele pensji żeńskich musieli 5 proc. od dochodów wnosić do Departamentu Oświecenia Publicznego. Zebrana kwota miała służyć tworzeniu szkół, przeznaczonych dla dzieci biednych.
Wiekowy pułap wychowanek na pensjach uregulował Nowosilcow po wypadku z kapitanem Berchomem, kiedy to ten, zakochawszy się w starszej wychowance jednej z pensji na Wołyniu, uwiózł ją ze sobą po kryjomu. Odtąd pensjonarki nie mogły być w wieku panien na wydaniu, a podejmując tam naukę, nie mogły być starsze niż lat 12.
Liczba uczących się dziewcząt (mieszkających na stałe na pensji oraz dochodzących z miasta) wahała się od 4 do 40 osób (pensje zakonne były liczniejsze – w 1808 r. ta prowadzona przez wizytki liczy 60 uczennic). W 1826 roku do najlepszych i najdroższych pensji zaliczane są dwie: Deyblów i Hausteinów:
 
Pensja
w roku 1826         Liczba uczennic      Opłata od wychowanki stałej       Opłata od wychowanki przychodzącej
Deyblów                       28                  300 rb. sr.                                    60 rb. sr. 
Hausteinów                   25                   250 rb. sr .                                       75 rb. sr.
Kruhelskiej                       40                    70 rb. sr.                                     20 rb. sr.
 
Data założenia pensji Deyblów – 1 IX 1815. Warunki przyjęcia do szkoły z biegiem czasu stają się dosyć wygórowane, stąd sprostać im mogli jedynie rodzice bogatych panienek. W 1830 roku np. zapisująca się na pensję Deyblów uczennica musiała przywieźć ze sobą: obrus i 12 serwet, łyżkę i sztućce srebrne, które po wyjściu panny z pensji zostają własnością instytutorów; toaletkę; kilka motków nici cienkich i grubszych; jedwabiu z parę łutów do reperacji sukien i bielizny; zapas igieł i szpilek, nożyczki itp. rzeczy, potrzebne do szycia; miednice i kubek; grzebień gęsty i rzadki; szczoteczkę do ust i szczoteczkę do włosów. A także:
Z bielizny:
1. Koszul dziennych 6
2. Koszul nocnych 4
3. Prześcieradeł 6
4. Poszewek 4
5. Ręczników  4
6. Czepków nocnych 4
7. Chustek do nosa 16
8. Pończoch par 16
9. Spódniczek białych 3
10. Gorsetów 2
 
Z odzienia:
11. Sukien codziennych par  4
12. Sukien białych 2
13. Suknia czarna 1
14. Szlafrok letni ranny 1
15. Szlafrok watowy do wyjścia 1
16. Szlafrok watowy codzienny 1
17. Chustka duża niekosztowna 1
18. Chusteczek małych 2
19. Fartuszków czarnych 2
20. Pasków 2
21. Rękawiczek par 4
22. Salop watowy lub futro 1
23. Kapelusz   1
 
W 1826 pensja Deyblów mieści się w największym, w porównaniu do innych pensji, budynku nr 695 za kościołem św. Jerzego (Orzeszkowej nr 7). Są tu trzy sale lekcyjne, sześć pokojów sypialnych, pięć składów na rzeczy, jedna izba do brania kąpieli. W innych pensjach o takich warunkach można było tylko marzyć (w zakładzie Kruhelskiej 21 pensjonarek mieściło się w dwóch pokojach). Nie każda też pensja miała specjalne pomieszczenie przeznaczone do brania kąpieli.
Deyblowie dbali o poziom prowadzonej instytucji, poszerzali zakres nauczanych przedmiotów i ulepszali metody nauczania. W 1816 – jako piersi wprowadzają nauczanie historii Polski, w 1819 – stylistykę i poetykę, a w 1820 – historię literatury polskiej. Założyli też przy szkole ogród, by dziewczęta mogły praktycznie uczyć się botaniki i ogrodnictwa (w innych szkołach, np. w 1822 u Jezierzów botanikę zgłębiały, tłumacząc podręcznik z polskiego na francuski). Wiedzę zdobytą na arytmetyce (cztery działania, ułamki, procenty itd.) pensjonarki u Deyblów wykorzystywały praktycznie, prowadząc księgi porządkowe pensji (wydatki na kuchnię, na opłatę służących, rejestr własnych rzeczy i rachunki drobnych wydatków), by poznać wartość pieniędzy i nauczyć się oszczędności, a w przyszłości móc prowadzić gospodarstwo domowe. Dążono więc do wychowania dziewcząt na kobiety, które będą umiały żyć w realnym świecie.
W 1825 roku Ksawery odbył podróż do Berlina, gdzie zwiedził szkoły żeńskie. Obserwował sposób uczenia w ciągu dwóch tygodni, bywał na lekcjach. Zdobyte doświadczenie wykorzystał w swojej placówce wychowawczej, a jego doświadczenie przejęły również inne szkoły wileńskie. Od 1826 roku stosuje praktykę uczenia dziewcząt młodszych przez starsze koleżanki (tak m.in. szykowano dziewczynki do ewentualnego zawodu guwernantki). Od jego przyjazdu pensje żeńskie zaczęto, podobnie jak w Berlinie, dzielić na przeznaczone dla dziewczynek z różnych warstw społecznych: pensja Deyblów – dla szlachcianek; pensja Hermanów – dla mieszczek; Kruhelskiej – dla córek rzemieślników.
Jak wyglądało życie codzienne na pensji? Dziewczęta wstawały najczęściej o 6 rano, około 8 rozpoczynały się lekcje, trwające z przerwą na obiad do 17-18 wieczorem, a niekiedy nawet dłużej. Dziewcząt uczono najczęściej z tychże podręczników, co chłopców w gimnazjach i w szkołach powiatowych. Spać kładły się o 21.
Sprawdziany wiedzy – wizytacje i połączone z nimi egzaminy – zazwyczaj odbywały się wiosną.
W 1809 roku na takie egzaminy dziewczęta przygotowywały próbki własnych charakterów (kaligrafii) – tj. zeszycik z wypisanymi kaligraficznie fragmentami utworów w różnych językach, a także robótki i rysunki, natomiast wizytator zadawał dziewczętom pytania z przerobionego materiału. Najlepsze uczennice otrzymywały wyróżnienia. Takich było zazwyczaj dużo. U Deyblów: w 1816 roku egzaminowano 14, z nich celujących – 8; w 1818 na 19 uczennic prymuskami było aż 11!
Pensjonarki i ich wychowawcy prowadzili niemal rodzinne życie: razem modlili się przed i po lekcjach, po wspólnych posiłkach. Typowym obrazkiem XIX-wiecznego Wilna był wolno sunący łańcuszek akuratnie ubranych, grzecznie ustawionych parami dziewczynek, które pod opieką wychowawców szły w niedziele na mszę albo w inne dni tygodnia na dłuższy spacer na któreś z bogatszych w zieleń przedmieść Wilna: na Antokol, Zwierzyniec lub do Ogrodów Misjonarskich. Na co dzień pensjonarki spacerowały albo wprawiały się w pracach gospodarczych we własnym ogrodzie, jeśli taki przy pensji był.
Dziewcząt nigdy nie zostawiano samych: w czasie spacerów, zabaw, czytania – towarzyszył im obowiązkowo ktoś ze starszych. Znajomości przypadkowych zawierać nie można było, a prowadzoną korespondencję kontrolowali wychowawcy. Sentymentalnych romansów czytać nie zezwalano, gdyż lansowały kobietę żyjącą mrzonkami. Ponieważ nie brakowało łamiących zakazy, dziewczęta zaczytywały się w romansidłach i tonęły w marzeniach o niezwykłych romantycznych kochankach. Przecież ówczesne Wilno, dzięki Mickiewiczowi, to "kolebka romantyzmu". Pamiętano tu o niezwykłej miłości młodego poety do Muzy, którą stała się zwykła, z krwi i kości dziewczyna, czyli taka, jak podrastająca i kształcąca się na pensji rodziców Ksawera bądź każda inna z rozmarzonych pensjonarek. Czy aby ówczesne dziewczęta czytały poezje Mickiewicza? Czy wiedziały o roli Maryli? Myślę, że odpowiedź jest raczej twierdząca.
(Cdn.)
Fot. autorka i archiwum

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Stanisław Moniuszko w Wilnie
Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie

Wiadomości (wp.pl)

PiS zasypuje Sejm ustawami. "To kosztuje jakieś 100 mld zł"

Szymona Hołownia poinformował podczas środowej konferencji prasowej, że posłowie Prawa i Sprawiedliwości w ostatnich tygodniach złożyli w Sejmie dziesięć projektów ustaw. Marszałek Sejmu wskazał, że ich zakres tematyczny jest bardzo szeroki, a realizacja zgłoszonych propozycji kosztowałaby budżet państwa nawet 100 mld złotych.

Polska w programie Nuclear Sharing? "Spotyka się to z oporem"

Wróciła dyskusja dotycząca ewentualnego dołączenia Polski do programu Nuclear Sharing. Przyczynkiem była wypowiedź Andrzeja Dudy. A co na to eksperci? - O ile warto rozmawiać z sojusznikami na ten temat, w tym momencie pomysł włączenia Polski do Nuclear Sharing spotyka się z ich oporem - mówi w rozmowie z WP analityk PISM Artur Kacprzyk.

Niezwykłe odkrycie w bibliotece w Poznaniu. Prywatny skarb braci Grimm

Wielkie odkrycie na terenie Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu. Prof. Eliza Pieciul-Karmińska z Wydziału Neofilologii UAM oraz Renata Wilgosiewicz-Skutecka z Biblioteki Uniwersyteckiej odnalazły tam dwadzieścia siedem nowych pozycji z prywatnej biblioteki braci Grimm. Na udostępnionych fotografiach możemy zauważyć odręczne wpisy oraz jedną z odnalezionych książek - pierwsze wydanie "Simplicissimusa" z 1669 roku, niezwykle cenny druk. Ich poszukiwania trwały prawie pół roku, jednak teraz najważniejsze dla badaczek jest to, że nowe odkrycie może pomóc w rozwoju badań nad twórczością autorów słynnego zbioru baśni. Co ciekawe, odnalezione książki w wielu przypadkach zawierają zapiski wykonane ręką Jakuba i Wilhelma, którzy często wynotowywali na wyklejkach książek interesujące ich motywy. Jak podkreślają znalazcy, notatki te mają ogromną wartość dla badań nad spuścizną Grimmów, gdyż mogą dać wgląd w metodę ich pracy oraz dobór motywów (np. w baśniach). Aby dowiedzieć się więcej, konieczne byłoby rozpoczęcie wspólnych niemiecko-polskich badań nad opisem i opracowaniem notatek.