O okrężnej drodze

drukuj
dr Jan Ciechanowicz, 15.04.2021

"A-teizm" czyli "bez-bożność" jest pradawnym nurtem filozoficznym, istniejącym we wszystkich wielkich cywilizacjach od tysięcy lat jako kontestujący nurt myślowy. Polak Kazimierz Łyszczyński w XVIII wieku pisał: Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka. Tak więc to ludzie są twórcami i stwórcami Boga, a Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym, bo Bóg i chimera są tym samym… Religia została ustanowiona przez ludzi bez religii, aby ich czczono, chociaż Boga nie ma. Pobożność została wprowadzona przez bezbożnych. Lęk przed Bogiem jest rozpowszechniany przez nielękających się w tym celu, żeby ich się lękano. Wiara zwana boską jest wymysłem ludzkim. Doktryna, która się pyszni tym, że uczy prawdy o Bogu, jest fałszywa, a przeciwnie, ta, którą potępiono jako fałszywą, jest najprawdziwsza. Przeciwko autorowi tych słów użyto argumentu ognia, a zanim spalono, poddano najstraszliwszym i najobrzydliwszym torturom. Choć przecie od zawsze wiadomo, że ludzie są omylni i jeśli ktoś strzeli głupstwo, to księżyc z tego powodu na ziemię nie spada.

W różnych okresach i w różnych kulturach ateizm przybierał odmienne kształty i modyfikował treść swych tez, spekulując m.in. na rzekomych sprzecznościach między religią a nauką. I tak Fryderyk Nietzsche w dziele Poza dobrem i złem wywodził: Co do atomistyki materialistycznej: to należy ona do najgruntowniej obalonych rzeczy, jakie istnieją; i snadź nie ma już dzisiaj w Europie pośród uczonych takiego nieuka, który, poza wygodnym użytkiem podręcznym i osobistym (jako skrócenie w wypowiadaniu się mianowicie), przypisywałby jej jeszcze rzetelne znaczenie – dzięki w pierwszym rzędzie owemu Polakowi Boschovich’owi, co wraz z Polakiem Kopernikiem największym był dotychczas i najbardziej zwycięskim oczywistości przeciwnikiem. Za namową Kopernika uwierzyliśmy bowiem wbrew wszystkim zmysłom, iż Ziemia nie stoi na miejscu; nauka Boschovich’a zaś dokazała, że wyrzekliśmy się wiary w ostatek "stałości" Ziemi, wiary w "pierwiastek", w "materię", w atom cząsteczkowy i drobinowy: był to największy triumf nad zmysłami, jaki dotychczas odniesiono na ziemi. Między nauką a religią wcale niekoniecznie musi istnieć sprzeczność, wiele bowiem zależy od tego, jaka to jest konkretnie nauka i jaka konkretnie religia. Ale też prawdą jest, że Max Stirner w dziele Jedyny i jego własność pisał: Różnica między ludźmi myślącymi a wierzącymi uwidacznia się w ich przykazaniach. Przykazaniu: "Nie będziesz niszczył tego, co pochodzi od Boga", odpowiada tu: "To, co wynika z Prawdy, jest prawdziwe"; zamiast: "Czcij Boga swego" – "czcij Prawdę". Jest Mi zupełnie obojętne, czy zwycięży Bóg czy Prawda; przede wszystkim Ja chcę zwyciężyć. 

Z kolei wybitny filozof i pedagog chrześcijański Fryderyk Wilhelm Foerster zaznaczał: Jest sprzecznym z wiedzą używać metody naukowej jako jedynego środka poznania, do rozwiązywania zagadnień, które zaledwie w najdrobniejszej swej cząstce są dostępne dla badań naukowych, a których poznanie wymaga oprócz rozumu współdziałania innych jeszcze sił duszy... W XIX-XX wiekach materializm filozoficzny został połączony z wywrotowym ruchem politycznym marksizmu, powodując kryzys kultury i polityki europejskiej, dotychczas nie przezwyciężony i przebierający się w szaty "gender". 
Socjolog Florian Znaniecki pisał: Materializm zużytkował intelektualną tęsknotę za dalekimi horyzontami umysłowymi i za racjonalnie uporządkowanym kosmosem, która rozwinęła się z niezadowolenia codzienną praktyczną rzeczywistością, i nadużył tej tęsknoty, obracając ją na budowę systemu, opartego właśnie na tej codziennej praktycznej rzeczywistości. Nic dziwnego, że zawsze przemawiał on do tych, których szersze zainteresowania ograniczone były do ich zmysłowej sfery i którzy czuli się nieswojo w atmosferze społecznej, wymagającej od nich okazywania jakichkolwiek zainteresowań transcendentalnych. 
Dziwniejsze jest, że materializm zadowala wiele umysłów z rzeczywiście szerszymi aspiracjami intelektualnymi. To można wyjaśnić tylko wtedy, jeżeli sobie zdamy sprawę, że materialistyczna metoda systematycznego porządkowania świata jest również drogą najmniejszego oporu dla naszych wysiłków racjonalnego wyjaśnienia. Zagadnienia dotyczące materii bez wysiłku dają się ujmować w formy naszej logiki, materię można mierzyć, ważyć i liczyć i tym sposobem dostosować do ram matematyki; materialne zdarzenia można bez trudności analizować i wydzielać umysłowo z całości empirycznego stawania się; liczne fakty mogą być nawet sztucznie odtwarzane, a więc zastosowanie zasady przyczynowości nie spotyka nieprzezwyciężonych przeszkód. Świat czysto materialny byłby daleko łatwiejszy do wyjaśnienia i racjonalnej systematyzacji niż świat zawierający, jak nasz, niezliczone zjawiska empiryczne, nie dające się sprowadzić do materii, jako to: instytucje społeczne, religię, literaturę, naukę itd., oraz działalność twórczą, stanowiącą ich wspólne podłoże. Można tedy wytłumaczyć, choć nie usprawiedliwić, ten fakt, że liczne umysły wybitne, wyłącznie zajęte badaniem materialnych zjawisk przyrody i zwracające powierzchowną tylko uwagę na świat kultury z jego zasadniczo niematerialnymi przedmiotami i siłami, postulują czysto materialną rzeczywistość dla zadowolenia swej dążności do racjonalnego wyjaśnienia i bezkrytycznie przyjmują swój postulat jako dogmat. Pogrążeni w teoretycznym badaniu i przeważnie przyzwyczajeni do biernego przyjmowania w innych dziedzinach życia zasad niezgodnych z materializmem nie wyprowadzili oni dla samych siebie praktycznych wniosków ze swego dogmatu. Lecz te wnioski zostały wyprowadzone przez innych i tylko ze względu na swe praktyczne zastosowanie dogmat materializmu rozpowszechnił się wśród mas, których wszak do jego przyjęcia bynajmniej nie skłoniła czysto intelektualna potrzeba racjonalnego wyjaśniania świata. 
Często zdarza się, że goniąc na oślep za racjonalizmem człowiek wpada i tonie w bagnie kompletnego irracjonalizmu czy wręcz intelektualnego szaleństwa. Prostota bowiem nie ukazuje się ani na początku, ani na końcu. – W historię wyobrażeń religijnych wpleciono wiele błędnych pojęć o rozwoju i stopniowości, z powodu rzeczy, które nie wyrosły ani jedne z drugich, ani jedne po drugich, lecz obok siebie i oddzielnie; szczególniej prostota używa sławy zanadto wielkiej, jakoby miała być najstarszą i najpierwotniejszą. Niemało rzeczy ludzkich powstaje przez odejmowanie i dzielenie, a zgoła nie przez zdwajanie, dodawanie, składanie (Fryderyk Nietzsche, Wędrowiec i jego cień). 
W myśl koncepcji naturalistycznej, której jednym z najwybitniejszych reprezentantów był Zygmunt Freud (1856-1939) religia jest pochodną od wewnętrznych potrzeb organizmu ludzkiego: instynktów, popędów, reakcji fizjologicznych, emocji i odruchów psychicznych; jest atrybutem biologicznej natury człowieka. Według tej koncepcji religia – jak każdy paradygmat kulturowy – stanowi przede wszystkim system zakazów, z pomocą których społeczeństwo tłumi wrogie mu popędy jednostek, przede wszystkim zaś – popęd erotyczny "libido". Przez nacisk norm kultury wrodzone popędy człowieka zostają bądź wyparte do sfery podświadomości, bądź poddane "sublimacji", tj. przekształceniu w formy społecznie użytecznej twórczości, np. artystycznej. 
Wyobrażenia religijne są według tej koncepcji iluzjami, których źródło stanowi poczucie bezradności człowieka wobec praw natury oraz potrzeba kompensacji za wyrzeczenia się na rzecz represywnej kultury. Wyobrażenia te są wyrazem odwiecznych pragnień, obaw i dążeń ludzkich i na tym polega ich wielka siła. Religia jest, według Freuda, formą neurozy i towarzyszy "dzieciństwu ludzkości". W miarę postępu musi ona, jako relikt nerwicowy i psychopatyczny, stopniowo zanikać; przyszłość ludzkości ma być bezreligijna. 
Według drugiego myśliciela żydowskiego, Ericha Fromma (1900-1980), religia stanowi wyraz niemożności przezwyciężenia tzw. konfliktu egzystencjalnego, który polega na "dychotomii człowieka", czyli na podziale go na śmiertelne ciało, będące częścią przyrody, i na rozum (psyche), który się wznosi w sferę ducha i wybiega myślą w nieskończoność. Ta właśnie duchowa zdolność człowieka jest błogosławieństwem, gdyż dzięki niej wyodrębnia się homo sapiens ze świata zwierząt; ale jest zarazem też przekleństwem, ponieważ człowiek nie jest w stanie ani pojąć, ani znieść własnej, przerażającej go głębi i jest zmuszony do podejmowania wciąż na nowo prób rozwiązania owej nierozwiązywalnej dychotomii. 
Na skutek tego rodzi się w człowieku potrzeba religii, która ze swej strony dostarcza mu pewnego układu orientacji i przedmiotu czci; każdy bowiem człowiek – według psychoanalizy – posiada potrzebę przezwyciężenia swej dwoistości poprzez odniesienie się do czegoś absolutnego. Tylko bowiem dzięki temu może osiągnąć równowagę, harmonię i ład wewnętrzny. 
Wielu mniema, że religia jest swoistą ideologiczną ucieczką przed świadomością (i przed okolicznością) śmiertelności człowieka. Byłyby więc do niej skłonne przede wszystkim osoby słabe pod względem charakterologicznym, umysłowym i fizycznym: głupcy, debile, kobiety, dzieci itp. Jak pisał pewien profesor niemiecki, ojczyzną osób niepełnowartościowych jest knajpa lub kościół. Ludwig Feuerbach, mówiąc o alienacji, twierdził m.in.: Krótko mówiąc, doktryna moja głosi: teologia jest antropologią, tzn. w przedmiocie religii, który nazywamy po grecku "theos", a w naszym języku Bogiem, nie wyraża się nic innego, jak tylko istota człowieka, albo inaczej: bóg człowieka jest tylko ubóstwioną istotą ludzką, a zatem historia religii albo – co na jedno wychodzi – historia boga jest tylko historią człowieka; jak bowiem różne są religie, tak różni są bogowie, a religie są tak różne jak różni są ludzie... Wiara kobiety w nieśmiertelność jest naturalnie kobieca, mężczyzny zaś – babska. 
Jak ironicznie zauważał Adolf Nowaczyński: Chłopi, kobiety i dzieci powinny mieć wiarę; my, ludzie, powinniśmy nad tym ustawicznie czuwać. Człowiek bowiem godny, silny i zdrowy na duchu nie zniża się do iluzorycznych wyobrażeń, nie ucieka się do metafizycznych sztuczek, by się pocieszyć w obliczu śmierci zwodniczą ekwilibrystyką słów i dziecinnych urojeń. Ma oparcie we własnym męstwie, w samym sobie, tak jak bohater dramatu Friedricha Schillera Don Carlos, który mówi: 
Dla nowej cnoty serce jego płonie,
Która na sobie tylko poprzestaje
I pełna dumy nie chce szukać wsparcia
U żadnej wiary...
Bertrand Russel, wybitny matematyk i filozof materialista, pisał z kolei: Nauka i nasze serce mogą nas nauczyć nie szukać dookoła urojonej podpory, zaprzestać wynajdywania sprzymierzeńców w niebie, a raczej użyć naszych własnych sił, aby uczynić z tego świata miejsce, w którym żyć warto, a nie piekło, jakie zrobiły z niego kościoły w ciągu zeszłych wieków. Religia zaś, według Karola Marksa to opium dla narodu, którym księża zatruwają dusze ludzi, aby następnie wyzyskiwać ich finansowo. 
Materialiści uważają, że duch, jako osobny fenomen czy substancja, nie istnieje, a jest po prostu wytworem zdolnej do samorozwoju, do czucia i myślenia materii ożywionej. Świadomość nie może być nigdy niczym innym jak tylko świadomym bytem, a byt ludzi to ich rzeczywisty proces życiowy – zaznaczał Fryderyk Engels. 
Filozofia ateistyczna istnieje obok myśli deistycznej od zarania kultury klasycznej, ma dziś setki milionów zwolenników na całym świecie i nic nie wskazuje na to, że w przyszłości zaniknie. Wręcz przeciwnie, proces laicyzacji i ateizacji, rozpoczęty w XVIII wieku, będzie nadal postępował i się nasilał. 
Z tego jednak nie wynika, że ateiści mają rację. Ich światopogląd uwodzi ludzi mirażem wolności intelektualnej, ale nie zaprowadza ładu w sercu człowieka. Antyreligijne życie jest przeciwne rozwojowi cywilizacji i musi odbić się niefortunnie na etyce, tudzież na sztukach pięknych, a po niedługim czasie i na innych kategoriach bytu. Skutkiem związków pomiędzy kategoriami fizycznymi a duchowymi wszelkie okaleczenie duchowych pociąga za sobą potem rozmaite niedostatki, a nawet anormalność także w kategoriach materialnych. Cywilizacja lekceważąca religię pocznie kuleć wszędy (Feliks Koneczny, O wielości cywilizacji). 
To, co złe, zostanie ogłoszone za dobre, a to, co dobre, za złe; to zaś spowoduje kompletny zamęt, a w końcu upadek narodów. Dzieci szatana potrafią skutecznie zwodzić ludzkie umysły fałszywymi pomysłami, jak np. uznanie heteroseksualizmu i homoseksualizmu za równoznaczne sobie orientacje. Hipotezy jednak mogą fascynować, ale nie przynoszą zaspokojenia (Karol Wojtyła). Błędem byłoby sądzić, że jeśli dostrzegamy coś bezwartościowego w wartości lub fałsz w prawdzie, to wartość lub prawda zostają przez to wymazane. O rzeczach wątpliwych należy wątpić bez wahania (św. Hieronim, Listy). Wątpić jednak o rzeczach niewątpliwych to lekkomyślność i beztroska światopoglądowa. 
* * *
Ksiądz jezuita Tadeusz Ślipko w trzytomowym Zarysie etyki przeprowadza klasyfikację typów ateizmu na następujące odmiany: 1. tolerancyjny (bezideowy); 2. antyreligijny (ideologicznie motywowany). W innym miejscu mówi też o ateizmie "postulatywnym", nacechowanym "programowym uporem" oraz "intelektualną pychą". Z kolei ksiądz profesor Stanisław Kowalczyk pisał: Choć nie przeżył się sam ateizm, to przeżyły się jego pewne formy. Umarł ateizm fideistyczny, agresywno-sekciarski, zarozumiały i optymistyczny. Dziś coraz powszechniej uznaje się, że "umarł" bóg ateistów: bóg-nadczłowiek Nietzschego, bóg-człowiek Feuerbacha, bóg-klasa społeczna Marksa, Sartrowski bóg-apoteoza indywidualnej egzystencji i jej wolności, bóg-rasa narodowego socjalizmu. Staje się oczywiste, że człowiek nie może być Absolutem, zanika wiara w "boskie" atrybuty człowieka czy kolektywu: we wszechwiedzę, wszechmoc, wszechdobroć. "Król okazał się nagi", i to nie Bóg alienuje człowieka, lecz bóg zdegradowany, idol będący surogatem Boga. To, co w XIX i XX wieku było uznawane za wyzwolenie, okazało się przekleństwem czy ślepym zaułkiem. Charakterystyczne są słowa Sartrowskiego bohatera Goetla: "Zabiłem Boga, bo mnie oddalał od ludzi. Oto jego śmierć jeszcze bardziej mnie od nich oddala". Świat "uwolniony" od Boga staje się światem pustym i bezdomnym, pogrążonym w absurdzie lub wyniszczającej walce. Główna idea tych wywodów polega na tezie, że tylko wiara w Boga nadaje sens ludzkiemu istnieniu i tylko na jej podstawie może człowiek osiągnąć prawdziwe szczęście. 
Profesor Tadeusz Ślipko zauważa: Bóg, będąc najwyższym celem i sprawcą doskonałego szczęścia człowieka, a równocześnie najwyższym prawodawcą i gwarantem prawa moralnego, stanowi tym samym ostateczny kres i nadrzędne dobro, ku któremu człowiek jest zwrócony... Wyrazem tej zależności jest zasada: "czyń to, co dobre, a unikaj tego, co złe", aby osiągnąć Boga jako zasadę najwyższej doskonałości człowieka. Oznacza to moralną konieczność, czyli obowiązek zajęcia etycznej postawy życiowej... Istnieje ogólna norma moralna, nakazująca człowiekowi zajęcie postawy religijnej w życiu i obowiązująca go do specyficznych aktów uznania w Bogu osoby najświętszej i oddania Mu należnego kultu. 
Z tego ciągu argumentacyjnego automatycznie wynika, że ten, kto nie wierzy w Boga, już tym samym jest amoralny. Jednak Tadeusz Kotarbiński, autor koncepcji "etyki autonomicznej" dowodził, że sfery etyki i religii mogą jak najbardziej funkcjonować niezależnie od siebie. Ludzie bywają przyzwoici lub nieprzyzwoici nie w zależności od tego, czy wierzą w Boga czy nie. Świątynie są wypełnione ludźmi bardzo dalekimi w postępowaniu codziennym od ideału etycznego. W Etokracji Holbacha czytamy: Pewna prostytutka paryska chodziła co rano na mszę, aby uzyskać łaskę zdobycia odpowiedniej liczby zalotników w ciągu dnia. Pewien Żyd z Amsterdamu, który kradł, został aresztowany, albowiem nie chciał uciekać w dzień sabatu. 
Ktoś może powiedzieć, że ani prostytutka paryska, ani złodziej amsterdamski nie byli "prawdziwie" wierzącymi, czego dowodził ich amoralizm. Mniejsza jednak o odcienie. Wystarczy, że byli wierzącymi we własnym przekonaniu i że to jednak nie uchroniło ich przed głębokim upadkiem moralnym. Tadeusz Ślipko pisze, co prawda, że człowiek ma prawo, aby w granicach wewnętrznej swobody, zgodnie z własnym nieuprzedzonym przekonaniem i bez nacisku zewnętrznego podjął decyzję wyznawania takiej czy innej religii, albo też – nie wyznawania żadnej. 
Czy jednak wynikają z tego jakieś implikacje w praktycznym postępowaniu moralnym ludzi? W większości wypadków chyba nie. Widać to w zwykłych codziennych zachowaniach, w ludzkiej amoralności i niegodziwości, jak też w zachowaniach związanych z przeżywaniem sytuacji granicznych. Gdyby naprawdę wierzyli w istnienie Boga, nieśmiertelnej duszy i w wieczną szczęśliwość po zgonie na tamtym świecie, nie przejmowali by się ani własną śmiercią, ani zgonem bliskich, nie trzymaliby się kurczowo swej żałosnej egzystencji ziemskiej. 
Wręcz przeciwnie, cieszyli by się, śpiewali, pili i tańczyli (jak dawni Słowianie) na pogrzebie swych rodziców, braci, dzieci i przyjaciół, którzy znaleźli się w krainie wiecznej szczęśliwości, odchodząc z tego padołu łez. A jednak się nie cieszą: rozpaczają i płaczą tak, jakby byli przekonani, że wraz z życiem ziemskim kończy się raz na zawsze wszelkie życie, a drogie osoby odchodzą nie do raju niebieskiego, lecz na zawsze pochłania je bezlitosny mrok ostatecznego niebytu. 
* * *
Jednym ze źródeł ateizmu jest niewątpliwie powszechna obecność zła i niesprawiedliwości w świecie, zadająca – jak się wielu wydaje – kłam sloganom o dobrym Bogu, który jakoby jest miłością. Prometeusz w wierszu Goethego zwraca się do najwyższego boga, Zeusa, tymi słowy:
Mamże czcić ciebie? I za co?
Czyż kiedy ulżyłeś cierpieniom
Choć jednego obciążonego?
Czyś ty kiedy otarł łzy
Chociaż jednemu znękanemu?
Człowiek doprowadzony do rozpaczy niezasłużonymi, przekraczającymi próg wytrzymałości cierpieniami może znieść wszystko, jak Hiob, w cichej rozpaczy, ważąc się zaledwie na nieśmiałe wzniesienie do góry oczu, w których już nie ma nawet łez ani nadziei. Może też jednak się zbuntować. Bezsensowne zło świata jest argumentem, świadczącym przeciwko łaskawości bożej, a nawet przeciwko samemu istnieniu Boga jako domniemanej siły dobrej i stwórczej. Stąd "bluźnierstwa" Prometeusza:
Nie znam nic biedniejszego
Pod słońcem jak wy, bogowie!
Żywicie nędznie
Cząstkami ofiar
I dymem modlitw
Wasz majestat.
Cierpielibyście biedę, gdyby
Nie dzieci i nie żebracy –
Ci głupcy, pełni nadziei. 
Często się twierdzi, że nikt nie neguje istnienia Boga, prócz tych, komu byłoby wygodniej, gdyby Go nie było, a więc zbrodniarze, złodzieje, ciężcy grzesznicy i tym podobne kreatury, które mogą spodziewać się kary Bożej za swe wykroczenia. Jest to jednak prawdą tylko częściową, niewiara bowiem też może wynikać z moralnego protestu, z niezgody na świat pełen obłudy, zła, cierpienia, niesprawiedliwości, jak też z rozpaczy gnozeologicznej i egzystencjalnej. 
Ze wszystkich zniewag, które nie bez podstaw spotykały teologię, najgorsze są okrzyki radości pozytywnych religii w obliczu rozpaczy niewierzących (Theodor Wiesengrund Adorno). Ludzie często nie wchodzą w niuanse i subtelne rozróżnienia, bez których zrozumienia właściwy wybór światopoglądowy jest niemożliwy. Chodzi o to, że Bóg – z definicji – nie może być stawiany w jednym szeregu z innymi wartościami, co nie neguje autonomii człowieka, ponieważ przynależy on do innej sfery bytu. Ale jednak ci, którzy negują Boga, niszczą tym samym wielkość człowieka, gdyż pod względem cielesności człowiek jest zwierzęciem, a dopiero z ducha staje się bliski Bogu. 
Dlaczego Bóg pozwala na istnienie ateizmu? Czy to przypadek albo "wypadek przy pracy"? A może Bóg widzi i wie to, czego nie dostrzegają ludzie? Mianowicie to, że mądry ateista jest więcej wart i jest milszy Bogu niż głupi lub fałszywy fanatyk religijny. Jeśli w jego sercu jest miejsce dla miłości do ludzi, jeśli ze stoickim spokojem odbiera wyroki losu, jeśli więcej daje niż bierze, jeśli w życiu codziennym zachowuje się jako człowiek przyzwoity – jest milszy Bogu niż "chodzący do kościoła" łajdak, kapuś, złodziej, kanalia. 
Taki ktoś na płaszczyźnie teoretycznej może być przekonany i obstawać przy tym, że jest niewierzący, lecz faktycznie w najgłębszych pokładach duszy jest bliski Bogu, gdyż w sposób właściwy ustosunkowujący się do świata. Ci zaś, którzy "klęczą przed figurą", spełniają obrzędy i rytuały, a serca mają wypełnione żółcią, zawiścią, chciwością, nienawiścią, podłością, chucią, zdradą, nikczemnością – nie są Bogu mili, a swoim "chodzeniem do kościoła" tenże kościół profanują i dyskredytują. 
Ciekawe, że w chińskim konfucjanizmie w ogóle nie ma pojęcia Boga osobowego (ten pomysł wydaje się tam zupełną niedorzecznością), a przecież jego wyznawcy usiłują na co dzień żyć w harmonii z "prawami Nieba", które są prawie we wszystkich aspektach zupełnie identyczne z nakazami chrześcijaństwa, buddyzmu, judaizmu, islamu czy innych religii. 
* * *
Niewiara w Boga, niedostrzeganie rzeczywistości nadmaterialnej wynika często ze słabości mentalnej tych czy innych osób. Niedowierzanie jest mądrością głupca – powiedział George Bernard Shaw. Prócz tego, ateizm często kończy się amoralizmem. Jeśli Bóg nie istnieje, wszystko jest dozwolone (Teodor Dostojewski). I gdzie nie ma Boga, tam nie ma człowieka (Nikołaj Bierdiajew). Jak trafnie pisał Juliusz Słowacki w Odzie do wolności: 
O niedowiarstwo! Ty piekieł pochodnią,
Niszczysz mgłę marzeń i blask urojenia złoty.
Gdzież cnota?... Nie ma cnoty! 
Jak sam fakt przeżywania pragnienia świadczy o istnieniu wody, tak też poszukiwanie przez człowieka wyższego i prawdziwego sensu swego istnienia daje pośrednio świadectwo istnieniu Ducha, owego jedynego Źródła Życia. Duchowość uczy człowieka pokonywania nienawiści i agresji, rozwija umiejętność pokonywania w sobie niedobrych skłonności i uczuć, nastraja na życzliwość i spolegliwość. Uduchowienie tworzone przez religijność umożliwia narodom strategiczne przetrwanie w wielowiekowej walce o swe miejsce pod słońcem. Degradacja świadomości duchowej prowadzi do degradacji zachowań, a w końcu do wyrodnienia i zaniku płodności. Bez szczerej wiary w Boga (choćby nieświadomej i tkwiącej głęboko na dnie serca) w człowieku obumiera także najlepsze z tego, co jest ludzkie. Dlatego przeciw bezbożnictwu nawet najbardziej dzikie ludy instynktownie występują wspólnie z subtelnymi filozofami narodów cywilizowanych. 
W każdej szkole dzieci dowiadują się, że religijni fanatycy często prześladowali ludzi inaczej myślących, ale skrzętnie przemilcza się fakt, że bezbożnicy (m.in. podczas ateistycznych rewolucji we Francji, Rosji, Chinach, Kambodży, Wietnamie, Kubie, Albanii itd.) wymordowali miliony ludzi tylko dlatego, że ci wierzyli w Boga. Być może zresztą Opatrzność włożyła w to jakiś głębszy sens. Prześladowcy Boga pracują dla Jego chwały. Niewiara ma swój sens: nie tylko w tym, że ujawnia słabsze mózgi o nędznej pojemności, niezdolne ogarnąć Boga, ale przede wszystkim w tym, że jest zachętą do wysiłku myślowego, do szukania Prawdy, do wnikliwości, niepokoju (św. Jan Chryzostom). 
* * *
Wiara przekształca duszę i całe życie w kwitnący ogród. Nie trwoga, nie rozpacz i rozdarcie, lecz nadzieja i miłość towarzyszą człowiekowi, który ufa swemu Bogu. Posłannictwo Chrystusa nie oznacza kryzysu i agonii życia ludzkiego i kultury – jak to pojmował Nietzsche – lecz przeciwnie, nadaje temu życiu pełnię znaczenia, wnosząc w nie światło i harmonię, sens i perspektywę nieskończonego rozwoju. Albowiem całkowite oddanie się Bogu oznacza nie samozatracenie, lecz utwierdzenie się w samym sobie, zwycięstwo nad pokusem pustki, bezsensu i rozpaczy. 
Wiara religijna stanowi podstawę każdej wysokiej kultury. Aby wierzyć jednak, jest potrzebna jakaś swoista moc wewnętrzna. Moc ducha i woli. Jak pisał pewien filozof, wierzyć można tylko jeśli się chce wierzyć i jeśli się w sobie pielęgnuje wiarę; a kto wystawia umyślnie wiarę na próbę, żeby sprawdzić, czy ona aby tę próbę wytrzyma, ten już nie wierzy w wiarę. Jest tak, że trzeba nie tylko wierzyć, lecz należy wierzyć, iż powinno się wierzyć – mieć wiarę w wiarę. Pokochać ją w sobie, cenić, pielęgnować, rozwijać, jak się rozwija w sobie mądrość i prawe sumienie. Człowiek zdrowy wierzy w Boga i w wolność swego ducha – powiadał Giovanni Gentile. 
Odwrotnie dzieje się, gdy dusza zapada na wewnętrzną niemoc, na niewiarę, na brak pasjonarności. "Wo der Geist sein Königsrecht gegenüber der blossen Natur preisgegeben, wo der Materialismus den Idealismus verdrängt hat, da bricht notwendig jede geistige Aktivität zusammen, der Stoff wird den Geist, die Nerven die Seele, das Milieu die Persönlichkeit überwältigen – da gibt es dann statt künstlerischer Kultur nur noch Teppiche und Modelle, statt der Dramen Bordellszenen, statt der Tragödien Perversitäten und statt der Priester der Kunst immer mehr dreiste Gesellen, die es wagen, auf Grund ihrer künstlerischen Halbheiten "im Namen der Kunst" die ewigen Wahrheiten des Charakters und des Gewissens zu verhöhnen, wobei sie nicht sehen, dass in jeder charaktervollen Handlung und jeder aufrichtigen Betätigung des Gewissens mehr Verwandtschaft mit dem Geiste der grossen Kunst liegt, als in all ihren kraftlosen Produktionen zusammen" (Friedrich Foerster, Schule und Charakter). 
Stanisław Lem w jednym z wywiadów (pod sam koniec XX stulecia) mówił: Pseudooświecone masy Zachodu wstydzą się współcześnie wiary w Pana Boga, ale nie wstydzą się szukać fałszywych namiastek i używek. Łatwiej przyjmują do wiadomości istnienie latających talerzy od aniołów, a "trójkąta bermudzkiego" od piekła. Takie tandety metafizyczne są obecnie bardzo poszukiwane. Pisarz nazywa – i słusznie – te zjawiska zwyrodniałymi formami przyduszonej metafizyki, które dają człowiekowi namiastkę odpowiedzi na dręczące go metafizyczne pytania. 
Socjolog amerykański Kenneth Woodword twierdzi, iż ateiści, którzy ukształtowali świadomość nowoczesną, przede wszystkim Freud, Marks i Nietzsche, mylili się twierdząc, że nadzieja na życie pozagrobowe przeszkadza nam w pełni cenić i cieszyć się życiem doczesnym. Być może jest jednak wręcz przeciwnie, wierzący w życie pozagrobowe czują się bardziej szczęśliwi i odnoszą się z większą ufnością do ludzi. Wierzący w raj mogą być nie mniej przywiązani do świata niż ci, którzy w raj nie wierzą, a wiara w życie wieczne niekoniecznie musi być tchórzliwą ucieczką małego człowieka od straszliwej, przerastającej go rzeczywistości. 
Ideen sind geistige Wirklichkeit. – Idee są rzeczywistością ducha – powiada Karl Jaspers. Nawet – idee ateistyczne. I ta okoliczność napawa nadzieją, iż w końcu prawda o Bogu wyjdzie na jaw i zatriumfuje, dla dobra człowieka. Bardzo często stan duszy ludzi o silnym potencjale intelektualnym znajduje się w stanie "przedboża", czyli egzystencjalnego niepokoju wobec tajemnicy istnienia. 
Łaski wiary doznają oni dopiero w obliczu śmierci, co wynika – być może – z witalnego osłabienia. Pragnienie ukojenia staje się tak nieodparte, że osoba wreszcie świadomym, radosnym i rozpaczliwym jednocześnie wysiłkiem woli odrzuca rozterki i zwątpienia. Rezygnuje z walki z wiatrakami. Oczywiście, Wolter ma rację, gdy powiada, że człowiek wolny idzie do nieba taką drogą, jaka mu się podoba. Gdybyśmy jednak porzucili francuską brawadę, moglibyśmy z rezygnacją wyznać, iż człowiek idzie do nieba niekiedy nawet przez piekło, a zawsze tak, jak mu dyktuje jego los. Zawsze są to drogi okrężne. Ale też zawsze prowadzą do celu. A to dlatego, że według genialnego spostrzeżenia św. Augustyna Bóg jest bliższy nas niż my sami! Bóg bowiem każdego obdarzył cząstką swej niezmierzonej Mądrości – abyśmy robili z niej dobry użytek, nie palili bliźnich na stosach, lecz po bratersku pomagali im żyć jak najdłużej, aby zdążyli wreszcie dojść do Prawdy.
 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie

Wiadomości (wp.pl)

Kamiński i Wąsik z zarzutami. "Nie jesteście ponad prawem"

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali wezwani do prokuratury ws. udziału w sejmowym głosowaniu już po skazującym ich prawomocnym wyroku. - Pamiętam z komisji naciskowej działalność tych panów z lat 2005-2007. Tworzyłem raport komisji śledczej dot. ich nielegalnej działalności potwierdzonej wyrokiem sądu ws. prowokacji przeciwko Andrzejowi Lepperowi - komentował w programie "Tłit" europoseł KO Krzysztof Brejza. - Oni żyją nadal w przekonaniu, że są ponad prawem, ale skutki ich działań od 2006 r. są bardzo brzemienne. Państwo polskie wysyła do nich wyraźny sygnał, że czasy bycia ponad prawem się skończyły. Odpowiedzą, stawią się przed komisją śledczą. Bawią się i testują Polskę, ale państwo im odpowiada: nie jesteście ponad prawem. To jest koniec. Obecne standardy są jednoznaczne. Jeżeli złamali prawo i dokonywali cyrkowych popisów w Sejmie udając posłów, to będą odpowiadać - dodał.

Zatrzymano groźnego przestępcę. Przyszedł na audiencję papieża

Podczas audiencji papieża Franciszka, która odbyła się na placu świętego Piotra w Watykanie, doszło do niecodziennego zdarzenia. Jak donosi włoski dziennik "La Repubblica", służby bezpieczeństwa zatrzymały groźnego przestępcę. Mężczyzna, którym okazał się 54-letni Moises Tejada, jest jednym z najbardziej poszukiwanych kryminalistów w stanie Nowy Jork w Stanach Zjednoczonych. Przy nim znaleziono niebezpieczne przedmioty.

Dostał 220 tys. zł nagród. Tak zarabiał pupil Morawieckiego

220 tys. zł nagród otrzymał w ciągu trzech lat odwołany pod koniec grudnia ubiegłego roku prezes Agencji Badań Medycznych Radosław Sierpiński, zaufany człowiek Mateusza Morawieckiego. Po otrzymaniu ostatniej nagrody miał domagać się zwiększenia premii.