O prawdzie

drukuj
dr Jan Ciechanowicz, 15.11.2019

Czym jest prawda? Pytanie to wielekroć stawiali sobie myśliciele Egiptu, Sumeru, Indii, Chin, którzy rozumieli, iż na ziemi panuje cień i mrok, prawdziwa zaś rzeczywistość kryje się za tym, co widoczne, ale nie rzeczywiste. Lecz dopiero w V-IV wieku p.n.e. Platon i Arystoteles udzielili na to dramatyczne pytanie odpowiedzi po grecku lapidarnej i przejrzystej. Oto Platon powiada: zdanie prawdziwe – to zdanie mówiące coś tak, jak jest. Arystoteles zaś wyraził się jeszcze klarowniej, gdy napisał, że mówić prawdę – to mówić, że to co jest, jest, a to, co nie jest, nie jest, to mówić zgodnie z faktami.

W średniowieczu Tomasz z Akwinu napisał natomiast: Veritas est adequatio intellectus et rei. W XX wieku polscy filozofowie podali kilka równie trafnych, co pięknych definicji prawdy. Oto Kazimierz Twardowski: Przekonanie jest prawdziwe, jeśli istnieje odpowiadający mu fakt. Tadeusz Kotarbiński: Zdanie prawdziwe jest wypowiedzią myśli, że tak a tak rzeczy się mają, i rzeczy rzeczywiście się tak właśnie mają. I wreszcie uzupełnia ich Kazimierz Ajdukiewicz, gdy z właściwą sobie precyzją odnotowuje: Myśl "m" jest prawdziwa – to znaczy: myśl "m" stwierdza, że jest tak a tak, i rzeczywiście jest tak a tak. 
Prawda naukowa raz zdobyta, o ile rzeczywiście jest prawdą, nie może być zniesiona. Die Fakten der Naturwissenschaft, die Dokumente und Denkmäler der Geisteswissenschaften, niemals als Besitz erworben, können zwar unermessliche neue Bedeutungen gewinnen, aber nich umgangen werden. Się stehen wie Felsen in dem Meer des kommenden und gehenden möglichen Wissens als die Gestalten des Objektiven, das einfach da ist (Karl Jaspers). 
Po tak świetnych ustaleniach, kwestia może na pozór wydawać się definitywnie rozstrzygnięta, a jednak tak nie jest. Nadal bowiem nie wiadomo, czym jest prawda. Powoływanie się bowiem na tak zwane "fakty" niczego nie rozstrzyga. Chodzi wszak o to, że przecież nie wiemy, czym są "fakty" i czy one w ogóle istnieją. Może być naprawdę tak – jak zwodzi złośliwy geniusz Kartezjusza – że człowiek żyje w świecie zasadniczo niepoznawalnym, w którym poza złudzeniami nie można dociec istoty niczego. Również siebie samego. 
Być może żyjemy w świecie totalnego mirażu, a życie samo jest marzeniem sennym, grą jakiejś kosmicznej wyobraźni. Jeśli nawet George Berkeley nie ma racji, twierdząc, iż człowiek zawsze ma do czynienia tylko ze swymi złudzeniami i wyobrażeniami, nigdy zaś z prawdami, to i tak np. nienawidzenie innego człowieka, a tym bardziej jego prześladowanie, z powodu różnicy przekonań jawi się jako coś absurdalnego, jako chęć dopięcia tego, aby wszyscy łudzili się na jeden sposób i popełniali tylko ten sam błąd. 
Wszyscy wiedzą, że wiedza ludzka jest względna, ale też wszyscy są skłonni stosować tę prawdę wyłącznie do cudzych poglądów, nie zaś do własnych. Swoje złudzenia są droższe niż cudze prawdy. Trudno nam się pozbywać złudzeń, jak brudasowi trudno przychodzi rozstać się ze swą znoszoną koszulą, z którą już tak się zrósł, a raczej skleił, że bez niej nie wyobraża już nawet sam siebie – tak, jakby stała się ona częścią jego osobowości. 
Twierdzenie Menandra prawda na świat wyjdzie nie szukana posiada jedynie bardzo ograniczoną wartość. Dotyczy to tylko banalnych prawd praktycznych, ale nie prawdy pojmowanej filozoficznie. Faktycznie na drodze poznania piętrzą się niezliczone przeszkody. Friedrich Nietzsche w dziele Ludzkie, arcyludzkie pisał: Wskutek tego, żeśmy od tysięcy lat wpatrywali się w świat z moralnymi, estetycznymi, religijnymi pretensjami, z ślepą skłonnością, namiętnością lub bojaźnią i prawdziwie tarzali się w narowach nielogicznego myślenia, świat ten stał się stopniowo tak dziwnie pstry, przerażający, głęboki, duchowy, barwny, – lecz kolorystami byliśmy my: umysł ludzki kazał zjawić się zjawisku i wniósł w rzeczy swe błędne pojmowanie zasadnicze. (...) Co teraz nazywamy światem jest rezultatem mnóstwa błędów i fantazji, które zwolna powstawały w ogólnym rozwoju istot organicznych, powrastały w siebie wzajemnie i przez nas zostały odziedziczone teraz jako nagromadzony skarb całej przeszłości, – jako skarb: gdyż wartość naszego człowieczeństwa na tym polega. Od tego świata wyobrażeń wiedza ścisła jest w stanie wyzwolić nas tylko w nieznacznym stopniu – co by też zresztą wcale nie było do życzenia – jako że nie jest w stanie zburzyć istotnie władzy prastarych przyzwyczajeń odczuwania. Może wszakże bardzo powoli i stopniowo oświetlać historie powstawania tego świata jako wyobrażenia – i przynajmniej na chwilę wynosić nas ponad cały ten proces. 
Jak widać, wybitny filozof przypisywał poznaniu pozytywnemu niezbyt ważną rolę. Onże w tekście Poza dobrem i złem wskazywał: Zdolność ducha do przyswajania sobie wszystkiego obcego przejawia się w silnej skłonności ku upodobnianiu nowego do dawnego, ku upraszczaniu rozmaitego, ku przeoczaniu lub odpychaniu zasadniczo sprzecznego; podobnie jak określone rysy i linie wszystkiego obcego, każdej cząstki "świata zewnętrznego" dowolnie bywają przezeń silniej podkreślane, uwydatniane, na jego modłę fałszowane. Zmierza on przy tym do wchłaniania nowych doświadczeń, do wtłaczania nowych rzeczy w stare szeregi, – zatem do wzrostu; zaś jeszcze bardziej do poczucia wzrostu, do poczucia wzmożonej siły... Kiedy zaś prawdę stawiamy na głowie, nie spostrzegamy zwykle, że i nasza głowa nie znajduje się tam, gdzie znajdować się powinna (Friedrich  Nietzsche, Wędrowiec i jego cień).
W końcu filozof doszedł do wniosku, że prawda – to nic innego, jak czereda ulotnych wyobrażeń, zmiennych odczuć, mglistych przenośni, szablonowych złudzeń. 
* * *
Każda "prawda", każda "idea", zarówno wysoka i adekwatna, jak też nikczemna i fałszywa, może mieć swych męczenników, co wcale nie znaczy postawienia znaku równania między nimi, ani samo w sobie nie jest dowodem czegokolwiek. W Antychryście Friedricha Nietzschego czytamy więc: Że męczennicy są jakimś dowodem prawdy pewnej sprawy, jest tak mało prawdą, żebym przeczył, iż męczennik jakiś miał w ogóle kiedykolwiek coś z prawdą do czynienia. W tonie, w którym męczennik w łeb światu ciska swe uważanie czegoś za prawdę, wyraża się już tak niski stopień uczciwości intelektualnej, taka tępota na zagadnienie "prawdy", że męczennika nigdy zabijać nie warto. Prawda nie jest czymś, co jeden posiada, a czego inny nie posiada, – tak myśleć o prawdzie mogą co najwyżej chłopi lub apostołowie chłopscy w rodzaju Lutra. Można być pewnym, że stosownie do stopnia sumienności w rzeczach ducha rośnie zawsze skromność na tym punkcie, powściągliwe poprzestawanie na małym. Kilka rzeczy wiedzieć i delikatną ręką odsunąć wiedzenie ponad to...
"Prawda", jak słowo to rozumie każdy prorok, każdy sekciarz, każdy wolnomyślny, każdy socjalista, każdy człowiek kościoła, jest doskonałym dowodem, że nie uczyniono nawet pierwszego kroku na drodze owej karności ducha i samoprzezwyciężenia, które potrzebne są do znalezienia małej, nawet najmniejszej prawdy. – Śmierci męczeńskie, mówiąc dodatkowo, były wielkim nieszczęściem w dziejach: uwodziły. (...) Wniosek idiotów, wliczając w to kobietę i tłum, że sprawa, dla której ktoś na śmierć idzie, ma jakieś znaczenie – wniosek ten stał się dla badacza, dla ducha badania i ostrożności niezmiernym hamulcem. Męczennicy szkodzili prawdzie... I dziś jeszcze potrzeba tylko surowości prześladowania, by najobojętniejszemu w sobie sekciarstwu wytworzyć zaszczytne imię. (...) To właśnie było wszechhistoryczną głupotą u wszystkich prześladowców, że nadawali przeciwnej sprawie pozór zaszczytności, – że dawali jej w darze czar męczeństwa... 
Miał też rację Henryk Sienkiewicz twierdząc, że to nie rzeczywistość sama, ale serce, z jakim ku niej przystępujemy, daje rzeczom kształt i kolory. Nie przypadkiem wybitny socjolog Florian Znaniecki w Naukach o kulturze odnotował: Niektóre wyjątkowe jednostki – prorocy nowej religii, filozofowie głoszący nowe idee, romantyczni indywidualiści, rewolucjoniści kulturowi domagający się przewartościowania wszelkich wartości – wyrażają sądy w zamierzeniu oryginalne i niezgodne z wszelkimi sądami wypowiadanymi do tej pory przez innych. Jednakże nawet one spodziewają się zdobyć wyznawców i mają nadzieję, że ich pogląd zostanie wcześniej czy później przyjęty, chociaż, być może, tylko przez nieliczną grupę wybranych, zdolnych go zrozumieć i docenić... 
* * *
Często ludzie unikają prawdy, ponieważ pierwsza cząstka prawdy wypowiedzianej i przeżytej wniosłaby więcej prawdy w działanie, i tak dalej, bez końca, a to by wytrąciło większość ludzi z utartych kolein ich życia. Ludzie w zasadzie wiedzą, co jest prawdziwe, a co nie, mimo że tak często pomagają kłamstwu. Wspierają kłamstwo, ponieważ kłamstwo stało się podpórką, bez której nie można żyć. Dlatego w zwykłym ludzkim obcowaniu to prawdę, a nie kłamstwo, podejrzewa się o fałsz. Z kłamstwa w codziennym życiu rozwinęła się technika poznawania kłamstwa i bycia z nim niejako pogodzonym, życia z nim. Zastosowanie prawdy przeciw kłamstwu wyrzuciłoby takiego bojownika poza nawias społeczny. (...) Na tym polega trudność w znalezieniu zrozumienia dla prawdy, którą żyjesz. Jeśli głosisz prawdę, ryzykujesz tym, że będziesz głosem wołającym na puszczy. Nie głoś prawdy. Daj ludziom przykład, jak znaleźć drogę do ich własnych pokładów prawdziwego życia. Niech ludzie żyją własnymi prawdami, a nie twoją prawdą. Co jest organiczną prawdą dla jednego człowieka, nie jest prawdą dla drugiego. Nie ma żadnej absolutnej prawdy, tak samo jak nie ma dwóch takich samych twarzy.
Jednak w naturze istnieją podstawowe funkcje, które są wspólne dla całej prawdy. Ale każde ciało, każda dusza wyraża ją na swój sposób. Prawdą jest to, że korzenie wszystkich drzew znajdują się w ziemi. Ale konkretne drzewo "A" nie może wchłaniać pożywienia z ziemi poprzez korzenie konkretnego drzewa "B", ponieważ to nie są jego korzenie. Istotą mądrości jest zachowanie szczególnego w ramach ogólnego, odmiany w regule (Wilhelm Reich, Bioenergetyczne znaczenie prawdy). W każdym bądź razie osobiste emocjonalne zaangażowanie kogokolwiek w jakąś sprawę nie stanowi żadnego argumentu na rzecz tejże sprawy bądź tychże przekonań. Ale: Kiedy ludzie zostają wciągnięci w jakiś ruch religijny, moralny, humanitarny, wtedy sądzą, i prawie wszyscy czynią to w dobrej wierze, że ich przekonania uformowały się w następstwie ścisłych sylogizmów, których punktem wyjścia są fakty rzeczywiste i niezaprzeczalne (Vilfredo Pareto). 
Tak jednak nie jest. Czyste promienie prawdy oświecają tylko nieliczne poszczególne głowy, które niewielki zysk okupiły ofiarą całego życia (Fryderyk Schiller). Ale i te nieliczne rozumne głowy są nieraz skazane na błądzenie. Jest tylko jedna wspólna zasada obowiązująca przy odnajdywaniu prawdy słusznej dla ciebie. Musisz nauczyć się cierpliwie wsłuchiwać się w siebie, dać sobie szansę odnalezienia własnej drogi, która jest twoją drogą i niczyją inną. Nie prowadzi to do chaosu i zdziczałego anarchizmu, lecz ostatecznie do obszaru, w którym zakorzeniona jest prawda wspólna dla wszystkich (Wilhelm Reich). Jednak i taka uczciwa postawa niewiele gwarantuje. 
Nie ma nic tak niewiarygodnego, czego by nie można było przedstawić jako prawdopodobne (Cyceron, Paradoksy stoików). Dlatego też myśl ludzka ma nieodłączną od siebie skłonność do schodzenia na manowce pod wpływem szeregu czynników zarówno osobowych, jak i socjalnych. Z obiektywnego punktu widzenia prawda rzadko przedstawia się tak albo tak; najczęściej jest i tak i tak (Andre Maurois). I znowuż nasza osobista skłonność zmusza nas podążać w tą albo w inną stronę. Jesteśmy skłonni rozumieć wszystko zgodnie z naszym własnym typem (Carl Gustav Jung). Skutkiem zaś tego bywa, że jeśli szuka się czegoś – powiada Schopenhauer – na błędnej drodze, to tym samym porzuca się drogę słuszną i później doznaje się wreszcie jedynie rozczarowania. 
Narody i jednostki wiedzą tyle, ile chcą, a raczej tyle, ile potrafią. W celach zachowania pozytywnej samooceny, a tym samym równowagi psychomoralnej i komfortu psychicznego, ludzie zawężają swe perspektywy poznawcze. Widzą np. w sobie tylko to, co dobre, a co złe – w innych. Nauka zaś stawiana jest nieraz na służbę takich właśnie postaw. Uczeni stają się społecznie do przyjęcia dlatego i w tej mierze, w jakiej specjalizują się w uprawianiu wiedzy, którą ludzie czynu uważają za przydatną do celów praktycznych. Mimo to wiedza, będąca niezbędnym warunkiem działalności praktycznej, cieszy się zawsze mniejszą estymą społeczną niż sukces, do którego osiągnięcia posłużyła (Florian Znaniecki). Często też ludzie bywają skłonni do samookłamywania się, do hołdowania – wbrew prawdzie – pewnym bliskim ich sercu wyobrażeniom. Wszyscy wołają o prawdę, zajmuje się nią niewielu – zauważył George Berkeley. 
Nieraz w procesie poznawania świata stykamy się ze zjawiskiem tzw. samorealizujących się proroctw. Samorealizujące się proroctwa są z reguły prawdziwe. Jeśli zatem dominująca grupa własna uważa Murzynów za istoty niższe i dba o to, aby fundusze na oświatę nie były "trwonione na nieuków", a potem jako ostateczny dowód owej niższości przytacza fakt, że wśród Murzynów jest "aż" pięciokrotnie mniej ludzi z wyższym wykształceniem niż wśród białych, to takie społeczne kuglarstwo z trudem tylko może kogoś zadziwić. Widząc, jak królik został ostrożnie, choć niezbyt zręcznie, wsadzony do kapelusza, możemy tylko z powątpiewaniem patrzeć na tryumf, z jakim jest potem wydobywany. (Murzyni są dostatecznie odporni, aby się przedrzeć przez wysokie mury dyskryminacji, stanowią najwyraźniej nawet bardziej wyselekcjonowaną grupę, aniżeli przeciętni biali absolwenci szkół średnich)... Tylko ludzie zawsze przedkładający uczucia ponad fakty mogą poważnie traktować owe pozorne dowody. A jednak pozorne dowody często rodzą autentyczne przekonania. Autohipnoza na skutek własnej propagandy to często spotykane stadium procesu samospełniającego się proroctwa (Robet King Merton). 
Cechy osobowe i grupowe – podkreślmy to jeszcze raz – wywierają wpływ na nasz proces poznawczy. Jeszcze Tytus Lukrecjusz Karus zauważył: Jeśli uczucia (wrażenia) nasze będą nieprawdziwe, to i cały umysł będzie fałszywy. W dyskusjach, którym towarzyszy podwyższony poziom emocjonalności, a przyziemne interesy pewnych grup wiążą się wyłącznie ze zwiększeniem swego stanu posiadania, a nie z ustaleniem prawdy, często dochodzi do świadomego zniekształcania i fałszowania faktów, a na miejsce rzetelnej wymiany rozsądnych argumentów wciska się nieskrępowane fantazjowanie i konfabulacja w służbie "idei". 
Każdy stanowczo jest przekonany, że jego religia, jego moralność i jego prawo są prawdziwe, lecz nie ma żadnego sposobu, aby przekonać o tym innych (Vilfredo Pareto, Uczucia i działania). Dlatego też nie bez powodu Tomasz à Kempis ostrzegał: Nie dowierzaj własnej wiedzy ani czyjemu sprytowi. Montaigne zaś czuł się w obowiązku wyznać: Wszystkie nasze osądy są niejasne i niedoskonałe. Perspektywę widzenia zniekształca nawet odległość czasowa lub przestrzenna, na co wskazywał Tukidydes, gdy zaznaczał: Największy podziw budzi to, co jest odległe i co trudno sprawdzić na podstawie osobistego doświadczenia. 
Nasz odbiór świata, ocena zjawisk, stosunek do ludzi w każdej konkretnej chwili zabarwiane są w sposób bardzo istotny przez ten stan uczuć, emocji, myśli, w jakim przebywamy. W zależności od naszego nastroju świat i istoty wydają się nam dobre i życzliwe, groźne i nikczemne, godne szacunku lub pogardy... Potoczny rozsądek jest pojęciem dwuznacznym, zawierającym sprzeczności, wielokształtnym i powoływanie się na niego jako na kryterium prawdy jest nonsensem (Antonio Gramsci). 
Człowiek jest omylny, co zresztą samo w sobie nie stanowi żadnego wykroczenia. Można się mylić, ale mylić się to nie znaczy grzeszyć (George Herbert Mead). Zdarza się, że oczywisty dla wnikliwych umysłów fałszywy obraz rzeczywistości jest przyjmowany jako prawda ze względu na zmysłową oczywistość połączoną z wyidealizowanym sztucznym obrazem świata. Dopiero czas historyczny, nasycony odkryciami i próbami obalenia twierdzeń nowatorskich, staje się sędzią w swej sprawiedliwości nieubłaganym i najwyższym. 
Dotyczy to też bodaj wartości dzieł sztuki, nie przypadkiem więc Fryderyk Chopin zauważył, że czas jest najsprawiedliwszym cenzorem. Czytelnik, mądrzejszy o odkrycia i ustalenia dokonane po śmierci autora, przeżywa złudzenie umysłowego górowania nad twórcą dzieła "przestarzałego", raduje się z małych błędów wielkiego uczonego i bardzo rzadko potrafi przenieść siebie samego w historyczne ograniczenia czasu ubiegłego, które z niego samego uczyniłyby to, czym jest naprawdę: rozkochaną w sobie miernotę, niezdolną wyjść poza własną ograniczoność.
Prawda i dowody rozumowe należą do wszystkich i nie są one w większym stopniu własnością tych, którzy je wypowiedzieli jako pierwsi, niż tych, którzy wypowiedzieli je później (Montaigne). W nauce i filozofii zdarzają się niekiedy dzieła naprawdę bez reszty prawdziwe bądź bez reszty fałszywe, ale regułą jest pomieszanie tych cech w nich obu w odnośnych dziełach. Tak iż w końcu człowiek zniechęcony tymi syzyfowymi pracami daje za wygraną i niejako idzie za ironiczną uwagą Marka Twaine’a: Nic nie przyczynia się bardziej do spokoju ducha niż brak własnych przekonań.
* * *
Nakaz prawdomówstwa obowiązuje bezwzględnie w każdej nauce, w każdym procesie poznawczym, m.in. w historiografii i w literaturze, ponieważ jest tak, iż dziejopis to prorok odwrócony do tyłu (Friedrich Schlegel). Kto jednak coś zataja, czyja cnota nie wszystkim zdolna jest spojrzeć w oczy, ten nie będzie zdolny do wszechstronnej szczerości. Niccolo Machiavelli w Historiach florenckich tedy powiada: Niechaj kto inny mówi wam to, co wam sprawia przyjemność, my zaś wolimy powiedzieć wam to, co wam przyniesie pożytek. 
Oczywiście, ma rację św. Augustyn, gdy woła: To, co jest prawdziwe, jest też i nieśmiertelne. Ale właśnie nie wiemy, co jest prawdziwe i nieśmiertelne. Prawda – tak naprawdę – jest własnością Boga, nie ludzi. Tym bardziej, że wielu udaje, że w Boga wierzy, ale On im nie wierzy. Żydowski filozof Martin Buber pisał: Wiemy, że istnieje prawda, która jest pieczęcią Boga, i że mamy tą prawdą opieczętować nasze życie. Nie my jesteśmy posiadaczami prawdy, prawda należy do Boga. Nie możemy sami przyłożyć pieczęci, możemy jedynie stać się lakiem, w którym odciska się pieczęć... Nie jesteśmy posiadaczami prawdy, ale to nie oznacza, że musimy być zależni od ideologii i instynktów. Każdy człowiek posiada możliwość rzeczywistego otwarcia się na przyjęcie prawdy... Otwarcia tego możemy dostąpić niepodzielną całością naszego życia. Słowo poświadczone całym życiem i powracające do źródeł ocala intelekt od grzechu i od profanacji języka. 
Prawdy absolutnej człowiek poznać nie może, wyczuwa ją intuicyjnie i staje przed nią w zdziwieniu i zachwycie pozbawionym słów. Przynaglany pragnieniem odkrycia ostatecznej prawdy swojego istnienia, człowiek stara się zdobyć pewne elementy uniwersalnej wiedzy, które pozwalają mu lepiej zrozumieć samego siebie i coraz pełniej się realizować. Ta podstawowa wiedza bierze początek ze zdziwienia, jakie budzi w nim kontemplacja tego, co stworzone: człowiek odkrywa ze zdumieniem, że żyje w świecie i jest związany z innymi istotami podobnymi do siebie, z którymi łączy go wspólne przeznaczenie. W tym właśnie momencie wchodzi na drogę, którą będzie potem zmierzał do odkrycia coraz to nowych horyzontów wiedzy. Bez zdziwienia człowiek popadłby w rutynę, przestałby się rozwijać i stopniowo stałby się niezdolny do życia naprawdę osobowego (Jan Paweł II, Fides et ratio). 
Z faktu niemożliwości poznania prawdy absolutnej wcale nie wynika, iż w ogóle nie jesteśmy w stanie cokolwiek poznać. Tak nie jest, możemy (mimo ograniczeń) poznawać cząstkowe i względne – przy tym bardzo liczne – prawdy o otaczającym nas świecie. Jak mawiał George Bernard Shaw: Chociaż nie jestem kurą, nie przeszkadza to mi wyrokować o smaku jajecznicy. 
* * *
Niektórzy twierdzą, że prawdziwe może być tylko to, co jest etyczne. Prawdą zupełną jest ta, która wytrzymuje krytykę moralnych następstw (Cyprian Kamil Norwid). Patrząc zaś z innej strony wychodzi, że dobro moralne jest tożsame z prawdziwą wiedzą, z rozeznaniem, z prawdą. Antonio Rosmini pisze: Prawdą nazywa się wzorzec, typ, normę lub regułę myśli zgodną ze swym realnym probierzem. Typ to prawda rzeczy, które się do niego odnoszą. Rzecz bowiem jest prawdziwa, jeśli zgadza się ze swą prawdą, tj. gdy jest zgodna ze swym typem, w przeciwnym przypadku jest ona fałszywa. Byt jest pierwszym i uniwersalnym wzorcem i dlatego jest on najwyższą regułą wszystkich sądów. Zatem pierwszą i uniwersalną prawdą jest byt. Każda idea jest prawdą względem rzeczy. Rzecz bowiem jest prawdziwa, jeśli odpowiada swej idei. Poznanie bezpośrednie jest ujęciem idei rzeczy i utożsamia się ono z prawdą. Sądy zaś wydane w aktach refleksji są realne, szacuje się ich stopnie, sposoby istnienia oraz ilość bytu, a zatem pojęcie to stanowi wskaźnik także natury i sposobu istnienia bytu rozumnego, jakim jest osoba ludzka. Analiza bytu ludzkiego jako bytu istoty rozumnej, a więc bytu osoby, odsłania nam jego wspaniałość, sprawiającą, że byt rozumny znajduje się na szczycie porządku bytu ponad bytami nierozumnymi, które są doń przyporządkowane w relacji środków do celu. Odwrócenie tej relacji byłoby jednocześnie jej likwidacją. (...) Byt rozumny ma naturę celu samego w sobie, dlatego powinien być uznany ze względu na siebie samego... 
Trzymanie się prawdy jest nakazem moralnym. Gdzie jednak prawda nie znajduje wiary, tam kłamstwo jest chlebem powszednim. Zatruty jest to jednak chleb. Prawda nie potrzebuje miecza, aby swe panowanie rozszerzyła. Lecz biada temu narodowi, który się opiera prawdzie (Hugo Kołłątaj). Traci bowiem potężny impuls do własnej pomyślności. Prawda, jako wiedza, jest skuteczną bronią w walce życiowej zarówno osób, jak i narodów. Nie przypadkiem Roger Bacon pisał: Tantum possumus, quantum scimus – tyle możemy, ile wiemy. A także: Scientia est potentia – wiedza jest potęgą. 
* * *
Szereg głębokich i płodnych myśli na ten temat znajdujemy u pisarzy staropolskich. Jeden z nich notował: 
Prawda to wielka królowa;
Kto ją w poćciwości chowa,
Ta pięknie zdobi każdego. 
Niezrównany zaś Mikołaj Rej pisał: Prawda na wszystkie cnoty jest prawie jako majowy deszcz na wszystkie zioła na ziemi rosnące... Albowiem to jawnie widzimy, niechaj będzie kto ozdobion najpiękniejszą urodą, najwymyślniejszemi kształty i ubiory, niechaj też będzie ozdobion i statecznością, i pomiarą, i powagą wspaniałą, a jeśli prawdy w nim nie będzie, a będzie słówka dziwnie przegryzował, a ludzie to jawnie baczą, tedy to śmieszny pan będzie... 
W pogawędce, w żarcie dopuszczalna jest i jakaś nieprawda, lecz chwali Rej obyczaj staropolski najostrzej karzący oszczercę i kłamcę, który się z nieprawdą na plac wytoczy. I wnioskuje: Snadź byli obaczyli, iż to miało być coś szkodliwego w poćciwych ludzkich sprawach. Bo prawdę możemy przedniejszym klejnotem nazwać, bez którego traci człowiek całą bodaj swą godność i wartość. 
Wiadomo, że ludzie lubią upodobniać innych do siebie, a to zarówno pod względem stylu życia, jak i poglądów. Nie ma np. dla złego człeka większej radości, jak sprowadzenie na złą drogę kogoś dobrego. Stąd to przysłowie głoszące, iż złe rozmowy psują dobre obyczaje. Pisze i Rej tedy: Stary to przymiot, iż jaki kto sam jest, radby, aby tacy wszyscy byli. (...) Albowiem już nie może być szkodliwsza rzecz, jako gdy kto nadobnemi farbowanemi słówki a oną anielską postawką pokrywa prawdę świętą, a fałsza, owego nieszlachetnika, chce prawdą uczynić. Jeszcze to snadź szkodliwszy, niźli ów pies, co się idąc do ciebie łasi, a merda ogonem, a gdy się nie obaczysz, to on za nogę cap. Bo wżdy ów, co szczeka, jeszcze przestrzega, że wżdy człek nań sobie kija szuka, albo sobie korda poprawi. Albowiem taki człowiek obleśnemi słówki ucukruje tak potrawkę, iż by najsłodsza, tedy ci się słodka będzie wydawała. Poda ci tak pięknie zafarbowane słówka, żebyś ty przysiągł, że to szczyra prawda, i dasz się snadnie na wszystko przywieść, i wszystko uczynisz, na co ci radzić będzie.
 Syrenom świata tego – jak poeta nazywa ludzi niecnych – nie trzeba głośno śpiewać, tak ci pięknie ucho naszepce, iż ani się obaczysz, kiedy się zanurzysz, a z okrętu spadniesz. I podobnie jak marynarze – według podań – zagłuszają śpiewy syrenie, aby nie ulec ich uwodzicielskiemu a zgubnemu czarowi, w bębny biją, a z dział strzelają, tak i na podłe podszepty najlepszą receptą jest prostolinijna i otwarta postawa, polegająca na tym, aby głośno a jawnie wszystkim mówić, nie szeptać, po kąciech się nie obwodzić. A to dlatego, że uczciwa prawda nie potrzebuje ani postawek żadnych, ani umizgania żadnego, ani pośmieszków żadnych, ani farbowanych i cukrowanych słówek. Bo prawda jest najprzedniejszy wódz u wszech innych cnót. 
Łgarstwo i chodzenie krętymi drogami prowadzi tylko do nieszczęść: Omylnikom omylne rzeczy też omylnie wychodzą, a prawda święta zawżdy jako słońce oświecić się musi i blask jej nigdy ustać nie może... Ludzie źli i głupi nie lubią, jeśli ich się upomina lub nie pochwala ich wad. Kto zna za sobą jakąś słabość, a słyszy, że mówią o czymś podobnym, zawsze podejrzewa – pilnie się rozmowie przysłuchując – że to o nim mowa. Jeśli utratnik albo pijanica, iż to ludzie ganią, iż to wszeteczeństwem a niecnotą zowią, a jako to jest rzecz i ohydna i szkodliwa, o, już mu się bardzo owe rozmowy nie podobają. Już krzywo pogląda, już pod stół spluwa, choć mu nie trzeba, już łbem strząsa jako źrebiec, kiedy mu wędzidło w gębę kładą, już mu się ona biesiada nic nie podoba. 
Gdy się mówi o jakichś nikczemnościach, którym skrycie – jak się nam wydaje – ulegamy, rozmowa ta smakuje nam jako kozie wilczy głos, kiedy gdzie niedaleko wyje za płotem. Choć i nie o nas mowa, prawda i tak kłuje w oczy. No i nieraz zdradzamy się (obrażając) ze swą słabością, o którą nas mówiący nawet i nie podejrzewa. I nie lubimy, jeśli ktoś nas od złego próbuje odciągnąć. A co się komu podoba, to już jego Bóg, a jemu za najlepsze się zda. (...) Jako małe dzieci, kiedy im brudne koszulki zdejmują, a w białe i we pstre nadobnie wyszyte je ubierają, tedy płaczą, a nic tego nie rozumieją, iż to ku ich dobremu. Także ci nasi bracia, gdy z nich pięknym upominaniem a rozważnemi przestrogami ten brud ich obyczajów sprośnych chcą odrzeć, a w piękne je obyczaje oblec, tedy im to bardzo niemiło; a dobrze, iż jako dzieci nie płaczą. 
Z faktu więc istnienia przewrotności ludzkiej wynika, że roztropnemu człowiekowi trzeba pilno słowa uważać i rozeznawać, a często z nich pokrywkę zdejmować, doglądając, co tam wre. Bo to jest wiele tych krasomędrków, co inne mówią, a inne rozumieją. Nie do twarzy też człowieku uczciwemu pokrywać swe myśli rozlicznemi przysmaczki; najlepsze są zdania, co idą z ust jako piorun trzaskał, a iż znać w nich wierną szczerość, a iż w nich żadnej obłudności nie masz... 
Jak choremu nic po wymownym a głupim lekarzu, tak nikomu nic po przymilnym a fałszywym towarzyszu. Albowiem kto się zdobi temi krasomownemi słówki, ba, równie jakby z cudnej rękawicy białą rękę ukazał, a ciało inne wszystkie krostawe, bo szczerość z prawdą daleko gdzieś od onych słówek. Bo szczerość i prawdziwość – to wielkie są klejnoty u Boga a u ludzi. Nie warto więc kłamstw słuchać, ani tym bardziej samemu kłamać. Jak napisał poeta staropolski:
Piękny to zwyczaj starzy nam oddali,
By o nieprawdę w gęby się plaskali.
Co jest gorszego, gdy wykrętna głowa
Prawdą uczyni nieprawdziwe słowa?..

Nic szkodliwszego, kto się ze łżą zbraci,
Bo już i sławę i poćciwość traci...
Prawda każdego ozdobi, by złotem;
Łeż bardziej spluska niż śmierdzącym błotem.

Zawżdy łeż z prawdą różno z sobą chodzą,
A w jednej głowie nigdy się nie zgodzą...
Chceszli być prawie szczęśliwym na świecie?
Zdób że się prawdą, łeż cię niech nie gniecie.

Co jest gorszego nad język omylny?
Co prawdę niszczy, a łże nazbyt pilny?
Łżowie, by prawdę chcieli korcem mierzyć,
Gdy przedtym łgali, nie będą im wierzyć. 

Z kolei Wacław Potocki zauważał:
Za prawdą nienawiść, jako cień za ciałem...
 O czym kto często mówi, rad czyta, rad pisze,
Jakie przybiera sobie w życiu towarzysze,
Tak go maluj, tak i pisz: dobrego lub franta,
Lepszego nie szukając anatomizanta.

Także Tadeusz Kościuszko odnotował: Umysł ludzki przylega do prawdy, serce czuje rozkosz sprawiedliwości, a gdy jej zapał uniesie duszę, dodaje jej sprężystości osobliwszej w czynnościach i sprawia nadzwyczajne wypadki, których zimna i pospolita uwaga dostrzec nie potrafi. Czyli, mówiąc słowami Dawida Guramisz­wili’ego: Chcesz być szczęśliwy, bądź zawsze prawdziwy. 
Zarówno wielcy mędrcy Azji, jak i znakomici filozofowie Europy, uważali, że wierność prawdzie i jej bezwzględne głoszenie stanowią jeden z wielkich moralnych nakazów boskich dla ludzi. Oto perski poeta Saadi powiada:
Gdy nie wiesz, że co powiesz, jest istotna prawda,
Pomnij ust nie otwierać, głosu nie zabierać;
Gdy szczerą prawdę mówisz, choćbyś w więzach leżał,
Jest to lepsze niż gdyby z więzienia przez kłamstwo ubieżał. 

Tak tedy i Mably ma rację, gdy zauważa, iż ukrywanie prawdy jest zbrodnią. 
* * *
Ten, kto nie traktuje zdobytego poznania jako obowiązku moralnego, ulega pokusie pychy (Carl Gustav Jung). Ludzie jednak bardzo często nie lubią, nie chcą prawdy, wręcz się przeciwko niej sprzysiężają. To, co prawdziwe i autentyczne, łatwiej rozprzestrzeniłoby się na ziemi, gdyby ludzie niezdolni do jego stworzenia nie sprzysięgli się zarazem, by nie dopuścić do jego powstania. Okoliczność ta zahamowała i opóźniła, jeśli zgoła nie zadławiła już niejedno, co powinno było wyjść światu na dobre (Arthur Schopenhauer). 
Bycie mądrym i prawdomównym kryje wielkie niebezpieczeństwo. Głęboko i poważnie myślący ludzie znajdują się wobec publiczności w niedobrym położeniu (Johann Wolfgang von Goethe). Głoszenie prawdy wobec gminu może być nader niebezpieczne, jak powiada Fabian Birkowski: Prawda twarz ma ognistą. I niekoniecznie ma rację znakomity niemiecki filozof Georg Wilhelm Friedrich Hegel, gdy powiada: Prawda posiada zdolność wydobycia się, gdy nadchodzi jej czas, i zjawia się tylko wówczas, kiedy ten czas nadszedł, i dlatego nie zjawia się nigdy za wcześnie. 
Dzieje ludzkości, a w szczególności Europy, jednak wykazują, że jeśli ktoś odkryje i zacznie głosić prawdę przedwcześnie, gdy panowie tego świata nie są zdolni do jej pojęcia i zaakceptowania, ten nie tylko nie zostanie zrozumiany, ale i zostanie spalony na stosie jako heretyk albo poderżną mu gardło jako giaurowi. Ku chwale ludzkości trzeba jednak też powiedzieć, że jej najlepsi reprezentanci kierowali się przekonaniem, iż w imię prawdy należy się znaleźć ponad wszystkimi umownymi konwenansami i głosić ją nawet wbrew wszystkim, jeśli wymaga tego rozum i sumienie. 
Francesco Petrarca tedy odnotował: Tak, zawsze święta i wzniosła, nie zawsze jest prawda bezpieczna: wiele miała ona wrogów we wszystkich wiekach, lecz nigdy więcej niż w naszych czasach. Przyczyną tego jest, że nigdy cnota nie miała tylu nieprzyjaciół jak dziś, a prawdę nienawidzą tylko ci, którzy żyją podle. Strach przed nimi, choć nigdy nie zmusi silne dusze do kłamstwa, lecz niekiedy skłania je rozsądnie zamilczeć. Pochłonięty poszukiwaniem prawdy, ja wiele razy rozpoznawałem jej przeciwników tylko wówczas, gdy nie udało się przemilczeć... Wiemy jednak, że autor Sonetów zawsze miał dość odwagi, by o prawdę walczyć i ją głosić wbrew wszelkim zagrożeniom. I słusznie, aby bowiem dokonać rzeczy wielkich, należy żyć tak, jakby się nigdy nie miało umrzeć, być sprawiedliwym i nie bać się niczego i nikogo. 
Niektórzy twierdzą, że prawda jest córką czasu nie zaś autorytetów. Według Karola Marksa, tak samo nieskromna jak światło; mimo wysiłków, aby ją ukryć, w końcu jednak wydobywa się na powierzchnię. A ludzie zawodowo prawdy poszukujący, czyli naukowcy i filozofowie, mają bezwzględny obowiązek jej głoszenia w całej rozciągłości. 
Nie ma prawdy innej, jak cała prawda; toteż wszelkie jej zatajanie jest popełnianiem kłamstwa. Podawanie części tylko prawdy jest chytrością kłamcy, który nic niby nie kłamie, bo przecież tylko prawdę mówi; ale częściowa prawda bywa kłamstwem najgorszym. W nauce nie istnieją zaś absolutnie żadne a żadne względy, które by mogły robić z zatajania prawdy obowiązek. Dzieło przemilczające umyślnie jakąkolwiek część prawdy, nie jest dziełem naukowym. Nauka a prawda to jedno (Feliks Koneczny, Polskie Logos a Ethos, t.1). Za te słowa i za taką postawę ten wielki i uczony mąż był szykanowany i "truty" całe swoje życie.
* * *
Prawda to raczej rozumienie niż dogmatyczne przekonanie. Znać na pamięć to wcale jeszcze nie znaczy znać, a tylko – trzymać w pamięci (Montaigne). Do prawdy się dochodzi powoli, przez całe życie, w procesie samopoznania osoby ludzkiej. Prawda bowiem to nie tylko wynik, lecz także droga (Karol Marks). Droga to zresztą żmudna, trudna, wyboista i u swego kresu wcale nie radosna. George Gordon Byron nie bez powodu zauważył, iż kto więcej wie, ten więcej cierpi. I, że tak powiemy, pesymista to po prostu dobrze poinformowany optymista. O ile na początku drogi życiowego doświadczenia jesteśmy młodzieńczo optymistyczni, to u jej kresu zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo złudny był ten optymizm, który ułatwia życie, lecz utrudnia nieuchronne umieranie.
 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Stanisław Moniuszko w Wilnie
Wilno po polsku

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie