Na wysokim brzegu...

drukuj
Rozmawiał Leszek Wątróbski, 11.11.2020

Rozmowa z Mariuszem Olbromskim, twórcą i organizatorem spotkań "Dialog dwóch kultur" w Krzemieńcu na Ukrainie

"Na wysokim brzegu" to tytuł Twojej najnowszej książki. Jest to pokaźny zbiór wierszy, pochodzących z okresu lat, przepracowanych na pograniczu polsko-ukraińskim, choć nie tylko…
Najnowsza moja książka "Na wysokim brzegu" jest połączeniem tematów kresowych i mazowieckich. Moi rodzice z Lubaczowa via Kudowa Zdrój, trafili do Warszawy. W stolicy ojciec krótko pracował w XI LO im. Mikołaja Reja, skąd też wyrzucono go za poglądy. I tak trafiliśmy do podwarszawskiego Wyszogrodu nad Wisłą, gdzie teraz mieszkamy. Tu ojciec założył oddział Towarzystwa Naukowego Płockiego, przez 25 lat był jego prezesem, organizował konferencje i sesje naukowe, odczyty, spotkania. 
Urodziłem się po wojnie w przygranicznym Lubaczowie, bo rodzina pochodziła z Kresów, ale w Wyszogrodzie nad Wisłą się wychowywałem. Stąd właśnie połączenie w tomie "Na wysokim brzegu" tych dwóch tematów. Książka ta jest chyba najdojrzalsza ideowo i artystycznie z tych, które dotychczas opublikowałem.
Jak doszło do organizacji przez Ciebie tylu różnych przedsięwzięć kulturalnych?
Studiowałem na KUL-u i we Wrocławiu. Z wykształcenia jestem filologiem klasycznym i polskim o historycznych zamiłowaniach.
Od początku lat 90. ubiegłego wieku, razem z żoną Urszulą, współorganizowałem plenery malarskie w Krzemieńcu oraz polsko-ukraińskie konferencje naukowe pod hasłem "Dialog dwóch kultur". Jestem ponadto inicjatorem powstania Muzeum Mikołaja Reja w Żurawnie nad Dniestrem w pobliżu Lwowa. Organizowałem też "Dni Zbigniewa Herberta we Lwowie", czy "Dni Franciszka Karpińskiego" w Kołomyi i Iwano-Frankiwsku (przedwojennym Stanisławowie).
Urodziłeś się w Lubaczowie, w mieście, które po II wojnie światowej – na prawie pół wieku – stało się stolicą wygnanych ze Lwowa arcybiskupów lwowskich.
Tak, w trudnych latach osiemdziesiątych założyłem tam Klub Inteligencji Katolickiej i byłem przez 10 lat jego prezesem. Organizowaliśmy tam, jeszcze w latach osiemdziesiątych, Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej, poświęcone Kresom południowo-wschodnim. To były wtedy wielkie wydarzenia, jedne z pierwszych po wojnie, w których podejmowano tematy lwowskie.
W wyborach czerwcowych 1989 roku zostałeś przewodniczącym Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" Ziemi Lubaczowskiej…
… a zaraz po nich, zaproponowano mi funkcję dyrektora wydziału kultury województwa przemyskiego. Na tym stanowisku przepracowałem 10 lat. To były początki mojej działalności na Wschodzie, już za granicą, w ramach której w maju 1991 roku zorganizowałem m.in. I Tydzień Kultury Polskiej w Tarnopolu na Ukrainie. Pierwszy chyba po rozpadzie Związku Radzieckiego na tym terenie.
W czasie tej imprezy odwiedziłeś też pobliski Krzemieniec – rodzinne miasto Juliusza Słowackiego… 
Pojechałem tam razem z moim ukraińskim odpowiednikiem z województwa tarnopolskiego. Chciałem koniecznie zobaczyć miasto naszego wielkiego poety. Będąc u celu, na górze królowej Bony spotkałem grupę turystów z Polski, oprowadzaną przez panią Irenę Sandecką – poetkę, nauczycielkę społeczną i katolicką. Pani Irena mieszkała tam od roku 1942, a po rozpadzie ZSRR była jedną z założycielek Towarzystwa Odrodzenia Kultury Polskiej im. Juliusza Słowackiego. Udało mi się później wydać jej pierwszy tomik poezji pt. "Wiersze spod góry Bony". Debiutowała, kiedy miała 93 lata.
Pani Sandecka podczas tego spotkania prosiła mnie o pomoc w utworzeniu muzeum Juliusza Słowackiego – w budynku, gdzie się urodził. Jej pomysł udało się nam zrealizować dopiero kilka lat później.
Kiedy zaczęliście przyjeżdżać do Krzemieńca? Jakie były początki "Dialogu dwóch kultur"? 
Rozpoczęliśmy od plenerów malarskich. Prowadziła je moja żona Urszula, doktor historii sztuki. Nasze plenery były zawsze bardzo udane. Nawiązywały do przedwojennych ognisk wakacyjnych z udziałem nauczycieli rysunków z całej Polski. Natomiast na organizowane przez nas spotkania plenerowe przyjeżdżali studenci szkół artystycznych, przeważnie z Kresów. Wśród nich – także ukraińscy artyści po wyższych uczelniach plastycznych z Krzemieńca. 
Rok później do plenerów malarskich dołączyli poeci, pisarze, a następnie naukowcy. 
Na III "Dialogu dwóch kultur" zjawił się minister kultury RP Kazimierz Michał Ujazdowski oraz minister kultury Ukrainy. Oni właśnie w szczególnej atmosferze, jaką stwarzały wspomniane spotkania, podpisali umowę o utworzeniu muzeum Juliusza Słowackiego. Tak zmaterializował się pomysł pani Ireny Sandeckiej i środowiska krzemienieckich Polaków. Zbieżny zresztą z dążeniami niektórych przedstawicieli inteligencji ukraińskiej w Krzemieńcu. 
Nasze coroczne spotkania finansowane były najpierw przez wydział kultury urzędu wojewódzkiego w Przemyślu (póki tam jeszcze pracowałem), a następnie – przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a od 10 lat przez Fundację "Pomoc Polakom na Wschodzie". 
Doroczne spotkania "Dialog dwóch kultur" nabierały coraz szerszego zasięgu…
Organizowaliśmy je od samego początku wspólnie ze Stowarzyszeniem Pisarzy Polskich. Brali w nich udział wybitni literaci oraz poloniści, głównie z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, ale też z wielu innych ośrodków z całego kraju i zza granicy (Londyn, Paryż, Ateny, Genewa). Ze strony ukraińskiej uczestniczyli zaś w nich pisarze z Kijowa – m.in. poeta Dmytro Pawłyczko, tłumacz, krytyk literacki, działacz społeczny, polityk (w latach 1999-2001 – ambasador Ukrainy w Polsce), naukowcy z całego kraju oraz pisarze z Tarnopolszczyzny. Z czasem rozwijającą się z roku na rok imprezę objęli honorowym patronatem ministrowie kultury RP i Ukrainy, a spotkania od początku odbywały się z życzliwą akceptacją władz Krzemieńca. 
Otwarcie naszych spotkań w Krzemieńcu zawsze poprzedzało nabożeństwo w tamtejszym kościele parafialnym. Następnie składaliśmy kwiaty pod pomnikiem Juliusza Słowackiego i jechaliśmy na grób matki – Salomei Słowackiej z Januszewskich (secundo voto Bécu) na Cmentarz Tunicki w Krzemieńcu. Składaliśmy też kwiaty przed pomnikiem Tarasa Szewczenki. 
Czym są i jak wyglądają spotkania "Dialogu dwóch kultur"?
Program każdego "Dialogu" zakłada spotkania literackie, sesje polonistyczne, literaturoznawców i wreszcie spotkania historyków. Od 5 lat ich współorganizatorem jest też Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Oni są odpowiedzialni za sesję historyczną. Co roku odbywają się ponadto koncerty, występy artystyczne młodzieży polskiej i ukraińskiej. 
Nasze spotkania odbywają się nie tylko w Krzemieńcu, choć tam zawsze je zaczynamy i jesteśmy najdłużej. Rokrocznie przyjeżdżamy do Krzemieńca, a potem ruszamy na sesje zabytkoznawcze w różne miejsca, związane jednak z historią Rzeczypospolitej. W zeszłym roku byliśmy w Zbarażu, Wiśniowcu oraz Drohobyczu. Każdego roku odwiedzamy też Lwów.
Jesteś inicjatorem powstania Muzeum Mikołaja Reja w Żurawnie…
Trzy lata temu wpadłem na pomysł zorganizowania muzeum Mikołaja Reja w Żurawnie, gdzie właśnie urodził się ten wielki prekursor polskiej literatury. Odpowiednią deklarację intencyjną podpisałem z burmistrzem tego miasteczka Wasylem Witerem. Warto pamiętać, że Mikołaj Rej – to wielki poeta oraz prozaik renesansowy, tłumacz, a także polityk i teolog ewangelicki, wreszcie poseł na Sejmy I Rzeczypospolitej.
Mikołaja Reja kojarzyliśmy przez lata z Nagłowicami, położonymi w świętokrzyskim.
Tak nas uczono w szkołach w czasach PRL-u. Jak można było tłumaczyć dzieciom, że twórca literatury polskiej urodził się na terenie ZSRR? Mikołaj Rej urodził się jednak w 1505 roku w Żurawnie nad Dniestrem, gdzie zresztą spędził dzieciństwo i wczesną młodość. Tam też tworzył. I gdyby nie obecna pandemia, to już w tym roku, w ratuszu Żurawna, otwarte by zostało jego muzeum.
Warto wspomnieć, że w roku ubiegłym byliśmy również we wsi Nahujowice pod Drohobyczem, gdzie urodził się Iwan Franko – ukraiński poeta i pisarz, slawista, tłumacz, działacz społeczny i polityczny, obok Tarasa Szewczenki uważany za najwybitniejszego przedstawiciela ukraińskiej myśli politycznej i literatury. Warto też wspomnieć, że jego matka była polskiego pochodzenia, a Iwan Franko napisał wiele swych utworów po polsku.
Dwa lata temu w starej chałupie z kołyską, w której urodził się ten poeta, zainicjowałem imprezę czytania wierszy przez polskich i ukraińskich poetów. To było bardzo ciekawe przeżycie.
Masz w dorobku 12 książek – w większości o tematyce kresowej…
Ta twórczość literacka wyrasta z zainteresowań, lektur oraz podróży i wspomnianych wcześniej działań. Moim głównym dziełem, jeśli chodzi o dzieje literatury polskiej, które stało się podręcznikiem, poza oficjalnym programem nauczania – w szkołach polskich na Ukrainie jest praca "Śladami słów skrzydlatych... Pomniki pisarzy i poetów polskich na Kresach Południowych dawnej Rzeczypospolitej". Publikacja ta składa się z trzech części. Pierwsza – to szkic, dotyczący dziejów literatury polskiej na dawnych Kresach Południowych Rzeczypospolitej, począwszy właśnie od Mikołaja Reja. Część druga prezentuje wiele zdjęć, istniejących na Kresach pomników, tablic pamiątkowych, nagrobków i epitafiów, powstałych dla uczczenia pamięci wybitnych polskich pisarzy. Ich autorką jest m.in. nieżyjąca już niestety Bożena Rafalska, redaktor naczelna "Gazety Lwowskiej", a następnie "Lwowskich Spotkań". Część trzecia książki – to wybór utworów wspomnianych pisarzy.
Od wielu już lat współredaguję rocznik pt. "Dialog Dwóch Kultur", w którym zamieszczamy wszystkie utwory i referaty, napisane i wygłoszone podczas tych sesji oraz podróży, jak również zdjęcia, dokumentujące nasz pobyt na Ukrainie. Zrobiło się z tego poważne wydawnictwo, publikowane zawsze w dwóch językach: polskim i ukraińskim w nakładzie około 600 egzemplarzy, o objętości blisko 450 stron. Publikacja ta wnosi co roku cenne i nowe materiały badań o dziejach kultury polskiej i ukraińskiej na ziemi lwowskiej, wołyńskiej i podolskiej. 
Jesteś wreszcie muzealnikiem. Czy to również sprzyjało rozwojowi twoich zainteresowań Kresami?
Przez wiele lat pracowałem w muzeach: w Lubaczowie, Przemyślu i w Stawiskach. Udało mi się zebrać wiele cennych rzeczy, dotyczących pogranicza polsko-ukraińskiego, zdobyć sporo kolekcji. Pracując w Stawiskach, zorganizowałem w muzeum wiele spotkań, poświęconych twórczości Jarosława Iwaszkiewicza w kontekście kresowym. Temat ukraiński często i nośnie wracał bowiem w jego utworach: tak prozatorskich jak i w poezji.
Zaprosiłem więc do Stawiska również Dmytro Pawłyczkę, wybitnego poetę i tłumacza na "Wiosnę poetycką" jako gościa honorowego. Podjął on wtedy decyzję o przetłumaczeniu wierszy Jarosława Iwaszkiewicza o tematyce ukraińskiej oraz podolskiej na ukraiński. Tłumaczenie wierszy ukazało się w tomie pt. "Wieże" w roku 2018, z moim obszernym wstępem, w świetnym wydawnictwie BOSZ z Olszanicy. Nakład był duży, bo aż 3 tysiące egzemplarzy, a książkę można też dziś znaleźć w księgarniach polskich oraz na Ukrainie.
Tego roku "Dialogu dwóch kultur" w Krzemieńcu nie będzie?
Wszystkich nas, niestety, dotknęła pandemia... Tylko z tych względów musieliśmy odłożyć nasze plany na rok przyszły.
Dziękuję za rozmowę. Życzę Tobie i Twojej żonie Urszuli wiele sił i pomysłów w realizacji dalszego zbliżenia naszych sąsiedzkich narodów w dialogu dwóch kultur.
 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Stanisław Moniuszko w Wilnie
Wilno po polsku

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie